Artykuły

Dyrektor na medal?

Z wielkim niepokojem i troską wyczekuję rozpisania konkursu, który powinien się wkrótce odbyć w Szczecinie, gdzie urzędnicy pozbyli się dyrektora Opery na Zamku, pod dość poważnymi zarzutami - pisze Michał Centkowski w felietonie dla e-teatru.

Problem w tym, że profesora Kunca ostatecznie ze wszystkich zarzutów oczyszczono, zaś jak na razie, w zaszczytnej roli p.o zastąpił go pan Jacek Jekiel, dotychczasowy dyrektor Wydziału Kultury, Nauki i Dziedzictwa Narodowego w Urzędzie Marszałkowskim.

Scenariusz ten, Drodzy Państwo, może jestem nieco przewrażliwiony, ale jednak niebezpiecznie zaczyna mi przypominać schemat działań w Warszawskiej Operze Kameralnej, gdzie szef Departamentu Kultury najpierw "wysiudał" poprzedniego dyrektora, potem został pełniącym obowiązki, a wreszcie w chamskiej "ustawce" parakonkursowej załatwił sobie głosami podwładnych, kolegów i niestety, wstyd przyznać, także przedstawicieli ministra, urzędu i związków zawodowych (komisja głosowała jednogłośnie) fotel dyrektora.

Oby nie okazało się zatem, że skandal w WOK-u, stał się precedensem, ustanawiającym nową pokracznie pojętą ścieżkę kariery urzędników w teatrach muzycznych, operowych i dramatycznych.

Wszystkich jednak bohaterów tej historii pozostawił daleko w tyle Waldemar Zawodziński dyrektorujący, o zgrozo, równocześnie dwoma łódzkimi scenami, ostatnio znany głównie z polityki bezceremonialnego "skoku na kasę", wyrażającego bolesne dla podatnika i bulwersujące niezrozumienie dla idei artystycznego kierowania sceną.

Dyrektor artystyczny powinien bowiem prowadzić rozmowy z artystami oraz angażować ich do realizacji spektakli, ale niekoniecznie chodzi tu o rozmowy z samym sobą. Zaś pan Zawodziński przejawia niepokojącą i przekraczają wszelkie granice tendencje dorabiania sobie do "skromnej" pensji nagminnym zatrudnianiem samego siebie na najrozmaitszych stanowiskach.

W zeszłym tylko sezonie pozyskał sam siebie do pracy w charakterze reżysera, inscenizatora, scenografa, "aranżatora przestrzeni" (cokolwiek to znaczy), oraz reżysera światła. Rodzi się w tym miejscu pytanie czy jest jakaś dobrze płatna funkcja, której by pan Zawodziński w swoim teatrze jeszcze nie pełnił?

Nad tym wszystkim czuwa podwójny dyrektor naczelny pan Nowicki, owładnięty z kolei głównie irracjonalną ideą stawiania kolejnych, fikcyjnych, bo grających po jednym spektaklu w miesiącu, a czasem w ogóle nie grających, scen zamiejscowych Teatrowi im. Jaracza, w każdym mieście powiatowym. Panowie dyrektorzy w ogóle traktują sceny, którymi kierują, dość folwarcznie, przy pełnej zresztą akceptacji zarówno władz Łodzi jak i łódzkich parlamentarzystów partii rządzącej. Mało tego decydenci "swoim dyrektorom", aktywnym współuczestnikom wszystkich tych, jak w soczewce skupiających się w Łodzi, a opisywanych choćby przez Pawła Wodzińskiego patologii systemu publicznej kultury - zawłaszczeniu publicznych instytucji, niejasnym powiązaniom i relacjom finansowym, kolesiostwu, klientelizmowi, urzędniczej niekompetencji etc., w atmosferze pełnego samozadowolenia przypinają do piersi medale.

Jak się okazuje, ten właśnie spragniony kolejnych wyzwań, reżyserujący, aranżujący przestrzeń, reżyserujący światło, wykładający na uczelni, dyrektorujący w Teatrze Jaracza i Teatrze Wielkim, i jednocześnie świadczący usługi w zakresie kształtowania działalności artystycznej, p. Zawodziński ostatnio wystartował w konkursie w Teatrze Muzycznym w Gdyni, zapragnąwszy zostać dyrektorem trzeciej już sceny. A doba, mimo zmiany czasu, wciąż liczy sobie zaledwie 24 godziny. Panie Waldemarze - chapeau bas !

Szczęśliwie lub nie, komisja konkursowa, nie poznała się na jego wybornym talencie. Nie wybrała zresztą żadnego z kandydatów. Pytanie, czy jest to wynik godnych podziwu ambicji wyśrubowanych oczekiwań, które organizatorzy konkursu stawiają przed kandydatami na dyrektorów dla niewątpliwego dobra gdyńskiej sceny, co zaowocuje kolejnym konkursem. Czy też może znów chodzi niestety jedynie o to, by teraz "spokojnie" móc poza konkursem powołać jakiegoś swojego kandydata, który w konkursie nie miałby szans nawet z Zawodzińskim?

Na przykład jakiegoś byłego zastępcę dotychczasowego dyrektora, jakiegoś urzędnika, czy innego pełniącego obowiązki...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji