Artykuły

Radosny impet negacji

- Jesteśmy na etapie czyszczenia stajni Augiasza, jaką jest nasza kultura - zwłaszcza po XX w. i wielkich katastrofach naszej ludzkości, które wykazały, jak błędna jest nasza kultura europejsko-chrześcijańska - mówi KRYSTIAN LUPA w Kulturze Liberalnej.

Olga Byrska: W ostatnich spektaklach prezentuje pan światy ukazujące pewien rodzaj pustki, nicości. Takie było choćby "Miasto snu". Thomas Bernhard, którego adaptuje pan teraz ponownie - tym razem we Francji - również jest typem pisarza, który dekonstruuje rzeczywistość, który stara się zedrzeć z niej wszelkie "nakładki". Czy wobec tej permanentnej pustki istnieje coś, w co warto wierzyć?

Krystian Lupa: Wydaje mi się, chociaż brzmi to kontrowersyjnie, że nawet Bernhard w coś wierzy. Istnieje po prostu schemat odbierania Bernharda jako pisarza nihilistycznego czy też pisarza-negatywisty; na przykład w "Wymazywaniu" uczeń Franza-Josefa Murau, Gambetti, nazwał go, czyli w zasadzie Bernharda "niepoprawnym negatywistą". A jednak ma się poczucie, że ten jego impet negacji ma w sobie nieposkromioną, niemal radosną energię. Jest to energia życia, a nie energia śmierci. Jest oczywiście jakieś pełne furii przerażenie ogromem spustoszeń w ciele współczesnego społeczeństwa, wielowarstwowym narastaniem duchowych zakłamań i zawarta intuicja, że trzeba uderzyć ekstremalnie człowieka i jego całe, błędne i zakłamane, duchowe podłoże. Jeżeli Bernhard tak namiętnie i obsesyjnie nie chce czegoś akceptować, to bierze się to z jakiejś wiary, choćby była ukryta, dla niego samego niejasna. Musi być jakiś wzorzec pozytywny, który powoduje taki rodzaj erupcji krytycznej u Bernharda (...)

A czy znajduje pan swój pozytywny wzorzec? W co pan wierzy?

- Wierzę w sens świata. Głęboko wierzę w to, że cały proces rozwoju społecznego i duchowego człowieka, pomimo wszelkich katastrof i przerażających symptomów, posuwa się w stronę humanizmu. Rzeczy, które nie tak dawno były czymś oczywistym, na przykład wzajemne wyrzynanie się i wrogi stosunek do wszelkiej inności, w tej chwili zaczynają stanowić dla nas problem. Ten nieprawdopodobnie łatwy i prymitywny sposób, w jaki nakazaliśmy innym ludziom wierzyć w swój wykreowany wizerunek - personę, jak mówi Jung - też powoli zaczyna ujawniać się w perspektywie krytycznej czy samokrytycznej. Trudno w tej chwili uwierzyć, jak to się stało, że ludzie dali się nabrać na Hitlera. Oczywiście, nadal jesteśmy skłonni wierzyć ludziom równie niewiarygodnym jak Hitler, jeśli tylko mówią coś, co utopieni w swoich lękach i resentymentach pragniemy usłyszeć. Nie dzieje się to jednak tak masowo i w tym można szukać pociechy. Widoczne są postępy w dziedzinie tolerancji, próby zrozumienia innego człowieka. Ludzkość się rozwija. Bardzo przekonujące jest dla mnie zdanie Rilkego: "Bóg będzie". Bóg jako twór ludzkiej intuicji, archetypowe przeczucie wystrzelone w przyszłość (...)

Mówił pan o rozpadaniu się persony, masek. W przypadku "Miasta Snu" z kolei wspominał pan o naszym indywidualnym dążeniu do rzeczywistości alternatywnej, w której wszystko jest "tak, jak powinno być". Czy rozpad tych masek nam nie zagraża, choćby wpadnięciem w rzeczywistość alternatywną, właściwą tylko nam?

- Oczywiście, rozpad persony to otwarcie puszki Pandory. Pytanie, czy wszystkie insekty, które się w niej znajdują, wyfruną sobie i pozostawią nas oczyszczonych? To oczywiście wielka niewiadoma. Obawiam się jednak, że nie mamy innej drogi. Dzieła kreujące rzeczywistość utopii, inicjujące doświadczenie utopii, to zawsze droga przez kryzys, przez rozczarowanie związane z tym doświadczaniem. Pragniemy rzeczywistości, która w porównaniu do tej obecnej stawiałaby nam mniej oporu. Chcielibyśmy, by szybciej stawało się to, na czym nam zależy. Kubinowska utopia na przykład zakłada mechanizm snu jako wzorca rzeczywistości - snu jako czasoprzestrzeni, gdzie wszystko spełnia się płynnie, bez poszturchiwania, nadeptywania na odciski, bez całej kanciastości naszych spotkań. Nasze spotkania zazwyczaj są zderzeniem naszych naskórków i obolałych miejsc, często zaopatrzonych w kolce. Te kolce wyrosły z jakiegoś podłoża i w jakimś celu, ale w tej chwili wbijają się w każdego, są narzędziem ranienia a priori. Jeśli utopia za każdym razem jest dziełem wyobraźni, w której dokonuje się likwidacja oporu, okazuje się, że nagle całe nasze pragnienie jest bardziej złe niż dobre - o czym wcześniej nie wiedzieliśmy. Okazuje się, że jesteśmy bardziej poranieni przez świat niż urzeczeni jego cudem. Marzenie o świecie i o tym, żeby nasze życie było niepowtarzalne i dobre (pewnie każda jednostka wyobraża to sobie inaczej), istnieje w każdym człowieku jako centralny faktor. Zapewne nawet w Breiviku istnieje takie - chore - marzenie że jest kimś niepowtarzalnym i dobrym (...)

Robert Musil powiedział, że geniusz jest kwestią dyscypliny. Czy pańska praca była pracą mającą na celu taki geniusz? Czy zgadza się pan z taką definicją?

- Należy zastanowić się najpierw nad tym, czy istnieje jakiś warunek wstępny geniuszu - jakieś jajo, które dojrzewa w człowieku od początku i po prostu musi zostać złożone. Czy chodzi o ładunek, potencjalność czy o efekt, spełnienie - genialny twór. Jeśli przyjrzymy się temu bliżej, zobaczymy, że dopiero proces tworzenia - zmagania się z rzeczywistością, w której to dzieło ma zostać wydane na świat - rozwija zalążek. Bliski więc jestem myśleniu Musila, bo inaczej można zadać pytanie: ilu genialnych ludzi ujawniłoby się, gdyby ich życie poszło inną drogą, gdyby spotkali na swojej drodze innych ludzi inne zdarzenia? W żadnej mierze nie można powiedzieć, że od samego początku jest coś w jednym człowieku, a w drugim tego nie ma. To wielka tajemnica. Natomiast rzeczą wymierną jest fakt, że bez ekstremalnego oporu i przezwyciężania tego oporu rzeczywistości, czyli de facto pracy, pracy niezwykle konsekwentnej i tytanicznej, geniusz jest niemożliwy. Należy również uważać, by nie mylić pracy z pracowitością. Ludzie pracowici często pracują jałowo. Ludzie pracujący tytanicznie nad swoim dziełem z kolei często są ludźmi leniwymi i ich własne lenistwo stanowi opór, działający twórczo (...)

Całość dostępna w Kulturze Liberalnej nr 25.

***

Krystian Lupa, jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów teatralnych, scenograf i wieloletni wykładowca krakowskiej PWST, wychowawca kilku pokoleń reżyserów i aktorów. Interpretator dzieł między innymi: Thomasa Bernharda, Roberta Musila, Alfreda Kubina, Fiodora Dostojewskiego. W 2000 r. został odznaczony austriackim Krzyżem Honorowym Nauki i Sztuki I klasy za działalność na polu kultury. W 2009 r. otrzymał prestiżową Europejską Nagrodę Teatralną.

**

Olga Byrska, pisze o literaturze i teatrze. Publikowała m.in. w "Polityce", "Newsweeku", "Tygodniku Powszechnym", "Twórczości". Studentka Akademii Teatralnej w Warszawie. Obecnie mieszka w Paryżu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji