Artykuły

Gorzów Wlkp. Warszawska "Zemsta" na Spotkaniach Teatralnych

Rozpoczęły się XXX Gorzowskie Spotkania Teatralne. Siedem znanych spektakli, siedem okazji do spotkania ze znanymi aktorami i dobrymi teatrami.

Pierwszy spektakl jubileuszowych GST już za nami. W poniedziałek wieczorem na scenie gorzowskiego teatru spotkali się ojciec i syn, Jan i Błażej Peszek w "Pojedynku - zabawie w detektywa". Błażej Peszek jest też reżyserem tego spektaklu. W skrócie: pisarz, autor popularnych kryminałów Andrew Wyke (Jan Peszek) zaprasza do swojego domu młodego aktora, kochanka swojej żony, Milo Tindla (Błażej Peszek) i wciąga go w nieoczywistą grę. Widzowie mogli przekonać się, jak zakończyło się to, z pozoru przyjacielskie, spotkanie. - W "Pojedynku" znakomity jest język, błyskotliwa intryga, w której można znaleźć frapujące relacje między ludźmi - mówi Jan Peszek. - Ale najbardziej ekscytują mnie gry, które bohaterowie stosują z niespotykaną precyzją. Gry, u podstaw których jest bardzo ludzka słabość: upokorzenie. Ono staje się powodem przekroczenia granic, aż do krwawej zemsty... - dodaje aktor.

To oczywiście nie było pierwsze sceniczne spotkanie ojca i syna. Tym razem jednak - co obaj podkreślali podczas spotkania z widzami po spektaklu - współpraca przebiegała bez większych konfliktów.

Zgodziłem się, kiedy Błażej opowiedział mi, jak chce to zinterpretować - mówił Jan Peszek w jednym z wywiadów. A reżyserskie uwagi syna bardzo mu się podobają: - Dyskutuję i przyjmuję uwagi z pokorą - podkreśla. - To nie tylko spotkanie bohaterów, to także spotkanie syna z ojcem, aktora z aktorem. Z racji wieku mam pewnie mniej obciążeń, ale walczymy dzielnie.

A dzisiaj "Zemsta"

"Zemstę" w Och-Teatrze przygotował Waldemar Śmigasiewicz. Rolą Rejenta w tym spektaklu Wiktor Zborowski świętuje 40-lecie pracy artystycznej. Jaką "Zemstę" zobaczymy? Oddajmy głos reżyserowi.

Izabela Szymańska: Jest pan specjalistą od wystawiania tekstów Witolda Gombrowicza, przedstawienie w Och-Teatrze to pierwsze spotkanie z Fredrą.

Waldemar Śmigasiewicz: Fredry tak naprawdę nie znałem. Tradycja wystawiania jego sztuk stworzyła potężną ilość utartych obrazów absolutnych i nie do ruszenia. W trakcie pracy odkryłem, że można go czytać zupełnie inaczej.

Nie bez znaczenia w myśleniu o realizacji spektaklu była świadomość, iż jego prapremiera w 1834 r. zbiegła się z ukazaniem "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. Z jednej strony historia "ku pokrzepieniu serc" odwołująca się do dzieciństwa, matki, religii, z drugiej ośmiozgłoskowiec, którego tematem jest mentalność polska, swoiste kompendium perypetii, zdarzeń i charakterów. Po jednej stronie mit, po drugiej rzeczywistość tamtego czasu. Dlatego chyba Seweryn Goszczyński, poeta doby mickiewiczowskiej, zarzucał Fredrze nienarodowość i niemoralność. Poszedłem więc tropem wskazanym przez Goszczyńskiego.

Na plakacie widzimy dwie osoby z twarzami pomalowanymi na biało-czerwono, co sugeruje narodowców lub kiboli.

- W spektaklu Cześnik jest w kolorze białym, Rejent - czerwonym. Te dwa kolory są związane z naszą egzystencją - mimo że nieustannie kłócimy się, to nie możemy bez siebie żyć. Nie ubieramy jednak tekstu we współczesny kostium. Parafrazujemy epokę. Chcemy zachować relacje i konflikty między bohaterami, tak jak to jest w źródłosłowiu, u Fredry.

Zależało mi na pokazaniu genealogii sarmackiej, z której nie możemy się do końca wyzwolić. To pewien rodzaj zacietrzewienia, szukania i wynajdywania konfliktów, pielęgnowania urazów, ciągłe podpieranie się religijnością, rejentowe mówienie: "niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba", a pod spodem - hektary obłudy. Gombrowicz pisał, że jesteśmy obrotowym przedmurzem: mamy emocje wschodnie, a logikę zachodnią. To tworzy tygiel i strasznie wybuchowy konglomerat. Według Fredry "Zemsta" miała być współczesną komedią o wymowie satyrycznej i chcemy, aby taką była dziś. W swoich komediach szukał rysów wielkiej prawdy, prawdy Polaków, prawdy o nas samych, lecz czy my na taką prawdę czekamy?

Rolą Rejenta jubileusz 40-lecia pracy artystycznej świętuje Wiktor Zborowski. Pracowaliście panowie wcześniej wspólnie?

- Lata temu w Teatrze Ateneum przy spektaklu "Boy". Wiktor to klasyk gatunku, człowiek niebywale inteligentny, plastyczny, ma słuch na współczesność, można się z nim dogadać. To bardzo inteligentny i niebywale szlachetny człowiek z poczuciem humoru i, co najważniejsze, atrakcyjny aktorsko: z kamienną twarzą opowiada dowcipy, co pretenduje go do grania postaci, które wysyłają podwójne sygnały. To się dobrze komponuje z tematyką spektaklu, paranoiczną rzeczywistością Polski, która mówi do obywatela: "bój się mnie" i "śmiej się ze mnie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji