Kąpielisko Ostrów
PAWEŁ HUELLE NAPISAŁ SZTUKĘ O KŁÓTNIACH W PEWNEJ GDAŃSKIEJ RODZINIE. MIMO WIELKICH AMBICJI UTWÓR ARCYDZIEŁEM NIE JEST. LUBELSKA PRAPREMIERA RÓWNIEŻ. OTO TRZY POWODY, DLACZEGO:
1. Wszyscy bohaterowie są niesympatyczni i moralnie obrzydliwi: chodzi im tylko o korzyści majątkowe, napastowanie zgrabnych studentek, intrygi i oddawanie sympatycznych dziadków do domu starców. W efekcie na scenie nie ma komu kibicować, toteż w antrakcie kibicowałem Polsce, bo akurat grała z Armenią.
2. Poza zreferowaniem zawikłanej fabuły (dzieci chcą sprzedać stary dom, matka obraziła się na ojca, siostra uciekła od męża do rodziców, jeden z braci pije, drugi jest księdzem, a trzeci ma żonę Niemkę) reżyser nie wyłuskuje z dramatu żadnego problemu. Nie opowiada ani o ludziach, ani o świecie, który spsiał.
3. Zamiast symboliki jest kicz, na przykład: oto skoczna jarmarczna muzyka wywołuje na scenę postaci w letnich ubrankach, które dobierają się w pary i zaczynają tańczyć. Rychło tańczy cały zespół lubelskiego Teatru im. J. Osterwy, w kolejności alfabetycznej, ale nie wiedzieć czemu, sam Juliusz Osterwa nie wyszedł i nie zatańczył.