Artykuły

Elbląg. Andersen wg Żołyńskiego u Sewruka

W elbląskim teatrze trwają ostatnie przygotowania do niedzielnej (1 grudnia) premiery "Dziewczynki z zapałkami". - Jestem fanem "Gwiezdnych wojen" i ten nurt bardzo mnie interesuje, co próbuję przemycać do spektaklu. Idziemy w kierunku fantasy - mówi reżyser Cezary Żołyński.

Baśń Hansa Christiana Andersena jest przejmująco smutna. Biedna, zziębnięta dziewczynka umiera samotnie, choć wśród ludzi. Elbląski spektakl będzie jednak inny. Utrzymany w nurcie fantasy, z dekoracją steampunkową, wprowadzający nowe postaci ma nieść nadzieję. Tak chcą jego twórcy: reżyser Cezary Żołyński i scenograf Iza Toroniewicz.

Historię małego dziecka - tytułowej dziewczynki z zapałkami, która w wigilię Nowego Roku wędruje ulicami miasta próbując sprzedać choćby jedną wiązkę zapałek - zna chyba każdy. W baśni nikt nie zwraca uwagi na wynędzniałą postać. Dziewczynka z głodu i chłodu ma wizje: ciepłego pieca, przy którym może się ogrzać, stołu, przy którym wreszcie może najeść się do syta i babci, która unosi ją w ramionach do lepszego świata. Tak odchodzi, samotna, zapomniana dziewczynka z zapałkami.

Smutna historia na przedświąteczny czas?

- Nie chcieliśmy, by wszyscy się zapłakali więc jest trochę zmian - mówi Cezary Żołyński, reżyser elbląskiego spektaklu. - Baśń Andersena to tylko półtorej strony tekstu trzeba więc było coś dopisać. Doszło kilka fajnych postaci - zapowiada. - Jest zabawny burmistrz, który częstuje wszystkich pierniczkami. Są zabawni karabinierzy, a także para bogatych mieszczan. Bajka kończy się też optymistycznie, bo mimo, że dziewczynka odchodzi to odchodzi do lepszego świata, co pozostawia nadzieję - zapewnia reżyser. - Nadzieję też na to, że ludzie mogą się zmienić.

Akcja elbląskiej "Dziewczynki z zapałkami" dzieje się w...

- W mieście bliżej nieokreślonym. W odległej galaktyce, dawno, dawno temu, a może dzisiaj? - tu Cezary Żołyński zdradza swoją fascynację sagą Georga Lucasa. - Jestem fanem "Gwiezdnych wojen" i ten nurt bardzo mnie interesuje, co próbuję przemycać do spektaklu. Idziemy w kierunku fantasy.

- Szukaliśmy miejsca w mieście, które nie byłoby dookreślone, czyli bez bramy, przy której siedzi dziewczynka, bez ścian - uzupełnia scenograf Iza Toroniewicz. - Podążając za estetyką steampunkową odbiłam się od wnętrza zegara, bo to symbol ważny w spektaklu. W spektaklu zmierzamy do północy, bo to przecież wigilia Nowego Roku. W każdym mieście jest ratusz i wielki zegar, który wybija godziny - kontynuuje. - To stało się punktem wyjścia do scenografii i kostiumów, które połączone są z epoką wiktoriańską.

- Scenografia jest metalowa, która gra w kolorach i to powinno spodobać się dzieciakom - dodaje Cezary Żołyński. - Resztę dopowiadają miękkie kostiumy. Są też inne ciekawe rozwiązania - zdradza reżyser. - W spektaklu jest nie tylko żywy aktor, ale dochodzą do tego duże lalki - jawajki. Jest też wykorzystana technika teatru cieni i czarnego teatru, za pomocą którego można robić rzeczy magiczne.

Cezary Żołyński zapowiada, że "Dziewczyna z zapałkami" to spektakl familijny, w którym zarówno młody, jak i nieco starszy widz znajdzie coś dla siebie.

- Założenie było też takie, że spektakl ma być utrzymany w klimacie "Opowieści wigilijnej". Zobaczymy czy nam się udało - kończy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji