Artykuły

"Diva show" od kuchni: Jestem figlarną kobietą

KAMIL MAĆKOWIAK jako dziecko chciał być Tiną Turner, jako nastolatek... Heleną Modrzejiewską. - Nie jestem jak postać, którą gram w "Diva Show" - śmieje się aktor. - Producent w mojej głowie podpowiada: "Mordę zamknij, niech mówią, że to o tobie, i z ciekawości przychodzą i kupują bilety".

W autorskim monodramie Maćkowiak wchodzi w skórę 30-latka z osobowością borderline , którego uwielbienie dla Tiny Turner urosło do rozmiarów obsesji.

Bohaterowi "Diva Show" nie wystarcza już oglądanie teledysków i próby kopiowania gestów gwiazdy; on chce się stać Tiną Turner - zrealizować dziecięce marzenie i pogłaskać po głowie drzemiącego w nim kilkulatka. Historia chwiejnego emocjonalnie mężczyzny jest punktem wyjścia dla opowieści o samotności, relacjach z matką, skutkach wychowania w rozbitej rodzinie, ucieczce w narkotyki, poszukiwaniu tożsamości seksualnej.

Wyjście awaryjne. Pierwsza terapia

Podczas spektaklu w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych jest i strasznie, i śmiesznie. Maćkowiakowi udało się połączyć konwencję dramatu i stand-upu. Stworzyć teatralną mozaikę, wktórej nie brakuje osobistych doświadczeń. I chociaż odżegnuje się od podobnych interpretacji, w wywiadach dla "Gazety" można odnaleźć tropy pokazujące, że biografia aktora niekiedy przenika historię o zaburzonym 30-latku. W jednej z rozmów Maćkowiak przyznał, że wyrósł w presji bycia najlepszym. - Nawet miłość własnanie jest bezwarunkowa - mówił. - Musiałem zapracować na to, żeby się lubić. Całkiem się jeszcze nie poukładałem, ale jestem na dobrej drodze.

Wspominał również, że jako kilkulatek marzył, żeby być Tiną Turner.

- Chciałem śpiewać jak ona. Potem wymyśliłem, że lepiej się zaprezentuję na scenie, gdy będę tańczył. Stąd balet. Czuję, że wokresie dojrzewania nie radziłem sobie z emocjami. Uciekłem w granie. To było moje wyjście awaryjne. Pierwsza terapia.

Również sytuacja rodzinna bohatera wygląda podobnie do tej, o której opowiadał mi Maćkowiak. - Gdyby nie brak ojca, nie najszczęśliwsza sytuacja rodzinna może uniknąłbym psychologicznego dążenia do mocy? - zastanawiał się. - Chęć dowartościowania się, osiągnięcia sukcesu zeszłyby na dalszy plan. Jako chłopiec musiałem w fantazjach rekompensować sobie życie. To sprawiło, że chciałem być artystą. "Nad-człowiekiem", który byłby zawsze kochany i podziwiany. Marzenie o scenie pojawiło się, gdy miałem pięć łat. Chciałem być Tiną, której energia ponosi tłum.

Udało mu się zrealizować marzenie. Po dziesięciu latach zrezygnował z pracy w Teatrze Jaracza, gdzie kreował m.in. postać Wacława Niżyńskiego, wybitnego tancerza i choreografa, prekursora tańca nowoczesnego. Tłumaczył, że odejście nie jest zagrywką taktyczną pod tytułem: "Odchodzę, a teraz błagajcie mnie, żebym został". Podkreślał ogromną potrzebę zmiany. I zmienił się - również fizycznie. Na deskach AOIA nie przypomina już ani Niżyńskiego, ani Bartka Wilkosza z "Korowodu" Jerzego Stuhra, ani Damiana Rysia z serialu "Oficerowie". Ile Kamila Maćko-wiakajest w Divie? Bilety na monodram w AOIA są wykupione na kilka miesięcy do przodu, ale wciąż można próbować je upolować na www.divashow.pl.

W garderobie diwy

- To ja dla ciebie założyłam buty na obcasie, żeby cię wesprzeć w bieganiu w 18-centymetrowych szpilkach, a ty mnie witasz w skarpetkach!? - skarżę się, wchodząc do garderoby Kamila Maćkowiaka. Jego lateksowe czółenka leżą przy kanapie w kwiaty. Kamil pierwszy raz założył je na nogi dwa lata temu, kiedy w głowie zakiełkowała mu myśl o autorskim monodramie. Przyzwyczaił się do nich. W fundacji Kamila Maćkowiaka parzył w nich kawę i wyrzucał śmieci. - Dzisiaj poruszam się w tych butach tak, że ludzie nie reagują: "O, chłop na szpilach, cha, cha, cha" - mówi.

Aktor leży na krześle w szarych dresowych spodniach i czarnym T-shircie i poddaje się Karolinie, która nakłada mu kolejne warstwy makijażu. Trudno uwierzyć, że za kilka godzin Maćkowiak będzie Tiną Turner. Samo malowanie zajmuje półtorej godziny, bo -jak możemy usłyszeć na scenie - "materiał wyjściowy dupy nie urywa". Na skórze Kamila lądują balsam, korektor, baza pod podkład, baza pod cień, puderijeszcze jeden-pod oczy. -Jakie mamy rzęsy? - Kamil zaczepia Karolinę.

- Jakie chcesz - odpowiada dziewczyna.

- Ale nie te wycieruchy? - dopytuj e gwiazda. Dzień wcześniej podczas spektaklu ta część charakteryzacji spadła mu z twarzy. Spocił się bardziej niż zwykle, bał się euforii popremierowej. I tego, że sam za bardzo się rozluźni, i ekipa poczuje się zbyt pewnie. O ludziach, z którymi przygotowuje spektakl, mówi: "moje dzieci", mimo że większość jest od niego starsza.

- Wszyscy poza mną pierwszy raz pracują w teatrze - opowiada. - Każdy ma inne zajęcie. Dona jest urzędniczką, Jarek ma studio fryzjerskie.

Spektakl się udał, a publiczność jeszcze żywiej niż dotąd reagowała na monolog bohatera "Divy". - Pamiętasz scenę, w której wyliczam, jaki powinien być stereotypowy mężczyzna? - pyta. Pamiętam.

Maćkowiak: - Jedna z pań stwierdziła, że mężczyzna płacze, kiedy urodzi mu się syn. Albo w innej scenie wymieniam sławy, które miały osobowość borderline: Marilyn Monroe, Michaela Jacksona, Amy Winehouse. I nagle ktoś z sali krzyczy: "Kamil Maćkowiak!". A ja wtedy mówię: "Kto? Nie znam człowieka". To zabawne, że myślą, że jestem moim bohaterem. Jeśli ktoś choćby w minimalnym stopniu zna mój życiorys, wie, że nie byłem nigdy drag queen, nie jestem z rozbitej rodziny i nie myślę o sobie jako o przegranym frustracie.

- Zupełnie nie wiedzieć czemu - wtrąca Karolina.

- Lecisz z premii! - żartuje Kamil.

- Ciesz się, że masz drugą pracę. Relacje z matką i ojcem to uniwersalne tematy. Na pewno jest w tej postaci coś ze mnie. Fajnie, że ludziom zaciera się granica.

Nie jestem samotny

Kamil podkreśla, że "Niżyński" był dla niego bardziej osobisty niż "Diva". - Nie wyobrażam sobie, że przed tamtym spektaklem mógłbym z tobą rozmawiać, gdy mnie ktoś maluje, i patrzeć, jak po charakteryzatorni krząta się ekipa. Teraz mam większy dystans - mówi.

Jako dziecko chciał być Tiną Turner, ale już jako nastolatek... Heleną Modrzejewską. - Nie jestem więc taki jak postać, którą gram - śmieje się. - Producent w mojej głowie podpowiada: "Mordę zamknij, niech mówią, że to o tobie, i z ciekawości przychodzą i kupują bilety".

Za chwilę Kamil będzie instruował Karolinę: - Pomaluj powiekę ciemniejszym cieniem.

Karolina dmucha mu w oko. Widać, że nadają na tych samych falach.

Początkowo spektakl miał być o Amy Winehouse, ale Maćkowiak potrzebował pozytywnej postaci. Kiedyś brał też pod uwagę Lady Gagę i Madonnę. Tina wygrała dzięki charyzmie i charakterystycznych ruchom. - Nie mam w sobie tęsknot do śpiewania ani obsesji na punkcie Tiny - tłumaczy Kamil. - Po prostu najlepiej pasowała do idei spektaklu.

- Ludzie wierzą, że opowiadasz im o sobie-mówię.

- Nie jestem literatem, nie umiem pisać poza własną wrażliwością, ale poza życiorysem już tak. Niech myślą, że gram siebie. Nie bez powodu wprowadziłem archiwalne projekcje.

- Ty masz dziewczynę albo chłopaka?-pytam.

- No nie, nie będę odpowiadał na pytania z życia osobistego!

- Chciałam ci tylko powiedzieć, że po każdym spektaklu twoje szansę na związek maleją.

- Aaaa, to. Nie jestem samotny od dwóch lat. Ale dlaczego tak myślisz? Zobacz, ile trzeba mieć dystansu i ironii, żeby o sobie w ten sposób opowiadać. Świadomość własnych zaburzeń jest wartością. W moim poczuciu takie uzewnętrznianie się, gdyby to faktycznie była moja historia, byłoby atutem.

I chociaż Kamil odżegnuje się od czytania "Divy"jako spektaklu o jego losach, przyznaje, że nie dotknąłby pewnych tematów, gdyby nie przerobił ich sam. Dotyczy to lęku przed odrzuceniem, strachu przed samotnością.

- Ale nie mam osobowości borderline! - broni się nieatakowany. - Chociaż 80 proc. ludzi może znaleźć w sobie jakiśjej kawałek. Kiedyś dotyczyły mnie punkty "niestabilny obraz własnego ja" i "uzależnianie oceny siebie od zdania innych". Po sześciu łatachjestem u schyłku terapii. Mam silnie zbudowane życie osobiste, wiem, do czego wracam. Zrozumiałem, że praca powinna być jednym z elementów, a nie całym życiem. Nie robię sobie teraz na scenie autoterapii...

-Teraz?

- Robiłem przez lata. Czasem podejmowałem w teatrze tematy, które ocierały się o moje doświadczenia. Każdą postać buduję na swojej wrażliwości, na własnych emocjach. Grzebię w sobie.

Stara drag queen

Kamil zerka w lustro. - Nie miałbym przyjemności z malowania się. Zobacz, jak ja wyglądam - pokazuje dres. - Daleko mi do szafiarek i youtuberów. Fashion Week mi wisi koło pisi.

- Jak zareagowałeś na swój widok w lustrze, gdy po raz pierwszy byłeś całkowicie ucharakteryzowany?

Kamil milknie, ekipa się śmieje. - Myśleliśmy, że trzeba będzie zadzwonić po pogotowie - odzywa się Jarek, kierownik planu, odpowiedzialny również za fryzurę diwy. - Byłem załamany - wspomina Kamil. - Wyglądałem jak stara drag queen, mimo że make-up był dużo delikatniejszy.

Na wieszaku stojącym w rogu wisi dżinsowa kurtka z dżetami i kolcami na ramionach. Wszystkie ubrania były zamawiane i szyte na wymiar. Na desce do prasowania silikonowe piersi. Rozglądam się po pokoju. - Masz chyba największe cycki w AOIA - zauważam.

- A wcześniej miałem jeszcze większe - mówi Kamil. - Zrezygnowałem z nich, bo wyglądałem jak dojna krowa.

Przerwa w charakteryzacji. Aktor wyciąga papierosa i pije przez słomkę sok jablkowy z tygryskiem na opakowaniu. Za chwilę -jak stereotypowe kobiety - pogadamy sobie o paznokciach.

Karolina piłuje sztuczne pazury, usuwa z płytki kwiatki. - Chciałem odrywać paznokcie w trakcie spektaklu - opowiada Maćkowiak. - A tipsów, których używaliśmy na początku, nie tylko nie mogłem zdjąć na scenie, ale także pozbyć się po występie. Przez 20 minut moczyłem łapy w acetonie i czekałem, aż się rozpuszczą.

Zamyśla się. - Nigdy nie chciałem być kobietą - mówi po chwili. - Ale mój bohater też nie. On chce być konkretną kobietą.

Do garderoby wpada Kasia ze stanikiem; to autorka scenografii i kostiumów. - Podkład nie chciał zejść - żali się.

- A z tyłu biustonosz był też ubrudzony cieniem.

Jarek wstrzykuje Kamilowi oliwę do nosa. Na struny głosowe.

- Tym razem dal mi chyba porcję z papryczką chilli - zauważa aktor. Karolina maluje mu paznokcie na krwistoczerwony kolor.

Ćpa Tinę

Przed drugą przerwą na papierosa Maćkowiak opowiadajak trudno było mu się zabrać do pisania scenariusza. Skończył go w półtora miesiąca.

- Nosiłem go w głowie dwa lata - wspomina. - Przeszedł w tym czasie ogromną transformację. Miałem opór, żeby uruchomić laptop i zacząć pisać. Ajak już to zrobiłem, to bałem się oceny. Wiedziałem, że tekst ma działać nie w czytaniu, ale na scenie, i jak chcę go zagrać.

Maćkowiak jest nie tylko aktorem i scenarzystą "Divy", ale również reżyserem i producentem. Zależało mu na pokazaniu bohatera, który od dziecka jest uzależniony. - Ćpa Tinę - objaśnia.

- Już jako mały chłopiec uruchomił w sobie mechanizm, który aktywował późniejsze stany.

Przypominam sobie mój sen sprzed kilku dni. - Miałam ci powiedzieć, że cię nienawidzę - mówię do Kamila. - Przez ciebie śnią mi się koszmary. Po premierze ty jako Tina krążyłeś mi przed oczami i śpiewałeś "Rolling On The River" w czerwonej kiecce z frędzlami. A o mózg odbijały mi się jak refren słowa; "osobowość borderline, osobowość borderline...". Przed czwartą zerwałam się z łóżka i zapaliłam światło.

Jest wyraźnie zadowolony. - Inni widzowie też przeżywali ten spektakl - mówi dumnie. - Wyszli z AOIA z poczuciem, że im się podobało, a potem zaczęli tym monodramem żyć, odkryli, że ich dotknął. Wracają obrazy, skojarzenia. Dla mnie jako twórcy to super.

Napisał 60 stron scenariusza; do spektaklu weszło 28. - Inaczej monodram musiałby trwać cztery godziny. Ale nie myślałem: "O Jezu, moje małe arcydziełko jest coraz chudsze".

Wyrzucił scenę, która wydawała mu się najlepsza literacko - o budzącej się w dziecku seksualności. - To aktualny temat... - waha się. - Nie chciałbym zabierać głosu w tej dyskusji, a ta część spektaklu miała pokazywać, że dziecko nie zawsze jest niewinne, a rodząca się w nim świadomość prowokuje chęć uwodzenia.

To nie jedyna zmiana. Zainspirowaną biografią Janis Joplin scenę, w której mówi do kamery internetowej, że musi zagłuszyć ciszę kimkolwiek, czymkolwiek, początkowo zamierzał grać na scenie. - Półtora tygodnia przed premierą stwierdziłem, że nie mogę wystąpić z tym na żywo - opowiada. - Nagrałem się komórką wbiurze fundacji, żeby pokazać chłopakom z techniki, jak wyobrażam sobie realizację. I właśnie to pierwsze nagranie znalazło się w spektaklu. Chciałem, żeby ten monolog byl słodko-gorzki, a cały spektakl - niejednoznaczny. Chłopcy odpowiedzialni za multimedia zrezygnowali z opcji "sen", żyli tymi projektami.

Jarek: - Rozumiałbym to, gdyby chociaż byli naćpani.

Mamo, mamo, widzisz mnie?

Kamil ćwiczy głos, jakby był śpiewakiem operowym. W charakteryzatorni czuć zapach lakieru do paznokci. Aktor macha palcami.

- Czy mogę zaczesać włosy do tyłu, skoro masz chwilę wolną? - pyta Jarek i przystępuje do dzieła.

Papieros. - Czy Kasia włożyła cycki do biustonosza? - dopytuje Kamil. - Muszę wyjść na scenę, żeby coś poczuć.

Oglądamy jedną z projekcji. -Stary, masz takie nogi, że pól Łodzi ci zazdrości - komentuję, patrząc, jak Maćkowiak-Turner przechadza się po bruku. Po jego minie widzę, że podobne uwagi sprawiają przyjemność nie tylko kobietom.

Aktor siada przed lustrem i do kamery mówi: "Mamo, mamo, widzisz mnie?". Wszystko działa. Możemy wracać do garderoby. - Idę założyć stringi - oznajmia i chowa się w łazience. W toalecie zaczyna śpiewać "Rolling On The River". Wejdzie w gorsecie i rajstopach. Specjalnie do tej roli schudł sześć kilogramów. Planował osiem.

- Czemu nóg nie ogoliłeś? - udaję oburzenie.

- Moja Tina to taka dzikuska trochę - żartuje. - Jestem figlarną kobietą.

Kamil wkłada czarno-srebrną kusą sukienkę z cekinów. Za chwilę Jarek będzie mu wpinał wsuwkami "bobra". Stylizowanie peruki zajmuje mu zwykle około 20-30 minut. Ta jest z naturalnych włosów. Kamil zamówił jeszcze jedną, ze sztucznych, bo nie był zadowolony z objętości. - Wyglądałem w niej jak człowiek pierwotny - krzywi się.

- Peruka ze sztucznych włosów wygląda jak mop. - Jarek nie przerywa czesania. - Z tą z naturalnych jesteś w stanie zrobić wszystko. Włosy pracują, gdy Kamil jest na scenie.

Kamil: - Drżę o każdy, który wypada.

- A o własne? - dociekam.

- Własne rwę z głowy podczas każdego spektaklu. Karolina, już jestem czerwony - stęka.

- No dobrze - zbywa go dziewczyna.

- Ale ja nie gram Pocahontas!

Powietrze wypełnia się zapachem lakieru do włosów. Kamil jeździ językiem po policzkach, uśmiecha się szeroko, przygotowując mięśnie twarzy.

- Muszę siku, póki jest Jarek - zrywa się.

Kierownik planu uśmiecha się szeroko: - To najmilsze zadanie. Aktor wraca z pustym pęcherzem, ale za to w zielonych croeksach na stopach i zwraca się do Karoliny: - Zrób rzęsy, oko i jeszcze fajka przed konturówką.

Dziewczyna nakłada kolejne warstwy pudrów i korektorów. Poprawka oka, przyklejanie sztucznych rzęs. Do spektaklu zostało dziesięć minut. Jeden z czerwonych paznokci odpadł, nie ma czasu na malowanie nowego. Może klej wytrzyma? Dona zakłada Kamilowi buty, Karolina wkłada mu papierosa do ust. Aktor podrywa się i sprawdza, czy wysokość statywu na mikrofonjest odpowiednia. Siada przy oknie, podnosi ręce do góry, Dona wyciera go pod pachami. Maćkowiak ćwiczy przed lustrem.

Za chwilę wyjdzie na scenę tanecznym krokiem i będzie uwodził widzów.

***

KAMIL MAĆKOWIAK

Urodził się w 1979 roku w Bydgoszczy. Aktor teatralny, filmowy i telewizyjny; w 1998 roku ukończył szkołę baletową w Gdańsku (dyplom Tancerza Scen Polskich), a w 2003 - Państwową Wyższą Szkołę Filmową Telewizyjną i Teatralną w Lodzi. Przez dekadę byl związany z Teatrem im. Jaracza, gdzie grał m.in. postać Wacława Niżyńskiego, wybitnego tancerza i choreografa, prekursora tańca nowoczesnego. Zagrał też m.in. w serialu "Oficerowie" i "Korowodzie" Jerzego Stuhra; na początku 2011 roku powołał do życia Fundację Kamila Maćkowiaka

Maćkowiak jest nie tylko aktorem i scenarzystą "Divy", ale również reżyserem i producentem

***

WARTO WIEDZIEĆ

Osobowość bordeline

Typ osobowości, dla której charakterystyczne są wahania nastroju i napady gniewu; ludzie z osobowością borderline mają skłonność do tworzenia niestabilnych, silnie emocjonalnych związków, boją się odrzucenia, są autoagresywni, towarzyszy im chroniczne uczucie pustki - nie potrafią odnaleźć sensu w życiu. Charakterystyczne: zaburzenia tożsamości, impulsywność w co najmniej dwóch sferach, które mogą być autodestrukcyjne (np. wydawanie pieniędzy, seks, nadużywanie substancji).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji