Artykuły

Czego boi się Jan Klata

Do niedawna ataki przeciw artystom i ich sztuce były bardziej lub mniej przypadkowymi ekscesami obrońców moralności. Dziś galerie i teatry zostały zidentyfikowane jako przyczółki wroga i wskazane jako cele do zdobycia - pisze Joanna Krakowska w Gazecie Wyborczej.

Myślenie przez analogię jest bałamutne, wiadomo. Co z tego jednak, skoro przy okazji ostatnich napięć wokół Starego Teatru analogie nasuwają się same. Roman Pawłowski przytaczał filipiki zamieszczane w "Dzienniku Polskim" w latach sześćdziesiątych przeciwko Konradowi Swinarskiemu, którego nazwisko ta sama gazeta wypisuje sobie teraz na sztandarach, wysyłając krzykaczy przeciwko Janowi Klacie. Prof. Krystyna Duniec przypominała ostatnio (podczas wykładów otwartych w Instytucie Teatralnym), jak w 1925 r. bojówki młodzieży endeckiej nękaniem i wyciem wymusiły na dyrektorze Teatru im. Słowackiego zdjęcie z afisza "Śmierci na gruszy" Wandurskiego. W Starym Teatrze jak dotąd zdejmowanie premier odbywało się na skutek decyzji władz partyjnych za czasów PRL-u.

Decyzja Jana Klaty o zdjęciu z afisza "Nie-Boskiej komedii. Szczątków" Olivera Frljicia na dziesięć dni przed premierą w atmosferze nagonki na teatr - uzasadniana względami bezpieczeństwa - wydawałaby się może przedwczesna i bojaźliwa.

Tyle tylko, że sytuacja wokół Starego Teatru wpisuje się w cykl pełnych nienawiści akcji, które wykraczają daleko poza teatr. Od czasu słynnej "panakmicicowej" szarży Daniela Olbrychskiego przeciw wystawie w Zachęcie obserwujemy poszerzanie pola walki i eskalację agresji. Bagatelizowanie sytuacji staje się więc niebezpieczne, biorąc pod uwagę ciąg zdarzeń, w których pojawiają się zbieżne (antysemickie, homofobiczne, ksenofobiczne, nacjonalistyczne, paranoiczne, świętoszkowate) motywy i motywacje: wtargnięcie na wykład Magdaleny Środy, atak na Zygmunta Baumana, pobicie kuratora Muzeum Współczesnego we Wrocławiu, spalenie Tęczy, zaangażowanie parlamentarzystów w pisanie doniesień do prokuratury przeciw artystom. I nade wszystko absurdalna kampania Kościoła przeciw czemuś, co nazwano "ideologią gender"...

Do niedawna ataki przeciw artystom i ich sztuce były bardziej lub mniej przypadkowymi ekscesami obrońców moralności. Dziś galerie i teatry zostały zidentyfikowane jako przyczółki wroga i wskazane jako cele do zdobycia (ostatni przykład to list Elżbiety Morawiec,prawicowej krytyczki teatralnej, opublikowany na łamach tygodnika "Do Rzeczy").

W tej sytuacji decyzję Klaty o zdjęciu z afisza przedstawienia radykalnego i krytycznego można było odebrać jako gest uznania zagrożenia, sygnał, że sytuacja jest poważna i poradzenie sobie z nieuchronnym atakiem na teatr przerasta siły i możliwości jego dyrekcji.

W takiej interpretacji decyzja Jana Klaty byłaby gestem o znacznej politycznej sile - zwróceniem się do państwa i społeczeństwa o ochronę teatru, i szerzej - o podjęcie realnych działań przeciw rozszalałym dementorom krążącym po Polsce w przebraniu wszechpolaków, posłów, a ostatnio teatromanów.

Na potrzeby takiej interpretacji także można znaleźć nie tak znów odległą analogię. Kiedy w marcu 1979 r. bojówka esbecka napadła na mieszkanie Jacka Kuronia, gdzie odbywał się wykład Towarzystwa Kursów Naukowych i pobiła brutalnie kilkoro obecnych, decyzją organizatorów wykłady latającego uniwersytetu na pewien czas zawieszono. To nie historyczne nadużycie - to przykład, że z sytuacją krytyczną można konfrontować się, ujawniając własną bezsilność wobec przemocy. Jeśli odpowiedzią na to stanie się społeczna solidarność, gest będzie politycznie skuteczny.

Paradoksalnie, decyzja Jana Klaty odwróciła uwagę od ksenofobicznej agresji, a skierowała ją na lęki: te, które ją podyktowały, te, które wywołuje, i te, które dopiero zaczną działać i zbierać żniwo. Bo jeśli decyzję spowodował lęk przed publicznością, to znaczy, że teatr zawiódł jako medium społeczne. Jeśli lęk dyktujący tę decyzję wzbudził temat przedstawienia, czyli radykalne podjęcie kwestii polskiego antysemityzmu, to trzeba natychmiast zmienić dyrektora Starego Teatru. I jeśli to lęk przed służbowymi konsekwencjami każe teraz zespołowi powstrzymywać się od wszelkich komentarzy na temat sytuacji w teatrze, to znaczy, że teatr zawiódł jako wspólnota.

Jedno jest pewne: po tej decyzji kryzys jest poważniejszy niż przed decyzją. Żeby go przezwyciężyć, trzeba się najpierw dowiedzieć, czego naprawdę boi się Jan Klata.

***

Joanna Krakowska pracuje w Instytucie Sztuki PAN i redakcji i redakcji "Dialogu"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji