Artykuły

Warszawa. Anieszka Glińska w Gazeta Cafe

- Mam najlepszy zespół teatralny w Europie Środkowej, nie tylko aktorski - mówiła w środę na spotkaniu w Gazeta Cafe Agnieszka Glińska, dyrektorka artystyczna Teatru Studio, podkreślając, że to miejsce, przez krytyków okrzyknięte jako jeden z najciekawszych obecnie teatrów w Warszawie, "ożyło" dzięki pracy wielu osób, jej współpracowników, którzy "robią to z entuzjazmem, dlatego się udaje".

- Wchodzę do Teatru Studio, a tam na parterze debata, na piętrze spotkanie, na nowej scenie w Modelatorni spektakl! A po przedstawieniu jeszcze koncert - zachwycał się prowadzący spotkanie Remigiusz Grzela.

- Nie chciałabym być dyrektorem jakieś smutnej instytucji - żartowała.

Niełatwo było wczoraj namówić Agnieszkę Glińską na opowieści o próbach "Wiśniowego sadu" (premiera 16 grudnia w Teatrze Studio). Tłumaczyła, że to taki etap pracy, że reżyser nie powinien za dużo mówić, bo później będzie z tego przez recenzentów rozliczany. - Na pewno idę za Czechowem, nie wymyślam sensów, nie dopisuję nic - podkreśliła.

Była też chwila wspomnień. Reżyserka próbowała wymienić te spektakle, które ją ukształtowały. A na tej niespecjalnie długiej liście znalazł się m.in. "Lunatycy" Krystiana Lupy - przedstawienie, które oglądała kilkanaście razy, pracując jako młoda reżyserka w Starym Teatrze w Krkowie. Przyznała, że jest wybredna i rzadko jej się coś podoba w teatrze albo w kinie. I bywa też zazdrosna o spektakle. Dlatego unika oglądania w teatrze Czechowa wyreżyserowanego przez kogoś innego.

14 grudnia w "Gazecie" ukaże się specjalny dodatek poświęcony Teatrowi Studio i premierze "Wiśniowego sadu", a w nim obszerne fragmenty rozmowy z Gazeta Cafe

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji