Artykuły

Dwie wielkie premiery oper Verdiego w Berlinie

Trzeba posłuchać, jak Daniel Barenboim dyryguje "Trubadura", a Noel Bouley śpiewa Falstaffa - pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.

Anna Netrebko w blond peruce, Placido Domingo jako morderca fajtłapa, wspaniała kreacja dyrygencka Daniela Barenboima - "Trubadur" w Staatsoper w Berlinie to jedno z najdziwniejszych przedstawień, jakie zdarzyło mi się oglądać. Reżyser Philipp Stölzl postanowił tę koturnową tragedię wystawić w konwencji slapstickowej komedii. Istotnie, trudno jej perypetie traktować dziś serio. Zawikłane libretto, nieprawdopodobne zdarzenia, trup ściele się gęsto - "Trubadur" w swej warstwie dramaturgicznej ociera się o absurd. W inscenizacji Stölzla wszystko jest celowo przerysowane i wzięte w żartobliwy nawias. Reżyser odwołuje się do pamięci widza wychowanego na gagach Filipa i Flapa, braci Marx, na Kaczorze Donaldzie, komediach Mela Brooksa i "Nieustraszonych pogromcach wampirów" Polańskiego. Solistów i chór traktuje jak marionetki trzęsące perukami, sukniami i krezami. Ich gesty i miny są żywcem wzięte z arsenału niemego kina. W pierwszej scenie Ferrando, dowódca straży zamkowej, opowiada grupie żołnierzy (chór) tragiczne dzieje hrabiów di Luna - Stölzl robi stopklatki i slow motion, posługuje się grą cieni na ścianie dekoracji, która służy jako ekran do multimedialnych projekcji. Przestraszeni własnymi odbiciami dworzanie rzucają się do ucieczki. Inna scena - gdy Leonora (Anna Netrebko) słyszy dzwon śmierci, nad jej głową pojawia się cień topora i czapki kata. Ujęcie jak z filmu animowanego. Ale w tej komedii czarny charakter, Hrabia di Luna (Placido Domingo), nie ma w sobie nic groźnego - zaraz potem pojawia się na scenie, powłócząc nogami i ciągnąc topór za sobą.

Barenboim i inni

Koncepcja Stölzla, wywodząca się z tzw. regietheater, czyli subiektywnej wizji utworu, aczkolwiek atrakcyjna, ma kilka wad. Między kochankami - Leonorą i Manrikiem - nie ma miłosnego iskrzenia. Hrabia di Luna przypomina żałosnego stalkera. W rezultacie napięcie siada. Inscenizacja pozostaje też w konflikcie z muzyką Verdiego, która jest prawdziwie dramatyczna i poruszająca. Na scenie widzimy komedię, muzyka zaś uderza w mroczny, tragiczny ton. Może dlatego w finałowym akcie reżyser ograniczył gagi i farsową wymowę, ustępując pola muzyce.

Stölzl, zanim zaczął reżyserować opery, kręcił filmy, m.in. "Północną ścianę" o tragicznej wyprawie alpinistów na Eiger. Robił też teledyski do piosenek Rammsteina i Madonny. Opery reżyserował w prestiżowych miejscach - na Festiwalu w Salzburgu, Wiener Festwochen, teatrach w Bazylei, Stuttgarcie, Deutsche Oper w Berlinie. W berlińskiej Staatsoper zrealizował "Orfeusza w piekle" i "Latającego Holendra", korzystając z multimediów dla wykreowania obrazów w klimacie Caspara Davida Friedricha i filmów grozy. W "Trubadurze" scena z żołnierzami to jakby "Straż nocna" Rembrandta, drugi akt w obozie cygańskim kolorystyką i kompozycją obrazu do złudzenia przypomina hiszpańskie malarstwo rodzajowe z czasów baroku, ale widziane w krzywym zwierciadle.

Jeśli nie dla samej inscenizacji, to na pewno warto wybrać się do Berlina dla Daniela Barenboima i Staatskapelle Berlin, która pod jego batutą gra z nerwem, z iście południową energią i brawurą. Wspaniała kolorystyka orkiestrowa, precyzyjne, roztańczone smyczki, lekko i czysto grająca blacha - po prostu zachwyt dla uszu.

Występ Anny Netrebko w premierowym przedstawieniu nieco rozczarował - w pięknej arii "Tacea la notte placida" jej głos brzmiał niepewnie, a intonacja pozostawiała wiele do życzenia. Była to pierwsza Leonora w jej karierze - to jedna z najtrudniejszych partii w sopranowym repertuarze. 73-letni Placido Domingo, ostatni ze słynnych trzech tenorów, który wciąż pojawia się na scenie, w młodości śpiewał w "Trubadurze" tenorowego Manrica; w Berlinie zadebiutował w tej operze jako Hrabia di Luna - artysta od pewnego czasu śpiewa również partie barytonowe (karierę wokalną zaczął jako baryton). Ma wspaniałą dykcję i prezencję sceniczną, jego Hrabia di Luna aż kipiał energią i zaangażowaniem, choć głos Dominga - jego precyzja i siła - już nie jest taki jak kiedyś. Najmocniejszym punktem obsady była rosyjska mezzosopranistka Marina Prudenskaya jako Azucena - z pewnością warto zapamiętać to nazwisko. To głos mocny, świetnie ustawiony, ekspresyjny - prawdziwy mezzosopran dramatyczny. Blado wypadł Manrico, główny bohater, w poprawnym wykonaniu Gastona Rivero.

Dwie opery w jednym mieście

W Berlinie funkcjonują dwie sceny operowe. Przed rokiem 1989 Deutsche Oper zaspokajała kulturalne ambicje mieszkańców Berlina Zachodniego. Aktualną siedzibę otwarto w 1969 roku, tuż po tym, jak władze NRD odcięły się murem od kapitalistycznych Niemiec. We wschodniej części działały Staatsoper Unter den Linden i Komische Oper. Po integracji Niemiec władze Berlina postanowiły utrzymywać wszystkie te sceny. Komische Oper specjalizuje się w lżejszym repertuarze (najnowsza premiera to musical Leonarda Bernsteina "West Side Story", który wyreżyserował Barry Kosky). Staatsoper i Deutsche Oper opierają się na klasycznym repertuarze. Jeśli rywalizują ze sobą, to raczej o wysokość miejskiej dotacji. Kirsten Hehmeyer z Deutsche Oper twierdzi, że każdy z tych teatrów ma swoją publiczność, która wciąż odzwierciedla stary podział Berlina na części wschodnią i zachodnią.

Staatsoper firmuje swoim wielkim nazwiskiem Daniel Barenboim, od 20 lat jej dyrektor artystyczny. Jego odpowiednikiem w Deutsche Oper jest szkocki dyrygent Donald Runnicles. Oba teatry grają "Ring" Wagnera, Verdiego, Donizettiego, nie stronią od Janaczka i klasyki XX wieku - pod koniec stycznia przyszłego roku Staatsoper szykuje premierę "Katii Kabanowej" pod dyrekcją Simona Rattle'a. Deutsche Oper podjęła ryzyko wystawienia "Billy'ego Budda" Benjamina Brittena, kompozytora mało znanego berlińskiej publiczności. Staatsoper wydaje się bardziej progresywna, jeśli chodzi o współczesny repertuar, choć i Deutsche Oper nie stroni od nowości i prowadzi scenę eksperymentalną.

Młody brzuchacz

Deutsche Oper potraktowała Verdiego i 200. rocznicę jego urodzin po królewsku. Wystawiono aż siedem oper włoskiego mistrza gatunku, wznowienia "Don Carlosa", "Makbeta", "Otella", "Traviatę", "Rigoletta" (z Andrzejem Dobberem) oraz dwie premiery - "Nabucca" i "Falstaffa", którego z dużym poczuciem humoru wyreżyserował Christoph Loy. Jego "Falstaff" rozgrywa się w domu starców. Tam właśnie mieszka emerytowany śpiewak Falstaff, samochwał, pies na kobiety i tyran cierpiący z powodu starczej bezczynności.

Koncept ma historyczne uzasadnienie - Verdi skomponował "Falstaffa", opartego na Szekspirowskich "Wesołych kumoszkach z Windsoru", mając ponad 80 lat. W tym samym czasie nosił się z zamiarem sfinansowania w Mediolanie domu dla muzyków seniorów. Dla Christopha Loya inspiracją był także dokumentalny film Daniela Schmida "Il Bacio di Tosca", nakręcony w 1984 roku we wspomnianym, ufundowanym przez Verdiego domu starców dla muzyków. W starym ciele młody duch - zdaje się mówić Loy. Przecież nikt nie rodzi się stary. Falstaff chce poderwać panią Ford, mota więc intrygę. Jego ulubienica w tym samym czasie wymyśla z przyjaciółkami sposób na to, aby utrzeć mu nosa. Zabawa powoduje, że w starcach zaczyna grać młoda krew. Śpiewacy grający pensjonariuszy domu starców zrzucają więc wyliniałe ubrania i siwe peruki, spod których wyłaniają się ich młodzieńcze twarze i sylwetki - Loy obsadził w głównych rolach wokalistów młodego pokolenia. Rewelacyjnie wypadł śpiewający Falstaffa 29-letni Amerykanin Noel Bouley, który swoją kreacją zaprzeczył tezie, iż tę partię może śpiewać wyłącznie bardzo dojrzały baryton. Bezbłędny wokalnie, obdarzony prawdziwą vis comica i - tak jak chciał Verdi - pancione, czyli brzuchacz.

*Giuseppe Verdi, "Trubadur", reż. Philipp Stölzl, dyrygent Daniel Barenboim, Staatsoper Berlin

*Giuseppe Verdi, "Falstaff", reż. Christoph Loy, dyrygent Donald Runnicles, Deutsche Oper Berlin

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji