Artykuły

Boski przegląd

Najważniejszy przegląd polskiego teatru - VI Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia w Krakowie podsumowuje Tomasz Kaczorowski z Nowej Siły Krytycznej.

Skończyła się szósta edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia - jednego z najciekawszych i najważniejszych przeglądów polskiego teatru. Krakowski festiwal zawsze wzbudza emocje, ponieważ najgłośniejsze spektakle są poddawane ocenie międzynarodowego jury. Jest to doskonała okazja do zweryfikowania często zbyt pochlebnych lub nad wyraz negatywnych ocen polskiej krytyki. Bez wątpienia polskie środowisko teatralne zostało zdominowane przez: Warlikowskiego, Strzępkę, Kleczewską, Klatę I w tym roku nie zabrakło przedstawień ich autorstwa, ale do głównego nurtu konkursowego, nazywanego Infernem, zaproszono również Ewelinę Marciniak (zeszłoroczną debiutantkę), Pawła Passiniego i Michała Zadarę (reżyserów nieutożsamianych z mainstreamem).

Hańba!

Boska Komedia stała się momentem próby dla skandalu sprzed miesiąca, który miał miejsce na Dużej Scenie Starego Teatru. Okrzyk "hańba!" został chyba najpopularniejszym hasłem, które zostało przyjęte przez wszystkich bywalców Starego Teatru - zarówno dla tych, traktujących je poważnie, jak i dla tych, którzy nie mogą powstrzymać śmiechu na myśl o proteście na skądinąd w ogóle niebulwersującym spektaklu w reżyserii Jana Klaty "Do Damaszku". Zastanawiałem się, co będzie się działo w trakcie festiwalu, skoro przyjadą tak kontrowersyjne przedstawienia jak "Na Boga!", "Kabaret warszawski", "Courney Love", nie stroniące od oskarżeń, wulgaryzmów i nagości. Czy każdy spektakl był przerywany? Bynajmniej.

Tymczasem "Do Damaszku" zostało do części konkursowej Boskiej Komedii. Wydaje mi się, że spektakl Klaty znalazł się na festiwalu z powodu wspomnianej afery. Gdyby bowiem decydowała jakość - na Boską przyjechać powinien wrocławski "Titus Andronikus", rzecz o tym, jak dwa skonfliktowane narody patrzą na siebie. A "Do Damaszku"? Nie zgadzam się z większością krytyki, że jest to spektakl nie do zniesienia, ani z protestującymi, że godzi on w rozmytą i nieokreśloną wartość nazywaną "polskością". Ma on może trochę dłużyzn, ale to przejmujący traktat o doli artysty, który musi balansować pomiędzy przeżyciem w konsumpcyjnym świecie, a tworzeniem "wysokiej sztuki". Jednak to z pewnością nie jest najlepszy spektakl w dorobku Klaty.

Pewniacy

Wśród faworytów jednym tchem byli wymieniani Krzysztof Warlikowski z "Kabaretem warszawskim" i Kornel Mundruczo z "Nietoperzem", czasem również "Courtney Love" Strzępki i "Amatorki" Marciniak. Decyzją międzynarodowego jury, wielkimi zwycięzcami zostały: "Nietoperz" (dwie nagrody) i "Courtney Love" (również dwie). Wielkim przegranym okazał się zeszłoroczny zwycięzca Boskiej Komedii - Teatr Nowy w Warszawie. Ten fakt zaskakuje, bo Magdalena Cielecka zostawiła inne aktorki daleko w tyle i to ona zasłużyła, jako niesamowita i energetyczna Sally Bowles, na nagrodę dla najlepszej aktorki.

Zawiodła mnie "Podróż zimowa" Mai Kleczewskiej - powracające echo toksycznych więzi rodzinnych, okrutnego porządku społecznego i dzikich instynktów, co było już obecne w rewelacyjnej zeszłorocznej "Burzy". Dziwi mnie wobec tego fakt, że "Amatorki", które potraktowały prozę Elfriede Jellinek jako intertekstualną i metateatralną grę z widownią (zupełnie inaczej niż u Kleczewskiej), wrzucając ją w przerysowany świat i wymagający zmierzenia się z nim, nie zdobyły żadnej nagrody.

Całkowicie zasłużoną główną nagrodę festiwalu zdobył TR Warszawa. Jeszcze nikt dotąd w Polsce nie poruszył problemu eutanazji w sposób tak lekki i poważny zarazem, nie opowiadając się po żadnej stronie sporu, balansując na granicy wielu form teatralnych (od operetki do naturalistycznego aktorstwa). Te niekonwencjonalne zestawienia odsyłają gdzieś do tradycji gombrowiczowskiej "Operetki". Grzegorz Jarzyna nie przypuszczał chyba, że efekt połączenia węgierskiego humoru pełnego absurdów i sprzeczności z pracowitością warszawskiego zespołu przyniesie aż tyle sukcesów.

Również "Courtney Love" Pawła Demirskiego w reżyserii Strzępki mogę określić mianem spektaklu doskonałego. Wrocławskie przedstawienie - zwycięzca Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej - kontynuuje myśli, zapoczątkowaną w wałbrzyskim "O dobru". To przejmująca i prowokująca fantazja o zniewoleniu przez media, presji wielkich trustów muzycznych i próbą poszukiwania człowieczeństwa, do których punktem wyjścia była wokalistka i skandalistka, Courtney Love, żona Kurta Cobaina. Zespół aktorski tworzył na żywo muzykę granych przez siebie artystów i reinterpretował ją, doskonale wiedząc, kiedy należy być doskonałym, a kiedy wydobywać same fałszywe dźwięki, tworząc narrację równoległą do stanów postaci.

Nadzieja

Za największą niespodziankę uznaję "Love&information" - spektakl dyplomowy IV roku Wydziału Aktorskiego PWST we Wrocławiu, który wyreżyserowała Monika Strzępka. Z ogromną przyjemnością obejrzałem to niespełna dwugodzinne przedstawienie, w którym studenci doskonale odnajdują się w języku scenicznym najgłośniejszego duetu polskiego teatru. Czternastu dyplomantów odgrywa ponad sto postaci. W każdej sekwencji ktoś otrzymuje jakąś informację i musi ją zagospodarować, żeby stała się użyteczna. Informacje są opresyjne, a człowiek jest od nich uzależniony. Młodzi aktorzy dostali szansę pokazania swoich możliwości aktorskich i wokalnych.

Pomyłki i wielcy nieobecni

Boska Komedia jest subiektywnym przeglądem polskiego teatru. Wyboru dokonuje dyrektor festiwalu Bartosz Szydłowski, podpierając się radami środowiska krytyków. Zdarzyły się w tym roku porażki, które podkreśliły, że mimo całego bogactwa programowego festiwalu, nie jest on pełnym przeglądem wydarzeń w polskim teatrze. Wśród pomyłek jest moim zdaniem "Diabeł" Radosława Rychcika ze Szczecina. Ten spektakl miał premierę w październiku tegoż roku i nie zdobył do tej pory uznania krytyki. Właściwie dlaczego więc nie przyjechały ze Szczecina któreś z szeroko dyskutowanych i bardzo dobrze ocenionych przedstawień: "Życie to sen" w reżyserii Klemma albo "Greta Garbo zajechała" w reżyserii Anny Augustynowicz?

Obecność spektakli Teatru Polskiego z Bydgoszczy na Boskiej Komedii stała się już pewnego rodzaju normą, jednak dziwię się, że przyjechała "Podróż zimowa", a nie jeden z najdoskonalszych spektakli ubiegłego sezonu - "Ślub" w reżyserii Pawła Wodzińskiego, który właściwie jako pierwszy od czasów Jarockiego odczytuje dramat Gombrowicza, nadając mu nowe i współczesne konteksty (powrotu z emigracji, kryzysu ekonomicznego).

W moim odczuciu wśród wielkich nieobecnych znalazło się trzech reżyserów, którzy sprowokowali dyskusje na bardzo różnych poziomach, w różnych zakątkach Polski. Pierwszym jest Remigiusz Brzyk (w zeszłym roku jego "Korzeniec" zaskoczył krakowską publiczność), który w Lublinie zrobił tekst Pawła Demirskiego "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł", a także "Historię o miłosiernej, czyli Testament psa" w Poznaniu, zajmując się polskością, wiarą, religijnością i marginalizacją społeczną. Po raz kolejny pominięty został Adam Nalepa - reżyser, który konsekwentnie tworzy swoje najlepsze spektakle w trójmiejskim Wybrzeżu. Już w zeszłym roku zaskoczeniem było dla mnie nie zaproszenie jego "Nie-Boskiej komedii", doskonałego spektaklu o wierze i fanatyzmie, odczytującego tekst Krasińskiego w zupełnie nieoczekiwanym kontekście. W tym roku natomiast zupełnie niezauważone zostały przez selekcjonerów Boskiej Komedii "Czarownice z Salem" - moim zdaniem najlepszy obok "Nietoperza" spektakl ubiegłego sezonu, traktujący o codziennym złu, doskonały aktorsko, muzycznie i wizualnie. Pominięte zostało również, wyróżnione w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej "Betlejem polskie" Wojciecha Farugi z teatru w Wałbrzychu.

Święto polskiego teatru

Wydarzenia festiwalu znalazły się w cieniu chaosu organizacyjnego, licznych opóźnień i bijących się o wejściówki tłumów, blokujących wejścia osobom z biletami. Dłuższe spektakle - zupełnie wbrew logice - grane były późnym wieczorem, przez co niektórzy po maratonie teatralnym zwyczajnie wychodzili w trakcie - taka sytuacja miała miejsce podczas "Na Boga!" (ponad trzygodzinny grany o dwudziestej piętnaście, z opóźnieniem przez opóźnienie poprzedzającego go spektaklu konkursowego), "Courtney Love" (prawie cztery godziny, po dwudziestej). Trzeba tez zaznaczyć, że dla "zwykłych śmiertelników", nie mających możliwości korzystania z transportu festiwalowego, powrót do centrum po północy z nowohuckiej Łaźni Nowej wcale nie należał do najłatwiejszych.

Boska komedia to chyba najważniejszy przegląd polskiego teatru. Zestawia obok siebie spektakle uznanych twórców, jak i tych wciąż poszukujących. Niebagatelną inicjatywą Bartosza Szydłowskiego jest włączenie do festiwalu przeglądu spektakli dyplomowych krakowskiej szkoły teatralnej, które promują młodych i niesamowicie utalentowanych aktorów. Najciekawsza jest jednak inicjatywa zaproszenia niezależnego, międzynarodowego jury, które dzięki temu styka się z najciekawszymi polskimi przedstawieniami, co z kolei jest ogromną szansą dla wielu wypromowania swojej sztuki poza granicami Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji