Artykuły

"Mieszczański" i inne

Tekst Tadeusza Nyczka wywołał w redakcji sporą dyskusję. Postanowiliśmy rozpisać ankietę wśród teoretyków i praktyków sceny, prosząc ich o zdefiniowanie sensu określenia "teatr mieszczański", a przy okazji czterech innych kategorii - pisze Jacek Sieradzki w Dialogu, prezentując wyniki redakcyjnej ankiety.

Zaprzyjaźniony scenograf, spotkawszy Tadeusza Nyczka na jakimś przyjęciu i dowiedziawszy się, gdzie onże pracuje, smagnął swego rozmówcę uwagą w stylu "zaprzedałeś się mieszczańskiemu teatrowi" i poszedł. Nyczek się tym nie przejął. Solennie zapewnia, że się nie przejął w felietonie, który w całości temu smagnięciu poświęcił. Publikujemy ów felieton na poprzednich stronach.

Tekst wywołał w redakcji sporą dyskusję. Nie ma co ukrywać, iż z lekka zdziwił nas fakt, że Tadeusz Nyczek sprowadza kategorię "mieszczaństwa" w gruncie rzeczy do statusu organizacyjnego teatru. Wyszło, że dla niego - niewątpliwie w zgodzie z doświadczeniem pokoleniowym - "mieszczańskim" jest każdy teatr instytucjonalny, miejski czy państwowy, łącznie ze Starym Teatrem w najlepszym okresie, czy Jarzynowym TR-em. Bo niemieszczański byłby tylko teatr offowy, tak bliski autorowi: Ósemki, STU, etc. Takie widzenie zdało się nam lekko ograniczające w stosunku do współczesnego pola semantycznego słowa "mieszczański" i nawet delikatnie próbowaliśmy polemizować w tej kwestii z naszym Felietonistą, nie wkraczając, rzecz jasna, w święte prawo autonomii sądów na felietonowych polach.

Z dyskusji wyłoniła się jednak tak znaczna nieprecyzyjność w rozumieniu terminu "teatr mieszczański" nawet w elementarnych wymianach opinii, że konieczność dookreślenia owej kategorii zdała się palącą koniecznością. Postanowiliśmy rozpisać ankietę wśród teoretyków i praktyków sceny, prosząc ich o zdefiniowanie sensu określenia "teatr mieszczański", a przy okazji czterech innych kategorii. List do naszych respondentów brzmiał tak:

Szanowna Pani, Szanowny Panie

Odnosimy wrażenie, że coraz większym problemem we współczesnym życiu teatralnym jest brak precyzji języka, którym się wszyscy porozumiewamy. Rozmaitość punktów widzenia, doświadczeń, ale i przywiązanie do różnych tradycji definiowania zjawisk scenicznych sprawia, że w debacie na temat teatru pojawiają się słowa, które tak samo brzmią, ale pod które uczestnik debaty podkłada zupełnie inne rozumienie. Prowadzić to musi do nieporozumień, a niekiedy także do zupełnie niepotrzebnej i nieuzasadnionej agresji wzajemnej.

Zdaje nam się, że samo jasne wyłożenie, co rozumiemy pod podstawowymi pojęciami dotyczącymi funkcjonowania teatru w przestrzeni publicznej, usunie lwią część nieporozumień i wątpliwości.

Pozwalamy więc sobie zwrócić się do Pani/Pana z wielką prośbą o poświęcenie czasu poniższej ankiecie i o napisanie w kilku zdaniach, jak Pani/Pan definiuje na swój użytek następujące kategorie:

teatr artystyczny

teatr mieszczański

teatr krytyczny

teatr komercyjny

teatr środka.

Jeśli Pani/Pan chciałby do powyższego zestawu dodać własną kategorię, istotną a nie ujętą przez nas, będziemy wdzięczni za jej dopisanie i objaśnienie. Podobnie jak będziemy wdzięczni za ogólną refleksję na temat funkcjonowania tego rodzaju kategorii klasyfikujących życie sceniczne. Wierzymy, że takie dookreśienie używanych powszechnie pojęć wpłynie w istotny sposób na nasze teatralne dysputy.

Z głębokim szacunkiem.

Niniejszym przedstawiamy Czytelnikom rezultaty: dwanaście odpowiedzi. Pytań rozesłanych zostało, rzecz jasna, dużo więcej. Respondenci wymawiali się w większości przypadków brakiem czasu. Wielu z nich jednak nie kryło szczerej i głębokiej niechęci do zajmowania się tematem ankiety, uznawali podsuwane przez nas kategorie za nietrafne, fałszywe i generalnie niegodne zainteresowania. Ponieważ również w wielu nadesłanych odpowiedziach ów ton żywiołowej niechęci da się bez trudu usłyszeć, wyszło na to, że podstawowy aparat pojęciowy stosowany w potocznym mówieniu o życiu scenicznym jest przez znaczną liczbę uczestników owego życia sceny kwestionowany i odrzucany od samych fundamentów. A jednocześnie niewiara w to, że - choćby metodą uściślenia znaczeń samych słów - da się tu coś uzgodnić i naprawić, zdaje się niewzruszona i powszechna.

Nie podzielając do końca tej niewiary publikujemy wypowiedzi uczestników ankiety. Publikujemy je w porządku alfabetycznym; jak się wydaje jest to jedyny porządek, jaki w powstały definicyjny i metadefinicyjny gąszcz da się arbitralnie wprowadzić.

Jacek Sieradzki

_________________________________________________________

ANNA AUGUSTYNOWICZ

Zadaję sobie pytanie, czy wymienione w ankiecie kategorie da się sprecyzować w sposób obiektywny? Czy można je w ogóle uznać za "podstawowe (?) pojęcia funkcjonowania teatru w przestrzeni publicznej"? Te same kategorie w wypowiedzi twórcy będą próbą intuicyjnego nazwania tworzywa, z którym się zmaga. W ustach widza, w tym także krytyka, będą się odnosiły do efektu pracy twórcy. W mowie teatralnego przedsiębiorcy - sięgną strategii marketingowych albo oceny przedstawienia czy samego twórcy w odniesieniu do możliwych zysków. W zależności od perspektywy podmiotu, te same sformułowania będą wyznaczały różne obszary znaczeniowe.

Definiowanie poszczególnych kategorii teatru budzi mój wewnętrzny sprzeciw, gdyż nie może być wolne od wartościowania. Idea twórcy zwykle pozostaje w konflikcie z interesem przedsiębiorcy, a potrzeby widzów nie wpływają na idee artystów, rzadko też mogą satysfakcjonować przedsiębiorców. Moją ideą jest teatr zespołowy. Ponieważ jestem jednocześnie widzem i twórcą, a także w jakimś stopniu przedsiębiorcą teatralnym - pozostaję w sporym konflikcie wewnętrznym.

Sprzeczność między ideą a interesem nie jest niczym nowym, ale staje się niszcząca dla samej tkanki teatru: żywych ludzi, tych na scenie, tych na widowni i tych, którzy usiłują zarządzać zjawiskiem takim jak teatr.

Teatr jest spontaniczną grą między sceną i widownią, ma prawo zdarzyć się zarówno w kategorii, którą nazywamy artystyczną i w każdej innej - jeśli nie nałożymy nań kagańca w postaci oczekiwania materialnego zysku. Teatr stawał się w rzeczywistości porządkowanej siłą ideologii i będzie się stawał w rzeczywistości porządkowanej siłą pieniądza - paradoks polega na tym, że nie da się go tworzyć bez pieniędzy. Z drugiej strony nie znam twórców, którzy kończąc szkoły teatralne nie marzą o teatrze artystycznym. Uzależnianie ich twórczości od wpływu z kasy implikuje frustracje, które stają się źródłem nieporozumień i wątpliwości. Nie znam również widzów, którzy chcieliby zapłacić za dochodową "chałę". Zarówno aktor, jak widz - kiedy wybiera teatr - ma ambicje i oczekiwania. Żeby ich spotkanie miało sens, musi być bezinteresowne. Istota konfliktu jest sporem o język, przy pomocy którego domagamy się uznania wartości teatru, jaki tworzymy. Bo jakże mówić o bezinteresowności teatru komercyjnego i interesie teatru artystycznego?

*

Anna Augustynowicz - absolwentka teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST. Laureatka Paszportu "Polityki" (1997). Od 1992 dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie.

***

JAN ENGLERT

Nie widzę sensu w odpowiadaniu na tego typu ankiety. Tylko ludzie piszący o teatrze mają potrzebę przyklejania etykiet. Dla mnie teatr to teatr. Kategoryzowanie nie ma sensu. Jak te teatry odróżnić? Co to jest teatr środka? Teatr jelit i wątroby? Nie rozumiem tych określeń. Teatr albo jest formą rozrywki bez ambicji, co nie znaczy, że nie jest potrzebny. Albo nie. Nawet podział na teatr dobry i zły jest nieprawdziwy. Siłą teatru są dwie rzeczy: człowiek i transcendencja. Teatr powstał z konieczności zrozumienia niezrozumiałego. Teatr, który kopiuje rzeczywistość nie jest teatrem. A z drugiej strony teatrem można nazwać i monodram, i kuglarskie sztuczki na Wawelu. Jakakolwiek próba kategoryzowania służy tylko karmiącym się teatrem. Żaden praktyk, żaden twórca nie ma takiej potrzeby i się tym nie zajmuje. Nie teoretyzuję ani na temat teatru, który uprawiam czy prowadzę, ani na temat teatru kierowanego czy tworzonego przez innych. Denerwują mnie takie pytania.

* Jan Englert - absolwent Wydziału Aktorskiego warszawskiej PWST. W latach 1987-1993 i 1996-2002 rektor warszawskiej PWST. Obecnie wykładowca w warszawskiej Akademii Teatralnej. Od 2003 dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie.

***

MACIEJ ENGLERT

Trudno mi wziąć udział w ankiecie, ponieważ nie "definiuję na swój użytek" żadnej z wymienionych przez redakcję kategorii, choć domyślam się, że zapewne czemuś służą. Jeśli już na własny użytek stosuję jakieś podziały, tona:

- teatr zawodowy,

- teatr amatorski,

- teatr akademicki,

a bardziej szczegółowo: na dobre i złe przedstawienia, które mogą się zdarzać

w każdym z nich, bez względu na to, kto je dofinansowuje.

Suplement albo P.S.:

Mogę spróbować powiedzieć, z czym w dzisiejszym teatrze kojarzą mi się pojęcia, o jakich mowa w ankiecie:

- teatr artystyczny: miejsce sporadycznych spotkań artystów w przerwach między festiwalami,

- teatr mieszczański: teatr bez pleksiglasu, poliwęglanu, niemieckich wykładzin, toalet, płynów fizjologicznych i Felice Ross,

- teatr krytyczny: teatr oblegany przez "Krytykę polityczną",

- teatr komercyjny: teatr z otwartą kasą biletową,

- teatr środka: zapewne chodzi o teatr chiński.

*

Maciej Englert - absolwent Wydziału Aktorskiego i Wydziału Reżyserii warszawskiej PWST. W latach 1976-1979 dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie, 1979-1981 zastępca dyrektora a od 1981 dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie. Prezes Unii Polskich Teatrów.

***

AGNIESZKA GLIŃSKA

Uważam te kategorie za idiotyczne. Oto uzasadnienie:

- nazwanie jakiegoś rodzaju teatru "artystycznym" stawia go w opozycji do pozostałych, czyli tych "nieartystycznych", z czego wynikałoby, ze tylko w artystycznym pracują i tworzą artyści a w pozostałych kto? Artystami są tylko ci tworzący "artystyczny teatr?

- mieszczański, czyli dla mieszczan? a kto to u nas jest? Mieszczański tworzą artyści czy mieszczańscy twórcy? i kto decyduje, i na jakiej podstawie, czy coś jest dziś mieszczańskie? Kategoria z młodopolskiego języka i młodopolskiego Krakowa

- teatr krytyczny, czyli publicystyka w teatrze,

- komercyjny? od słowa komercja: 1. działalność nastawiona jedynie na osiągnięcie zysku; też: produkty takiej działalności* 2. daw. handel

- środka czyli niezbyt artystyczny, niezbyt mieszczański, niezbyt krytyczny i niezbyt komercyjny.

Nie rozumiem tego rodzaju podziałów i tego rodzaju kategoryzacji.

*

Agnieszka Glińska - absolwentka Wydziału Aktorskiego i Wydziału Reżyserii warszawskiej PWST. Laureatka Paszportu "Polityki" (1999). Wykładowczyni PWST w Krakowie. Od 2012 dyrektorka artystyczna Teatru Studio w Warszawie

***

MAGDALENA GRUDZIŃSKA

W zasadzie nie odczuwam potrzeby używania na co dzień tych kategorii. Nie jestem pasjonatką klasyfikowania, podejrzliwie podchodzę do etykietek - tym bardziej, że klasyfikowanie stwarza iluzję obiektywizmu, a ja nie wierzę w możliwość obiektywnego odbierania teatru. Ja wręcz chcę, by teatr wzbudzał moje emocje. Dużo ważniejsza od wszelkich kategorii jest dla mnie szczerość intencji twórcy, alergicznie reaguję, gdy wyczuwam, że ktoś mnie próbuje oszukiwać - ale to wszystko jest niesłychanie subiektywne... Niemniej, skoro zostałam wywołana do odpowiedzi, to spróbuję jednak nakreślić jakieś bardzo hasłowe, ogólne (i subiektywne) definicje.

Teatr artystyczny - teatr, który nie boi się ryzyka. Poszukuje, eksperymentuje, poszerza granice. Jest nieprzewidywalny, pragnie dotykać tego, co niewypowiedziane, odkrywać nowe obszary. Chce poważnie rozmawiać z publicznością, a nie wdzięczyć się do niej.

Teatr mieszczański - tej kategorii praktycznie nie używam. Pojęcie "mieszczaństwa" jest historyczne, nie pasuje do rzeczywistości, w której żyjemy. Wydaje mi się, że dzisiaj właściwsze określenie to teatr środka.

Teatr krytyczny - kwestionuje uznane prawdy, demaskuje stereotypy myślenia. Chce wprost rozmawiać o naszej rzeczywistości. Bada, sprawdza, wywołuje do odpowiedzi, namawia do dyskusji.

Teatr komercyjny - teatr jako biznes, ma się sprzedać i przynieść dochód. Punktem wyjścia jest rozpoznanie, co w danym momencie może się sprzedać i za ile. Najważniejszy jest producent, decydujący o wszystkim - to on tak naprawdę jest głównym twórcą sprzedawanego produktu.

Teatr środka - teatr bezpieczny, z założenia ma się podobać "każdemu". Przynależy raczej do kategorii rozrywki, nie sztuki. Powiela wypróbowane schematy, po nowości sięga dopiero wtedy, gdy są już sprawdzone, widz ma w nim przede wszystkim mile spędzić czas.

* Magdalena Grudzińska - absolwentka teatrologii UJ. Od 1995 roku związana z Krakowskimi Reminiscencjami Teatralnymi. Kuratorka RE//MIXów w KOMUNIE//WARSZAWA (2012). Współpracowała z IAM przy tworzeniu sieci East European Performing Arts Platform (EEPAP). Współzałożycielka nieformalnej sieci europejskich festiwali Theatre/Festivals m Transition (FIT).

***

PIOTR GRUSZCZYŃSKI

Teatr artystyczny - mój ulubiony. To teatr niekoniunkturalny, gotowy podejmować ryzyko porażki, niezrozumienia wynikającego z nowatorskich założeń. Teatr permanentnie zbuntowany, nieusatysfakcjonowany samym sobą, poszukujący. Eksperyment w teatrze artystycznym dotyczy poszukiwań we wszystkich obszarach: aktorstwo, reżyseria, tekst, scenografia, muzyka. Teatr artystyczny często także wychodzi z teatru czy wręcz ucieka przed samym teatrem, który jest zrutynizowaną konwencją. Teatr artystyczny wyprzedza oczekiwania widzów, proponuje rzeczy, których wcześniej nie widzieli i z którymi muszą się zmierzyć i skonfrontować. Widz w teatrze artystycznym jest partnerem w komunikacji.

Teatr mieszczański - sama konwencja. Struktura oparta na chęci podobania się za wszelką cenę, a nawet przypodobania. Teatr bezpiecznych rozwiązań, służący miłemu spędzaniu czasu, gruntujący istniejący porządek. Czasem teatr ten ubiera się w to, co wczoraj było zdobyczą teatru artystycznego i w tym przebraniu sprzedaje swoje konserwatywne treści. Kiedy indziej dopuszcza subwersywne tematy podrzucane w trybie komediowym. Jest rodzajem "wyszczuplającego" zwierciadła poprawiającego dobry nastrój samozadowolonym. Zaspokaja też snobistyczną potrzebę bycia "kulturalnym", robienia tego, co wypada. W sumie bez tej potrzeby zapewne dawno zostałby zastąpiony przez seriale telewizyjne.

Teatr krytyczny - patrz teatr artystyczny. Czasami różnica polega na użytych środkach, czasami efekt krytyczny wymaga błyskawicznego reagowania, a więc w tym teatrze cyzelowanie efektu nie jest możliwe, a nawet niewskazane.

Teatr komercyjny - zdrowsza odmiana teatru mieszczańskiego. W tym teatrze przynajmniej nie tworzy się pozorów. Teatr tu jest produktem, a widz konsumentem. Trzeba go nakarmić w zgodzie z oczekiwaniami.

Teatr środka - określenie nieklarowne. Dla mnie pejoratywne. Teatr mieszczański lepiej nazwany. Lepiej, bo dla wielu krytyków teatr środka jest teatrem ulubionym.

Teatr artystycznego ryzyka - dodałbym to określenie do ankiety. To najbardziej radykalna wersja teatru artystycznego, teatr wysokich napięć.

*

Piotr Gruszczyński - absolwent teatrologii UJ. Kierownik dramaturgiczny TR w Warszawie (2005-2008). Wydał Ojcobójców. Młodsi zdolniejsi w teatrze polskim (2003) oraz Szekspira i uzurpatora (2007). Od 2008 dramaturg w Nowym Teatrze w Warszawie.

***

KRYSTYNA JANDA

Teatr artystyczny to w moim pojęciu teatr, jaki tworzą czy tworzyli Grotowski, Grzegorzewski, Szajna, Kantor, Staniewski, Lupa, Warlikowski, to także najczęściej autorski, opierający się na kompozycjach literackich a nie tekstach gotowych dla teatru.

Teatr mieszczański jest dla mnie dawną nazwą teatru środka. To teatr oparty ma literaturze teatralnej, najczęściej repertuarowy, realistyczny, teatr wielu twórców. Większość teatrów państwowych prowadzi takie teatry, są tam godzone wartości poznawcze, edukacyjne z potrzebą obcowania z rozrywką. Teatry takie w pewnym procencie finansują swoją działalność ze sprzedaży biletów. Czasem bywa że jest to także teatr artystyczny, ale najczęściej nie może sobie taki teatr pozwolić na myślenie artystowskie.

Nie wiem co to jest teatr krytyczny? Czy to teatr interwencyjny? Oparty na problemach aktualnych i literaturze tworzonej na użytek teatralnej interwencji?

Myślę, że chodzi tutaj o teatr tworzony po 1989, czyli w Polsce demokratycznej, ale mający intencję ocenienia współczesności, bycia krytycznym wobec polityki, życia społecznego, wartości społeczeństwa wolnego, ale narażonego na zjawiska takie, jak konsumpcjonizm etc. Domyślam się, że to teatr takich twórców, jak Jacek Głomb, Jan Klata, duetu Strzępka & Demirski czy Maja Kleczewska.

Teatr komercyjny to teatr, który całkowicie zależy od sprzedaży biletów. Rozrywka i wpływy z biletów, jest głównym tematem zainteresowań takiego teatru. Co czasem tylko decyduje o jakości.

Ostatnio w Polsce powstały teatry prywatne, a raczej prowadzone przez różnego rodzaju instytucje towarzystwa, fundacje, stowarzyszenia, które starają się realizować działalność utopijną, to znaczy podejmując ryzyko finansowe starają się prowadzić teatry repertuarowe czy teatry środka, bez pomocy państwa lub przy minimalnej pomocy.

*

Krystyna Janda - absolwentka Wydziału Aktorskiego PWST w Warszawie. Aktorka Teatru Ateneum (1975-1987) i Teatru Powszechnego (1987-2005) w Warszawie. Założycielka i prezes Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury, która prowadzi Teatr Polonia (od 2005) i OCH-teatr (od 2010).

***

JACEK KOPCIŃSKI

Jestem wdzięczny redakcji "Dialogu" za zaproszenie do udziału w ankiecie - w innych okolicznościach definiowaniem wskazanych pojęć pewnie bym się w ogóle nie zajmował. Nie jest mi to po prostu do niczego potrzebne. W moich recenzjach teatralnych nie piszę o "teatrze komercyjnym", ponieważ sztuka nastawiona przede wszystkim na zysk nie leży w polu moich zainteresowań. Nie piszę też o "teatrze mieszczańskim", gdyż teatr taki nie istnieje, a samo pojęcie, kiedyś odsyłające do konkretnej rzeczywistości społecznej, wegetuje dziś już tylko w języku tych artystów i krytyków, którzy raz na jakiś czas ogłaszają w teatrze rewolucję i potrzebują chłopca do bicia. Mieszczanie i ich teatr od dawna świetnie wypełniają tę rolę. Oczywiście znam pojęcie "teatru krytycznego", ale ponieważ spektakle realizowane pod jego szyldem nazbyt często przyjmują postać teatru propagandowego, staram się nazywać rzeczy po imieniu - a spektakle uczciwie i oryginalnie rozprawiające się z systemem politycznym, społecznym, medialnym czy jakimkolwiek innym po prostu interpretować. Nie wiem natomiast, co to jest "teatr środka", ponieważ trudno jest mi zdefiniować bieguny, pomiędzy którymi miałby się ten środek znajdować. Według niektórych są nimi wspomniany już "teatr komercyjny" i "teatr artystyczny". Ale czy to znaczy, że "pośrodku" nie ma ani pieniędzy ani sztuki? To pierwsze mogę sobie z łatwością wyobrazić, to drugie już nie, bo banałem, kiczem, szmirą, a więc nie-sztuką może być przecież zarówno komercyjna chałtura i laboratoryjny eksperyment, "dobrze skrojona" komedia i postdramatyczny stream. Na koniec pojęcie "teatru artystycznego", które, choć weszło do nazwy i historii wielu scen, jest mgliste i służy zazwyczaj tendencyjnemu odróżnianiu jednych teatrów od innych w celach wizerunkowych.

Redakcja "Dialogu" zaproponowała nam ciekawą ankietę, ja proponuję na koniec mały test. Oto dziewięć spektakli należących do bieżącego repertuaru Teatru Narodowego: "Duszyczka" Grzegorzewskiego, "Nosferatu" Jarzyny, "Tartuffe" Lassallea, "Miłość na Krymie" Jarockiego, "Aktor" Zadary, "Królowa Margot" Wiśniewskiego, "Natan mędrzec" Korczakowskiej, "Udręka życia" Englerta, "Lenz" Wysockiej, "Milczenie o Hiobie" Cieplaka. Scena prowadzona przez Jana Englerta jest programowo eklektyczna, co oznacza, że spektakle, które są na niej grane, należą do różnych nurtów teatralnych, odwołują się do różnych języków, operują różnymi estetykami, są reżyserowane przez artystów różnych pokoleń i można by nimi obdzielić wiele teatrów. Proszę więc przyłożyć do wymienionych spektakli jakiś skuteczny miernik i wskazać, które z nich bardziej należą do "teatru artystycznego", a które mniej lub w ogóle. Ja tego uczynić nie potrafię. Odsyłam więc pojęcie "teatru artystycznego" do lamusa, a w swoich recenzjach staram się po prostu możliwie trafnie charakteryzować różne style teatru współczesnego, kibicując tym artystom, którzy w sposób twórczy i dojrzały stawiają ciekawe pytania.

*

Jacek Kopciński - absolwent polonistyki UW. Profesor IBL PAN. Wykładowca na UKSW w Warszawie. Wydał między innymi: Którędy do wyjścia? Szkice i rozmowy teatralne (2002), Nasłuchiwanie. Sztuki na głosy Zbigniewa Herberta (2008). Od 2006 redaktor naczelny miesięcznika "Teatr".

***

PIOTR KRUSZCZYŃSKI

W istocie, polski słownik teatralny zawiera sporo pojęć dość wieloznacznych, którymi bez pogłębionej refleksji zwykliśmy operować na co dzień. Wypada więc przyklasnąć "Dialogowej" idei konfrontacji i z niejaką trwogą przystąpić do tej - jakże ryzykownej - gry.

A zatem:

teatr artystyczny to działanie sceniczne, które nie służy li tylko wyciągnięciu większej lub - znacznie częściej - mniejszej gotówki z kieszeni widza. W moim podręcznym słowniczku określenie to dotyczy nie tyle efektu scenicznego (wiadomo: "fraszki - nie cuda..."), co raczej szczerej intencji przyświecającej powstaniu przedstawienia (choć moja definicja trąci nieco naiwnością w kontekście usłyszanego przeze mnie nie tak dawno z ust uznanego artysty: "Kasa, synku, kasa. Artysta musi się cenić").

Teatrem mieszczańskim zwykło się potocznie określać teatr zaspokajający niewybredne gusta niezbyt wyrobionej widowni. Osobiście nie łączę tego określenia z jakością dzieła scenicznego, nie dostrzegam też w nim pejoratywnego zabarwienia. Definiuje ono raczej, z jakim odbiorcą mamy do czynienia i jakie w związku z tym podejmować działania, by tak zwany "mieszczański widz" mógł z wypiekami na twarzy doświadczać kolejnych teatralnych wtajemniczeń, na przykład na drodze od farsy do... teatru krytycznego, kierującego uwagę na bieżące problemy społeczne i polityczne. Sam nazywam taki teatr "zaangażowanym", choć nie traktuję go jako oddzielnej kategorii zakładając, że każda sceniczna wypowiedź powinna właśnie z tegoż "zaangażowania", z pasji, z "wkurzenia na świat" wynikać. Chyba, że jest to... teatr komercyjny - w moim podręcznym słowniczku przeciwieństwo teatru artystycznego. U jego podłoża leży zwyczajna potrzeba zarobku, czasem - w instytucjach stricte artystycznych -załatania dziury w budżecie. Bywa, że dyrektor instytucji z tak zwaną "misją" musi grać przysłowiowego "Maydaya", by zarobić na równie przysłowiowego "lupę". Alternatywą może być dla tegoż dyrektora tak zwany teatr środka, ów "środek" kojarzy mi się z konkretnymi nazwiskami reżyserów, których teatralne środowisko łączy automatycznie z tym pojęciem. "X to taki reżyser środka" - zwykło się mawiać (nie wymieniam nazwisk, żeby nikogo nie urazić, darzę bowiem to grono wielkim szacunkiem). Dyrektorzy najczęściej zapraszają twórców "teatru środka", by zapewnić sobie przyzwoite wpływy z biletów przy zachowaniu walorów artystycznych przedsięwzięcia. Nie traktowałbym jednak tego w kategoriach bolesnego kompromisu. Być może "teatr środka" to po prostu artyzm połączony z rzemiosłem - idealna symbioza "ducha i rozumu"? Uzupełniając pejzaż polskiego teatru dodałbym jeszcze:

teatr modny - obejmujący spektakle wykonane wedle wzoru uznanego przez środowiskowe gremium za jedynie słuszny w danym momencie. Jako kalka z wzornika taki teatr nie może pretendować do miana "artystycznego", u jego źródeł leży bowiem chęć przypodobania się (patrz: szczera intencja);

teatr awangardowy - posługujący się nowymi, niekonwencjonalnymi środkami wyrazu, poszukujący nowego języka (i z tego powodu niekiedy niekomunikatywny);

teatr muzealny, passe - powielający stare formy, niewychodzący poza powszechnie obowiązującą interpretację znanego dramatu, najczęściej - lektury

szkolnej.

Obyśmy pięknie porozumiewali się (i twórczo różnili).

*

Piotr Kruszczyński - absolwent Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej i Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie. W latach 2002-2008 dyrektor artystyczny Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Od 2011 dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu.

***

EWA PILAWSKA

Na wstępie muszę zaznaczyć, że raczej rzadko definiuje na swój użytek zaproponowane przez Państwa terminy.

Mam poczucie, że w wielu punktach są one ze sobą nierozerwalnie związane, dlatego na co dzień tak wyraźnie nie kategoryzuję teatralnych zjawisk.

Teatr artystyczny. Według mnie każdy teatr - czy to zajmujący się komedią czy tragedią, czy teatr autorski - musi być teatrem artystycznym, to musi go

determinować. Bo artystyczny oznacza dla mnie poszukujący, ponoszący ryzyko artystyczne i traktujący twórcói widzów poważnie. To taki teatr, który walczy o jakość swoich prezentacji, ich dobry gust, współczesny język i stawia przed sobą nowe zadania. Prowadzony przeze mnie Teatr Powszechny w Łodzi jest teatrem komediowym, ale mam wrażenie - a wręcz jestem przekonana - że otwierając za jego pośrednictwem przestrzeń poszukiwań w obrębie współczesnej polskiej komedii (mam na myśli ogólnopolski konkurs "Komediopisanie" i cały projekt Polskiego Centrum Komedii), wchodzimy w przestrzenie ponoszenia ogromnego ryzyka artystycznego. Walczymy o budowanie nowej jakości i realizację nowatorskich projektów.

Teatr mieszczański. Z historii teatru i dramatu pamiętamy, że ten typ teatru pojawił się wraz z narodzinami w osiemnastym wieku dramatu mieszczańskiego, podejmującego tematy związane z życiem i obyczajowością dochodzącej do głosu klasy mieszczańskiej. W kolejnych wiekach klasa ta, utożsamiana z "burżuazją", sprawiła, że kojarzony z nią teatr postrzegany był negatywnie, i do dziś teatr ten często odbierany jest pejoratywnie. Czy tego chcemy, czy nie, jest to jednak nadal teatr dla najszerszego odbiorcy. Dla odbiorcy o pewnym statusie społecznym, który chce obcować z kulturą w rozmaitych jej przejawach i gotów jest za to zapłacić. Myślę, że teatr mieszczański prowadził w Warszawie Zygmunt Hubner, dziś Maciej Englert. Ale mam pełną świadomość, że jako teatr mieszczański można określić również prowadzony przeze mnie teatr. Nie rozumiem tylko dlaczego u nas cały czas pokutuje teza, że jest to synonim złego teatru. Mam wrażenie, że teatrami mieszczańskim są czołowe sceny niemieckie czy londyńskie, i nie mam wrażenia, aby ktoś oburzał się, że głównym odbiorcą teatralnych produkcji jest tam (podobnie, zresztą jak w dzisiejszej Polsce) mieszczaństwo oraz studenci.

Teatr krytyczny - teatr komentujący współczesność, odnoszący się krytycznie do naszej rzeczywistości, to teatr, który jest blisko teatru politycznego, teatr silnie lewicowy. Obecnie w Polsce kojarzony głównie z twórcami związanymi ze środowiskiem "Krytyki politycznej".

Teatr komercyjny - teatr odbierany chyba najbardziej (i często zasłużenie) pejoratywnie. Nastawiony na szybki i łatwy zysk, niestety zwykle proponujący pustą rozrywkę. To teatr rażąco psujący nie tylko teatralny rynek, ale i gust publiczności, poprzez proponowanie jej "gustu biesiadnego". To teatr, który całkowicie zaprzecza misji teatru i stawianemu przed nim zadaniu edukacji widza.

Teatr środka - za takie uważam teatry, będące jedynymi instytucjami teatralnymi w mieście. Takie, które muszą "zabezpieczyć" potrzeby wszystkich grup odbiorców, mające w swoim repertuarze farsę, bajkę oraz współczesną dramaturgię na przykład spod znaku Sarah Kane. Sceny mające najbardziej różnorodną ofertę.

Piszecie Państwo, że brak precyzji języka jest problemem we współczesnym życiu teatralnym i w prowadzonych w jego obrębie dyskusji. Zgadzam się, jednak moim zdaniem większym kłopotem niż to, jak rozmaicie rozumiemy przytoczone przez Państwa terminy, jest fakt niemożności ich doprecyzowania. Proponujecie Państwo, aby napisać jak na własny użytek definiujemy owe zagadnienia, a to od razu zakłada, że ich interpretacji będzie tyle, ilu pytanych. Nieporozumienia wynikające z różnic w tym, jak rozumiemy podstawowe pojęcia są przecież następstwem zmian we współczesnym teatrze, a tym samym faktu, że skutecznie wymyka się on jednoznacznym klasyfikacjom. Część zaproponowanych przez Państwa pojęć nie ma już dziś tak dużego znaczenia, chociażby dlatego, że zacierają się granice w odbiorze sztuki, a także oczekiwaniach odbiorców. Niektóre pojęcia, jak na przykład teatr artystyczny są dla mnie tak szerokie, że w zasadzie znaczna część pozostałych się w nim po prostu zawiera, choć jednocześnie odnosi się do zupełnie innego aspektu postrzegania teatru - w moim odczuciu całej postawy w kreowaniu teatralnej rzeczywistości. Podczas gdy na przykład teatr krytyczny odnosi się w moim odczuciu przede wszystkim do poruszanej przezeń tematyki, a teatr mieszczański - poza poruszanymi tematami wskazuje też wyraźnie na odbiorców będących adresatami jego działań.

Choć wydaje mi się, że rozumiem wyraźne różnice pomiędzy kolejnymi terminami, to wiem, że porozumienie z ewentualnym rozmówcą/oponentem mogłoby być trudne. Wystarczy spojrzeć na prowadzony przeze mnie teatr, który również mógłby być rozmaicie określany. Z jednej strony jest na pewno teatrem mieszczańskim, do którego przychodzą ludzie o pewnym statusie materialnym, którzy mają chęć i potrzebę spędzenia czasu wolnego w instytucji kultury. Z drugiej strony, ktoś mógłby powiedzieć, że jest teatrem środka. Przez liczne inicjatywy: spektakle dla bezrobotnych, spektakle dla emerytów, przez przedstawienie dla dzieci, które pojawiło się w ostatnim sezonie w naszym repertuarze, przez szeroko rozwiniętą edukację teatralną, szerokie spektrum komedii a jednocześnie spektakle młodych, poszukujących reżyserów uprawiających teatr autorski i inscenizację najnowszej dramaturgii - Powszechny, nie tylko z nazwy, jest teatrem dla szerokiego grona odbiorców. Jednocześnie te same argumenty, oraz fakt, że jest on teatrem zreformowanym i sprofilowanym, o określonym logo artystycznym, realizującym autorski projekt Polskiego Centrum Komedii - wprowadzającego nową jakość do polskiego życia teatralnego i dodatkowo organizującym od dziewiętnastu lat Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, prezentujący i konfrontujący z widzem najciekawsze spektakle teatralne ostatniego sezonu - pozwala na uznanie go za teatr artystyczny.

Ponieważ w mojej ocenie głównym powodem rodzenia się nieporozumień, czy - jak zauważacie Państwo - wręcz agresji w dyskusji o polskim teatrze jest przede wszystkim niechęć do zjawisk odbiegających od naszego indywidualnego gustu, to zdaję sobie sprawę, że znajdą się i tacy, którzy określą Teatr Powszechny jako teatr komercyjny. Zakładając, że z racji zajmowania się komedią jest on nastawiony na lekką rozrywkę. Z taką oceną zgodzić się nie mogę. Teatr przeze mnie kierowany nie jest bowiem nastawiony na "eventową" rozrywkę, realizowaną za przysłowiowe "pięć złotych" z nastawieniem na szybki i duży zysk. Realizując repertuar komediowy, sięgając po potocznie określane i oceniane jako "hitowe" propozycje, zawsze z tyłu głowy mam walkę z biesiadnym stylem realizacji komedii i farsy w naszym kraju. Zawsze przyświeca mi potrzeba zawalczenia o ich szlachetny gust i nowy, współczesny język i styl inscenizacji. Może paradoksalnie, ale realizując taki, a nie inny teatr, przy każdej premierze nie tylko inwestuję środki w realizację, ale też zawsze mam głębokie poczucie odpowiedzialności wobec publiczności, podatników i mam ogromną świadomość potrzeby edukacji i kształtowania gustu społeczeństwa. Walczę o dobry gust komedii, poprzez odarcie jej ze szmiry, sztampy, tandetnych scenografii.

Oczywiście efekty bywają różne, ale mówię o moim wewnętrznym barometrze. O pewnej uczciwości dyrektora teatru. Nie wiem skąd do Polski przyszedł gust tandety. Dlaczego farsy grane są tak źle - z manierą, w koszmarnych dekoracjach. Skąd i gdzie zrodziło się pojęcie, że to łatwe pieniądze. Pieniądze stały się bardzo problematyczne w polskim teatrze, i wiele osób, nie rozumiejąc specyfiki prowadzenia instytucji teatralnej, często wygłasza krzywdzące sądy. Ale finanse w teatrze polskim to osobny temat, któremu należałoby poświęcić szerszą dyskusję. Bo czasami nieopatrzne zaproszenie niekompetentnego eksperta do oceny na przykład jakiegoś teatru może spowodować niepotrzebne zamieszanie i krzywdę ludzi i instytucji. Powiem tylko, że dotacja jaką otrzymuje nasz teatr nie wystarcza na koszty stałe utrzymania budynku i piędziesięcioetatowego zespołu. Wystarcza jedynie na pensje i stałe opłaty. Tak więc na wszystkie premiery, projekty merytoryczne, tudzież nagrody/premie wypracowujemy, pozyskujemy środki sami. Przy czym grupą zawodową, która od lat najlepiej zarabia w naszym teatrze są aktorzy. Od lat świadomie reformowałam zespół, dążąc do tego, żeby została grupa osób godnie zarabiających. Ale to, jak mówię, temat na inną rozmowę.

*

Ewa Pilawska - absolwenka teatrologii na Uniwersytecie Łódzkim. Od 1995 dyrektorka Teatru Powszechnego w Łodzi. Twórczyni Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych oraz Polskiego Centrum Komedii organizującego konkurs "Komediopisanie".

***

MAŁGORZATA SIKORSKA--MISZCZUK

Rzeczywiście zastanowiłam się nad tym, że istnieją takie niesprecyzowane pojęcia, którymi operuję - właśnie teatr mieszczański albo teatr środka lub komercyjny - i każde z nich znaczy dla mnie co innego.

No, dobra, ale co?

Ustalmy, że to nie są definicje słownikowe, tylko bardziej użyjmy metafory szuflady z rzeczami, tak jak ma się szufladę "na coś", ale u mnie to nie znaczy, że jest szuflada "na skarpety", i tylko skarpety. Może się zdarzyć, że do skarpet wrzucę skarpety narciarskie, a czasem rajstopy albo stopki do czółenek.

Tak też jest w tym wypadku.

Teatr artystyczny znaczy dla mnie teatr prawdziwy. Od razu głos - a są teatry "nieprawdziwe"? No, nie, inne też są prawdziwe i jak najbardziej mają istnieć, ale może słowo prawdziwy jest ważne ze względu na "prawdę". Chodzi o czystość intencji - w tym teatrze liczy się prawda. Moja prawda duszy, moja prawda artystyczna, prawda o człowieku. Przede wszystkim prawda.

To jest dla mnie teatr Warlikowskiego - i zostanę tylko przy tym reżyserze, choć nie tylko on spełnia kryteria teatru artystycznego. Jasne, że nie. Po prostu dla mnie on najlepiej definiuje to pojęcie; to są dla mnie teksty kolegów, ale nie wszystkich.

Taki teatr zakłada dla mnie łączność z widzem - wymianę - wzajemne zrozumienie - kontakt - wzajemne uszanowanie.

Żadnego - za przeproszeniem - srania na scenę (mam na myśli prawdziwy shitting) pod hasłem "oto człowiek".

Takie odkrycia to ja mam, nomen omen, w dupie.

Teatr artystyczny jako hermetyczny eksperyment - także mnie nie interesuje i czegoś takiego nie nazywam teatrem artystycznym.

Teatr mieszczański to jest dla mnie snucie opowieści "zjadliwych", do przyjęcia, ciekawych, takich, co się potem mówi "no, no, pomyślałbyś, co się ludziom przydarza". W sensie estetyki przede wszystkim blisko serialu z paroma trickami teatralnymi. Generalnie chodzi w nim o dobrze spędzony wieczór, co oznacza również pochylanie się nad smutnym losem innych ludzi.

Teatr środka to dla mnie próba połączenia teatru artystycznego z teatrem mieszczańskim. W zależności od sytuacji taka próba udaje się lepiej lub gorzej. Niemniej teatr środka jest dla mnie znakiem jakiejś próby, więc w sumie to szanuję. Myślę, że intencja jest taka, żeby przybliżyć teatr "zwykłemu widzowi".

Teatr komercyjny służy do zarabiania pieniędzy. To jest jego najważniejsza funkcja. W większości wypadków oznacza to żenujące spektakle, w których trafiają się trafne "podglądy" naszej rzeczywistości. Jest też dużo tak zwanego humoru.

I na koniec teatr krytyczny. Nie mam pojęcia, co to jest. Nie mam takiej szuflady.

*

Małgorzata Sikorska-Miszczuk -absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych, Gender Studies UW oraz Studium Scenariuszowego PWSFTViT w Łodzi. Autorka tekstów dramatycznych, m.in.: Szajba, Śmierć Człowieka-Wiewiórki, Katarzyna Medycejska, Burmistrz, Walizka, a także scenariusza pełnometrażowego filmu animowanego Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń.

***

BOGDAN ZDROJEWSKI

W praktyce Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie stosujemy kategoryzacji teatrów. Konkretne przedsięwzięcia artystyczne, ich skala i sposób realizacji, stają się raczej głównym sposobem postrzegania poszczególnych instytucji kultury. Kategoryzowanie teatru w celu określenia jego nurtów, genealogii, czy przynależności poszczególnych twórców powinno być domeną krytyki oraz teatrologii.

Na użytek Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego stosowane są jedynie rozróżnienia formalne. W tym kontekście teatr w Polsce dzieli się na teatr publiczny, to jest instytucjonalny, dotowany ze środków publicznych oraz niepubliczny. Pomiędzy tymi dwiema sferami utrzymuje się teatr prowadzony przez organizacje pozarządowe, posiadający niezależność organizacyjną, ale poszukujący jednocześnie wsparcia ze środków publicznych. Teatry publiczne, zgodnie z Ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, podlegają generalnemu podziałowi na instytucje państwowe i instytucje organizowane przez jednostki samorządu terytorialnego.

Z przedstawionych w ten sposób rozróżnień formalnych wynikają konkretne skutki praktyczne, określające przywileje i obowiązki danego teatru, takie jak dostęp do środków publicznych, czy sprawozdawczość.

Chcę jednak podkreślić, że wszystkie teatry, niezależnie od form organizacyjnych czy przypisywanych im tradycyjnych podziałów, darzę zainteresowaniem i cieszę się z ich sukcesów, osiąganych tak w skali regionalnej, jak i międzynarodowej.

Chciałbym aby przypadający w roku 2015 jubileusz dwustupięćdziesięciolecia istnienia Teatru Narodowego, a tym samym teatru publicznego w Polsce, stał się świętem całego naszego teatru. Przygotowania do odpowiedniego uczczenia tej rocznicy trwają i mam nadzieję, że skorzystają na nich zarówno publiczność, twórcy, jak też instytucje.

*

Bogdan Zdrojewski - absolwent filozofii i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. W latach 1990-2001 prezydent Wrocławia. Senator RP czwartej kadencji (1997-2000). Poseł na Sejm RP z listy Platformy Obywatelskiej. Od 2007 minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji