Artykuły

Mój świat jest bardzo zbliżony do świata Levina

- Każdy wielki autor robi jedną sztukę genialną, stanowiącą dla niego pewien moduł, a potem wariantowo przetwarza ten fundament. Nie wiem, dlaczego "Jakiś i Pupcze" nie był wystawiany wcześniej poza Izraelem, ale cieszę się, że premiera polska będzie u nas w Kielcach - z Piotrem Szczerskim, dyrektorem Teatru im. Żeromskiego w Kielcach, rozmawia Wiesław Kowalski z serwisu Teatr dla Was.

Można powiedzieć, że festiwal Levina w polskim teatrze trwa. Zaledwie kilka tygodni temu Teatr WARSawy pokazał nigdy nie graną "Dziwkę z Ohio" w reżyserii Adama Sajnuka, a już niebawem w kieleckim teatrze kolejna premiera nie granego dramatu izraelskiego autora pod tytułem "Jakiś i Pupcze". Co Pana jako reżysera w tym utworze szczególnie zainteresowało i skłoniło do teatralnej realizacji?

- Z mojego reżyserskiego punktu widzenia wiele sztuk Levina wydaje się wspaniałych. Ale "Jakiś i Pupcze" to jest jego tekst "firmowy", podobnie jak dla Becketta "Czekając na Godota", i wydaje mi się najciekawszy. Wszystkie inne sztuki Levina są wariacjami na temat tej jednej, w której pokazał cały ludzki mikrokosmos i całe swoje myślenie o życiu i o śmierci. Widać to nawet po liczebności bohaterów: jest najbrzydsza para na świecie, są dwie rodziny, które próbują ich kojarzyć, a nie tylko kilka postaci. Wszyscy są jakby rozbitkami na arce, gatunek ludzki pokazany jest bezlitośnie, ale również z poczuciem humoru. I to jest siła tej sztuki. Każdy wielki autor robi jedną sztukę genialną, stanowiącą dla niego pewien moduł, a potem wariantowo przetwarza ten fundament. Nie wiem, dlaczego "Jakiś i Pupcze" nie był wystawiany wcześniej poza Izraelem, ale cieszę się, że premiera polska będzie u nas - w Kielcach, w naszym Teatrze Żeromskiego - bo ten tekst wydaje mi się zupełnie wyjątkowy.

W podtytule tej bez wątpienia znakomicie skonstruowanej sztuki można przeczytać: "smutna komedia". Czy rzeczywiście gatunkowo jest to utwór czysto komediowy? Wiadomo, że Levin zaskakuje nas w swoich utworach różnorodnością nieoczekiwanych środków ekspresji, satyrycznymi asocjacjami, groteskowym charakterem, niekiedy fantastycznością i ogromnym nasyceniem poetyckich i wizualnych obrazów.

- Tutaj zacytuję Daniego Tracza, impresario i przyjaciela Levina, który zapraszając naszych kieleckich widzów na premierę sztuki "Jakiś i Pupcze" mówi, że w niej Hanoch Levin "jednym okiem śmieje się, a drugim płacze". Tak właśnie jest, bo to jest bardzo śmieszne, ale jednocześnie mówi o tym, że człowiek jest marny, bezradny, beznadziejny, nijaki i jest nikim wobec świata, wobec stworzenia, stwórcy. I mimo całego tego tragizmu chce żyć. Levin to cudownie ujmuje. Ten tekst to kpina z porządku wszechświata, a nawet z Boga. Chciałbym, ażeby udało mi się oddać fakt, że to nie jest komedia. To jest BARDZO SMUTNA komedia.

Kim są tytułowi bohaterowie dramatu, Jakiś Huszpisz i Pupcze Chrupcze? I co wynika z tego, że to najbrzydsza dziewczyna i najbrzydszy mężczyzna świata? Czy i tutaj Levin pozwala swoim bohaterom mówić bez zahamowania o najbardziej intymnych i stabuizowanych problemach?

- Levin w pewnym momencie mówi tak, ustami jednej z bohaterek: "Jesteście trochę nieurodziwi, no to co? Są jeszcze brzydsi od was. Świat przecież nie jest salonem piękności. Teraz mówi się, że wybuchnie wojna. W czasach wojny, w porównaniu z amputowanymi nogami i rękami, trochę szpetoty to w ogóle luksus. Wasza brzydota zniknie jak plwocina w oceanie". Z tego fragmentu wynika, że zawsze wszystko jest porównywalne w jakiejś skali. Co to znaczy brzydki? Okazuje się, że to nie jest jeszcze tragedia, tragedią jest wojna. Levin pokazuje świat bez makijażu, bez szminki i to, że tak naprawdę jesteśmy wszyscy bardzo smutni, beznadziejni i niekoniecznie ładni. I o tym właśnie świecie mówi, a nie o tym wydepilowanym, z makijażem, z salonów piękności. Bo tak naprawdę gdy wracamy do domu jesteśmy tacy jak bohaterowie Levina, a nie tacy piękni jak na zdjęciach w tabloidach.

Ogromną zaletą tego tekstu, będącego znakomitym zespoleniem treści z formą, jest również dialog, niezwykle szybki, z dominacją krótkich kwestii, co na scenie jest chyba bardzo ważne i istotne. To chyba również zasługa świetnego tłumaczenia Eli Sidi.

- Nie znam innego tłumaczenia, ale to jest dla mnie kongenialne. Bo oddaje istotę sztuki Levina. Ela Sidi jest Polką, która nauczyła się hebrajskiego po ślubie i mieszka w Izraelu. Właściwie to ona tej sztuki - tak jak to robił z Szekspirem Jerzy Sito - nie przetłumaczyła, ale ją spolszczyła. I zrobiła to cudownie, zupełnie tak, jakby Levin to napisał po polsku. To jest wielka zaleta tego tłumaczenia.

W twórczości Levina, w zależności od okresu w jakim pisał, są bardzo widoczne związki z Beckettem, Brechtem, Artaud, Czechowem. Porównuje się go też niejednokrotnie z naszym Sławomirem Mrożkiem. Jak to jest w przypadku sztuki "Jakiś i Pupcze". Czy takie nawiązania w tym tekście też są widoczne?

- W mini-manifeście, który zawarłem na pierwszych stronach programu sztuki, powiedziałem, że widzę taki trójkąt: Beckett, Levin i Mrożek, w którym się poruszam. Wymienieni autorzy przede wszystkim piszą o bardzo prostych egzystencjalnych sprawach, takich jak miłość czy śmierć. Nie upiększają życia, nie robią jakiejś "waty", nie wciskają kitu. Harold Pinter kiedyś powiedział: "im bardziej mi Beckett wpycha nos w gówno, tym bardziej jestem mu wdzięczny". Levin nie owija w bawełnę, tylko mówi jak jest i dlatego jest bliski Beckettowi oraz Mrożkowi. Oni byli bezlitośni w stosunku do samych siebie i do publiczności. Tylko, że Levin poszedł krok dalej, wyczuł współczesność z całym tym internetem, z całą tą pornografią i już nie ma takiej cenzury wewnętrznej jak tamci. Mrożek czy Beckett mieli pewną kindersztubę, uważali, że o niektórych sprawach się nie mówi. A Levin pyta: ale dlaczego? I mówi o wszystkim: o naszych przywarach, sennych koszmarach, kompleksach To wszystko, co jest w Beckettcie i Mrożku, ale są też pauzy i niedopowiedzenia, na których polega świat Czechowa. Jest i szaleństwo Artauda.

W "Jakisiu i Pupcze", co zresztą nie jest niczym wyjątkowym w dramaturgii Levina, sporo jest świntuszenia, ale takiego rodem można rzec bardziej z Woody Allena; można też chyba znaleźć nawiązania do twórczości żydowskiego poety i pisarza tworzącego w języku jidysz, Icyka Mangera. Dlatego dosadność opowiedzianej historii nie jest jednak ani wulgarna, ani wyzywająca, stanowi raczej zaskakującą metaforę losu ludzkiego owianą mgiełką poetyckości.

- To ciekawe, jak Pan to widzi. I w pełni się z Panem zgadzam. A Woody Allen jest moim mistrzem, jeśli chodzi o kino egzystencjalne z koszmarnie czarnym poczuciem humoru. Słowem - "Beckett" filmu.

Akcja tego dramatu dzieje się w jakimś wschodnioeuropejskim sztetlu, nie wykluczone, że w Polsce, skąd pochodzili rodzice autora "Pakujemy manatki". Jego matka znakomicie mówiła po polsku, niestety, sam Levin znał zaledwie kilka słów, które zresztą w tym tekście się pojawiają. To miasteczko jest zupełnym przeciwieństwem Anatewki tak dobrze nam znanej z musicalu "Skrzypek na dachu".

- W programie spektaklu dałem takie zdjęcie Levina, zrobione kiedy w latach 90. przyjechał do Końskich, gdzie żyli jego rodzice: stoi na zaoranym polu. Wie Pan jaki jest podpis? Cmentarz żydowski. To jest nieprawdopodobne: z tych sztetli, z tego wszystkiego zostało tylko zaorane pole! Nieprawdopodobne jest także to, że rodzice Levina żyli tu, na Kielecczyźnie, koło nas, dosłownie paręnaście kilometrów stąd i ten klimat przedwojennych sztetli Levin w swoich sztukach oddał. Ale jak? Przez osmozę, nie znając polskiego. Bo jego matka świetnie mówiła po polsku i jakoś mu nawet poza językiem przekazała pewne sytuacje. Mimo tego, co się stało, widzimy u Levina bardzo wielką miłość dla tej ziemi: on uwielbia te nazwy. Flaczki, Palaczynki, Paluszki jemu to sprawia przyjemność! I choć przecież on nawet po polsku nie mówił, czujemy się jakby to napisał ktoś tak bardzo nam bliski. Ta osmoza między polską kulturą a przedwojennymi miasteczkami była nieprawdopodobna, tego już nie ma.

Jak pisał Słonimski:

"Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni

Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,

Gdzie starzy Żydzi w sadach pod cieniem czereśni

Opłakiwali święte mury Jeruzalem".

I ja o tym właśnie robię swój spektakl. Po katastrofie hekatomby drugiej wojny światowej, tego świata już nie ma, a ja ów świat przywołuję.

Do współpracy zaprosił Pan Zygmunta Koniecznego (muzyka) i Hannę Szymczak (scenografia). Co wniosą ci znakomici artyści do tego, co zobaczymy na scenie?

- Bardzo się cieszę, że Zygmunt Konieczny zdecydował się skomponować do tego spektaklu muzykę, bo nie tylko napisał nuty do piosenek, ale też jest tutaj na próbach i współtworzy ten spektakl, chwilami też wyznacza jego rytm, roboczo grając na keyboardzie. To, że on w ten sposób spektakl rytmizuje jest piękne. Hanka Szymczak natomiast zrealizowała moje marzenie scenograficzne: mamy przestrzeń jakby bohaterowie byli na arce, niczym ostatnie zwierzęta, gdy za chwilę będzie potop. A oni jeszcze chcą się utrzymać przy życiu, jeszcze tworzą świat: piękny, radosny i nieszczęśliwy, jeszcze chcą, żeby ta para najbrzydszych ludzi na świecie się z sobą pokochała. A oni sami z tego świata już niedługo znikną.

Apetyt na obejrzenie prapremierowego spektaklu wzmaga również pojawienie się w obsadzie nazwiska Joanny Kasperek, znakomitej aktorki, którą pamiętamy jeszcze z ról w Teatrze Wierszalin i warszawskich Rozmaitości?

- To jest zjawiskowa osoba. W "Jakiś i Pupcze" gra starą kurwę Forsedes i ma dystans do tej roli. Potrafi pokazać brzydotę tej kobiety, ale też jej piękno, również fantastycznie śpiewa. Zresztą przy Hanochu Levinie każdy aktor musi trochę zażartować ze swojej roli. To jest smutna, ale komedia i trzeba wyciągnąć z tego konsekwencje. Joasia Kasperek ma dystans do roli, Levin Hanoch ma dystans do świata i na tym polega właśnie spektakl "Jakiś i Pupcze". To żart z rzeczywistości, ze świata, z samego siebie, ze śmierci. Może ponury, ale żart. I ja też się tym bawię. Uzupełniając odpowiedź na Pana pierwsze pytanie, mój świat jest bardzo zbliżony do świata Levina i robię ten dramat właśnie dlatego.

Na zdjęciu: Piotr Szczerski podczas próby spektaklu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji