Artykuły

Przedwojenna, elegancka rewia z sowieckim gułagiem w tle

"Eugeniusz Bodo - Czy mnie ktoś woła?" w reż. Rafała Sisickiego w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Danuta Lubina-Cipińska w Rzeczpospolitej.

Sosnowiecki spektakl "Eugeniusz Bodo. Czy mnie ktoś woła?" to opowieść o tragicznym życiu słynnego amanta okresu międzywojnia

Eugeniusz Bodo: aktor, reżyser, piosenkarz, scenarzysta, reżyser i producent, w którym kochały się wszystkie Polki, z ojca był Szwajcarem, z matki - Polakiem. Jego dokonania artystyczne były znane i po II wojnie, ale okoliczności śmierci zostały zafałszowane. Oficjalna wersja głosiła, że zginął z rąk Niemców. Prawda była inna, została ujawniona znacznie później - w latach 90.

Szwajcarski paszport Bodo przyczynił się do jego śmierci. Gdy Niemcy wkroczyli do Polski, przez Białystok i Równe dostał się do Lwowa. W 1941 r. aresztowało go tam NKWD. Oskarżony o szpiegostwo trafił do łagru w okolicach Kotłasu, gdzie zmarł, choć Sąd Najwyższy ZSRR kilka miesięcy wcześniej wydał decyzję o jego zwolnieniu - ta jednak nie została mu przekazana.

Na podstawie pracy magisterskiej Magdaleny Żakowskiej i książki Ryszarda Wolańskiego, a także archiwum Zbigniewa Rymarza Rafał Sisicki przygotował scenariusz i wyreżyserował spektakl w sosnowieckim Teatrze Zagłębia.

Scena podzielona jest na dwa plany. W jej głębi odbywają się przesłuchania Bodo. W kreacji Grzegorza Kwasa widzimy, jak wielki aktor, z początku przekonany, iż aresztowanie jest pomyłką, z czasem traci nadzieję. A gdy ta całkowicie zamiera, on chce jak najszybciej umrzeć.

Etapy życia artysty odgrywane są na pierwszym planie. W aktora i ulubieńca Warszawy wciela się Piotr Bułka. Warto zwrócić uwagę na tę rolę, bo ten aktor ma charme i talent jak Bodo. Świetnie śpiewa, tańczy, a jego uśmiech jest kopią zniewalającego uśmiechu "zimnego drania" z piosenki, która trafnie Bodo portretowała.

Sceny, w których pojawia się młody Bodo, są utrzymane w tonacji czarno-białej, jak taśma starego filmu. Niekiedy grane są w spowolnionym rytmie, ale mają też rewiowy rozmach - ze schodami, iluminacją i srebrnym konfetti. Wypełniają je piosenki, z których słynął Bodo i które go portretowały - jako amanta, ale też człowieka autoironicznego i dobrego przyjaciela, na którego można zawsze liczyć.

Choreografia Jakuba Lewandowskiego ma przedwojenną elegancję, żywiołowość i humor. I mimo schematyzmu w przeplataniu się obu planów powstał spektakl, który ma rozmach musicalowy, ale też niesie refleksję nad losem, który ze szczytu sławy strąca na sam dół, nad miażdżącą siłą totalitaryzmu i triumfem prawdy, przemawiającej po latach ze zdwojoną siłą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji