Artykuły

Miłość w jedną stronę: Żydów do Niemców

"Rzecz o banalności miłości" w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Ekscentryczne jest już samo zestawienie dwóch tak różnych postaci. Ona, Hannah Arendt, Żydówka; on, Martin Heidegger, Niemiec popierający Hitlera. Ona ma lat osiemnaście, on blisko czterdzieści. Ona, studentka filozofii, on - jej profesor. Ona po uszy w nim zakochana, on - żonaty, ojciec dwóch synów, wdaje się z nią w romans.

Autorka sztuki Savyon Librecht określa ich relacje jako wielką miłość, która przetrzymała niemiecki nazizm i holokaust. Moim zdaniem, jest to raczej jednostronne uczucie: Arendt do Heideggera. On zaś traktuje tę znajomość instrumentalnie. Ponadto relacja ta już od samego początku była moralnie nie do zaakceptowania, więc nic dobrego z tego "związku" wyniknąć nie mogło. I nie wyniknęło.

Z filozofią w tle

"Rzecz o banalności miłości" w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego w warszawskim Teatrze Dramatycznym to opowieść właśnie o tych dwojgu filozofach dwudziestowiecznych, o ich wzajemnych relacjach. Rzeczywisty czas akcji to 4 grudnia 1975 roku. Hannah Arendt (Halina Skoczyńska) w jej nowojorskim mieszkaniu odwiedza młody człowiek, Michael (w tej roli Mateusz Weber), podający się za doktoranta filozofii uniwersytetu w Jerozolimie. Chce ze słynną panią profesor filozofii, czy raczej teoretykiem polityki (jak określa siebie Arendt), przeprowadzić wywiad na potrzeby naukowe swojego uniwersytetu. Ale to tylko pozór, bo tak naprawdę Michael nie jest doktorantem, lecz synem Rafaela Mendelsona, przyjaciela Hannah z czasów uniwersyteckich w Niemczech lat dwudziestych i trzydziestych.

Rafael bardzo kochał Hannah, ona zaś traktowała go wyłącznie jako kolegę, dobrego przyjaciela, ale nie kandydata na męża. Nie kochała go. Obiektem jej miłości był Martin Heidegger. Kiedy Hitler doszedł do władzy, Hannah i Rafael stracili ze sobą kontakt. Teraz, po latach, jego syn przyjeżdża, by rzucić Hannah w twarz oskarżenie, że to ona z racji swojego związku z Heideggerem jest winna temu, iż jego ojciec znalazł się w obozie koncentracyjnym. Rafael umarł w tym błędnym przekonaniu. Dopiero po wielu latach jego syn dowiaduje się, że Hannah nie ponosi tu winy. Wcześniej wielokrotnie wstawiała się u Heideggera w sprawie doktoratu Rafaela, który był jej najbliższym przyjacielem. Wizyta Michaela, syna przyjaciela z lat studenckich, uruchamia wspomnienia Hannah. Wszystkie związane są z Martinem Heideggerem.

Na usługach Hitlera

Wawrzyniec Kostrzewski wielopłaszczyznowo buduje swoje przedstawienie. Jedna płaszczyzna to czas rzeczywisty, w którym akcja toczy się jednego dnia w jednym pomieszczeniu, mieszkaniu Hannah Arendt w Nowym Jorku. Pozostałe płaszczyzny to retrospekcje, zdarzenia przywoływane z przeszłości w różnym okresie życia bohaterów, głównie są to lata dwudzieste i trzydzieste, ale są też sceny z lat powojennych. Ta wielopłaszczyznowa narracja znakomicie koresponduje z wielopoziomową przestrzenią interpretacyjną sztuki i jej ideową wymową. Tak też prowadzone są postaci bohaterów. Ich relacje przebiegają w kilku płaszczyznach, co pozwala ukazać zachodzącą na przestrzeni lat metamorfozę obu bohaterów, zarówno Hannah Arendt, jak i Martina Heideggera. U każdego z nich owa metamorfoza przebiegała w innym kierunku, co pokazuje, jak wiele ich jednak dzieliło, choć niemało też łączyło, zwłaszcza w pierwszym okresie.

Heidegger uznawany jest za jednego z największych filozofów niemieckich dwudziestego wieku. Ale jego filozofia, myśl ideologiczna, światopogląd odrzucający Boga służyły złej sprawie. Aż trudno uwierzyć, bo wychowywał się w wierze katolickiej. Jego rodzice byli religijni, ojciec posługiwał w parafii jako kościelny. To właśnie Kościół katolicki poprzez stypendia wspierał jego wykształcenie. Po małżeństwie z protestantką Heidegger zaczął szybko wchodzić w środowiska protestanckie, zgłębiać naukę Marcina Lutra, tego, który twierdził, że "zanim Bóg stał się Bogiem, musiał wpierw stać się diabłem". Ta fascynacja Lutrem zmieniła światopogląd Heideggera, co przedstawił w 1927 roku w swoim najważniejszym dziele "Byt i czas", ukazującym całkowitą sekularyzację myśli tego filozofa. A dalej było wstąpienie do NSDAP w 1933 r. i kariera zawodowa. Apoteozował Hitlera i ideologię III Rzeszy. Nigdy nie potępił i nie odwołał swojego stanowiska wobec niemieckiego nazizmu. A żył jeszcze długo po wojnie, zmarł w 1976 roku.

W przedstawieniu Heidegger wygłasza peany na cześć Hitlera, mówiąc, że przychodzi ktoś silny, kto zajmie się odbudową niemieckiej kultury. Największej kultury na świecie, większej od greckiej. Hitler przywróci Niemcom wielkiego ducha - mówi Heidegger. W tej scenie jest już innym człowiekiem aniżeli ten, którego poznajemy na początku jako profesora, filozofa, który uwodzi swoją najzdolniejszą studentkę, Żydówkę, Hannah Arendt. Tę ewolucję postaci w kierunku zła, ciemności Adam Ferency zagrał w pełni przekonywająco. Znakomicie. Nie tylko wypowiadanym tekstem, ale i tembrem głosu, sylwetką, mimiką.

Niemcy i Żydzi

Hannah Arendt, mimo iż nie akceptowała wstąpienia Heideggera do partii hitlerowskiej, nie odrzuciła go. Zresztą pozostała lojalna wobec filozofa do końca. Nawet wtedy, gdy spotkali się już po wojnie, w 1950 roku, gdy on, starając się o denazyfikację, potrzebował jej jako świadka na swoją korzyść. Nie świadczyła, ale też nie potępiła go publicznie. A gdy twierdził, że ma czyste sumienie, nie wyśmiała go. Ta świetna scena spotkania po latach i rozmowy w wykonaniu Haliny Skoczyńskiej jako Hannah Arendt i Adama Ferencego w roli Martina Heideggera to jedna z najważniejszych scen w przedstawieniu i wielce wymowna ideowo.

Postać Hannah Arendt była dość kontrowersyjnie odbierana, zwłaszcza po wojnie, w środowiskach żydowskich. Nie tylko ze względu na postać Heideggera, ale też z uwagi na jej stanowisko w sprawach niemiecko-żydowskich. W przedstawieniu jest scena, w której Michael, syn jej żydowskiego przyjaciela, pełen goryczy wyrzuca z siebie słowa skierowane przeciwko swojej nacji, mówiąc o żydowskiej namiętności do Niemców, o fascynacji kulturą i siłą Niemców, o zauroczeniu niemieckością; "niemieckość Żydów zakochanych w Niemcach to smutna historia niemieckich Żydów" - puentuje. Ale dla Hannah Arendt Martin Heidegger był ostatnim niemieckim romantykiem. Tak go postrzegała.

Postać Hannah Arendt prowadzona jest przez dwie aktorki. Bohaterkę w starszym wieku gra Halina Skoczyńska. Jest wyciszona, stateczna, chwilami melancholijna, jakby żyła wspomnieniami o Heideggerze. Przez całe życie był dla niej ważny. Bez względu na etyczną stronę jego zachowań. W postać młodej Hanny wcieliła się Martyna Kowalik. To znakomicie zagrana rola, a przy tym cóż za wspaniała dykcja u tej młodej, początkującej aktorki. Widać tu dużą i jakże owocną pracę reżysera z aktorką i ze wszystkim aktorami.

Rolę Rafaela oraz jego syna Michaela świetnie gra również młody, początkujący aktor Mateusz Weber. Dynamicznie, z emocją i dużą ekspresją, ale umotywowaną tekstem i tylko tam, gdzie trzeba.

No i muzyka Piotra Łabonarskiego, jakże doskonale wpisująca się w to, co dzieje się na scenie, i tworząca dodatkowy klimat. Słuchaliśmy już pięknej muzyki Piotra Łabonarskiego w poprzednim znakomitym spektaklu Wawrzyńca Kostrzewskiego "Cudotwórca". To bardzo uzdolniony muzycznie młody artysta. A przejmująco zaśpiewana przez Mateusza Webera smutna pieśń pozostaje w pamięci na długo. Zresztą tak jak całe to doskonale pomyślane (także scenograficznie ze stosami książek), wyreżyserowane i zagrane przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji