Artykuły

Szczecin. Jacek Gałkowski kontra Adam Opatowicz w sądzie

Były wicedyrektor Teatru Polskiego uważa, że został niesłusznie pozbawiony stanowiska. W środę odbyła się przedostatnia rozprawa o dopuszczenie do pracy, którą Gałkowski wytoczył przeciw Teatrowi Polskiemu. Wyrok 7 lutego.

Czyż nie śmieszny jest zarzut braku telefonu komórkowego, który nie był potrzebny przez 10 lat mojej pracy, a jego brak stał się podstawą do pozbawienia mnie środków do życia? - zapytał Jacek Gałkowski.

Z pozwanego Teatru Polskiego nikt nie stawił się w sądzie. Całe posiedzenie stało się więc odpieraniem zarzutów, jakie Jackowi Gałkowskiemu stawiał na poprzedniej rozprawie dyrektor teatru.

Gałkowskiemu zarzucił m.in. niedyspozycyjność w przeddzień wielkiej przebudowy teatru, bo ten nie posiadał telefonu komórkowego. - Dyrektor Opatowicz nigdy nie wydał mi polecenia zaopatrzenia się w taki telefon, nikt w teatrze nie posiadał służbowego telefonu komórkowego - tłumaczył były wicedyrektor. - Opatowicz w trakcie mojej pracy nigdy mi nie zarzucił, że jestem nieosiągalny. Jak mnie szukali do brydża, to zawsze się dodzwonili. Są takie procedury w teatrze, że nie ma potrzeby, żebym miał telefon komórkowy. Jest całodobowa ochrona stała, strażak na każdym przedstawieniu. Nikt nigdy mi nie zarzucił uchybienia jakiegokolwiek terminu.

Jeszcze dodał: - Chciałem nadmienić, że kiedy było włamanie do teatru, to mnie zawiadomiono o zaistniałym problemie, a nie posiadaczy telefonów komórkowych, i to ja odebrałem wiadomość i przyjechałem natychmiast, co przeczy zarówno zarzutowi o braku dyspozycyjności, jak tezie o dyspozycyjności posiadaczy telefonów komórkowych.

Gałkowski miał też m.in. zachować się niewłaściwie wobec nauczycieli Zespołu Szkół Policealnych przy ul. Broniewskiego. Rzecz sprzed jakiś czterech lat. Liceum zgłosiło się do teatru o wynajęcie sali i spektakl. Ze stawek w teatrze wynikało, że powinno zapłacić 12 tys. zł., tj. 40 zł za miejsce na sali. Liceum zwróciło się o obniżenie stawki, bo wynajmuje cały spektakl. - Wyszło, że granicą bezpieczeństwa kosztów jest 6 tys. zł. czyli 20 zł za miejsce - tłumaczył Gałkowski. - Od pani dyrektor dowiedziałem się, że przyszło 70 nauczycieli i zgodnie z umową zapłaci 1400 zł. Powiedziałem, że to jest nieuczciwe. Nie podniosłem głosu. Moja wypowiedź spowodowana była wyłącznie troską o dobro teatru i chęcią nie stwarzania precedensu , że u nas można wynająć sale poniżej kosztów. Usłyszałem, że taka jest decyzja dyrektora Opatowicza. Wiem, że żona dyrektora Opatowicza na pewno wtedy pracowała w tej szkole.

Jacek Gałkowski stracił pracę w listopadzie 2012 r. Zastąpiła go Aleksandra Kopińska-Szykuć, która według Opatowicza jest lepiej przygotowana do poprowadzenia planowanej rozbudowy Teatru Polskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji