Artykuły

Miasto neonów w stylu retro

- Kiedy w pewnym sensie wyczerpałam się w teatrze, poczułam, że może będę o wiele lepszą wokalistką niż aktorką. W teatrze trzeba grać w orkiestrze - w muzyce można być orkiestrą, tworzyć od początku - mówi MARIA PESZEK o albumie i spektaklu "miasto mania" w Fabryce Trzciny w Warszawie.

Jacek Cieślak: Przyjechała pani do Warszawy z Krakowa, gra w Fabryce Trzciny spektakl wsparty miejską dotacją i odpłaca się stolicy pięknym za nadobne, śpiewając "Pieprzę cię, miasto/ twoje krwawe dzieje/bledną, gdy dnieje". Ładnie tak?

Maria Peszek: Fragment wyrwany z kontekstu wywołuje mylące wrażenie. Piosenka o Warszawie, moim miejscu na ziemi, jest utworem miłosnym. Wkurzamy się, krzyczymy, a potem tęsknimy. Lubię moje miasto. Jest otwarte jak jego mieszkańcy. Sporo się tutaj dzieje, jest dużo wolnej przestrzeni, do której nawrzucano dziwnych budynków. Śpiewam, że są to puzzle przypadków. Kraków jest poukładany. Dla początkującego aktora bywa zabójczy. Nie sprzyja odważnym wyborom, trudno się tam rozwijać. Musiałam stamtąd uciec, bo wszyscy znali mnie od dziecka. Tu muszę wyjaśnić, że urodziłam się we Wrocławiu, mieszkałam również w Łodzi, Poznaniu i na Alasce. Wszyscy jednak myślą, że pochodzę z Krakowa, bo jak Kraków kogoś ucapi, to nie chce puścić.

Starała się pani w swojej nowoczesnej gitarowo-elektronicznej muzyce zawrzeć fragment Polski?

Nie zajmuję się tym, czy jesteśmy światowi czy prowincjonalni. Nagrałam bardzo osobistą płytę. Ale oczywiście mam swoje miejsca i trasy wędrówek. Moim ukochanym punktem jest globus na dachu Orbisu przy Smyku w Alejach Jerozolimskich. Ciekawe, że Thomas Harzem, berliński instalator odpowiedzialny za ścieżkę wizualną spektaklu, również wskazał to miejsce. Postanowiliśmy, że będzie motywem przewodnim przedstawienia, bo Thomas uznał, że Warszawa jest miastem neonów w stylu retro. Są kapryśne jak miasto. Jedne mrugają, inne drzemią. Kiedy zaczęliśmy nagrywać zdjęcia globusa o 22.00 - neon zgasł! To symboliczne dla Warszawy, która pod wieczór znika w ciemnościach. Pałac Kultury wygląda wtedy jak rakieta kosmiczna. Ale lubię go, tak jak w Parku Szczęśliwickim górę do jeżdżenia na nartach przez cały rok, choć prawie nikt nigdy tam nie jeździ. Podoba mi się też palma na rondzie de Gaulle'a.

Jak się pani udało namówić do współtworzenia albumu całą rodzinę Waglewskich - ojca Wojciecha, synów Fisza i Emade?

To trzy niezwykle silne osobowości, różne i w odmienny sposób fascynujące. Ale jestem uparta, więc zamęczałam ich kilka lat. Podczas pracy nad spektaklem Piotra Cieplaka "Muzyka ze słowami", gdzie pracowałam z Voo Voo, Wojtek Waglewski powiedział swoim charakterystycznym, zrzędliwym, a jednak czarującym głosem: "Jak będziesz, dziewczynko, kiedyś chciała nagrać płytę - to przyjdź do mnie". Pomyślałam, że fajnie byłoby, gdyby Emade zajął się produkcją, a Fisz doradził i zechciał zagadać na mojej płycie. Emade zgodził się na produkcję tylko tych kompozycji, które mu się spodobały. Fisz jest wrażliwy, nie można do niego podejść i powiedzieć: "Joł, bracie, czy wystąpisz na mojej płycie?". Okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie. Przejrzał teksty, zaśpiewał.

Z Piotrem Lachmannem, twórcą Videoteatru Poza, stworzyła pani piękne wiersze. Od dawna pani pisze?

Moją pierwszą "Białą piosenkę" skomponowałam w dzieciństwie. Podczas szalonych przyjęć artystycznych w moim domu opisywałam domowe przedmioty własnym, wymyślonym językiem. Podobno najbardziej wytrwałym słuchaczem moich seansów był Mikołaj Grabowski. Serio, moje zamiłowanie do słowotwórstwa zawdzięczam Schulzowi. Jednak moje piosenki nie powstałyby, gdyby nie Piotr Lachmann.

Zrezygnowała pani z teatru dla muzyki?

Żeby móc przygotować spektakl "miasto mania", zrezygnowałam z siedmiu ról, które mi ostatnio proponowano. Z teatru nie. Zawsze wiedziałam, że będę śpiewać. Kiedy w pewnym sensie wyczerpałam się w teatrze, poczułam, że może będę o wiele lepszą wokalistką niż aktorką. W teatrze trzeba grać w orkiestrze - w muzyce można być orkiestrą, tworzyć od początku. Jest też więcej miejsca na abstrakcję, która jest mi najbliższa w sztuce. Ostatecznie starałam się połączyć charakterystyczną dla teatru perfekcyjną formę z nieokiełznaną energią i adrenaliną, którą znam z koncertów mojego zespołu Elektrolot.

***

Atmosfera płyty

Po niedawnej premierze spektakl w warszawskim Teatrze Nowym Praga (Fabryka Trzciny) będzie grany od 15 do 20 listopada. Jego współreżyserem jest Jan Peszek. Marii Peszek zależało, żeby odpowiadał atmosferze płyty i nie miał charakteru recitalu. Inspirowała się Duchampem, który mówi, że sztuka ożywa, gdy otrzyma energię widowni. Dlatego dopiero złożenie wideo, dźwięków oraz reakcji publiczności tworzy spektakl. Każdego wieczoru inny, tak jak inna jest publiczność. Jedni chcą współuczestniczyć, krzyczą, dogadują. Inni wstydzą się, milczą i dopiero na koniec biją długo brawo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji