Artykuły

Krakowski gwiazdozbiór

Kto w ostatnich miesiącach zabłysnął na deskach teatrów, ukazał się w filmie? Są pracowici, mają talent i szczęście. 10 najlepszych aktorów z Małopolski wybrał znany krytyk Łukasz Maciejewski.

MARTA NIERADKIEWICZ

Akurat za ten aktorski transfer do "Starego" powinniśmy być dozgonnie wdzięczni Janowi Klacie. Nieradkiewicz, jedno z objawień polskiego kina minionego sezonu (wybitna kreacja w "Płynących wieżowcach" Tomasza Wasilewskiego) to nazwisko, które koniecznie trzeba zapamiętać.

Już od szkolnych spektakli z jej udziałem ("Paw królowej", "Pajęcza sieć") czułem, że pojawiła się nowa intrygująca aktorska osobowość, W kolejnych latach, zwłaszcza w przedstawieniach Mai Kleczewskiej ("Płatonow", "Babel", "Burza") Nieradkiewicz rozwijała się w imponującym stylu.

Niestety, aneks do "Starego" rozpoczął się dla niej podwójnym falstartem.

Najpierw nieudana rola w kompromitującej "Wandzie" Passiniego, następnie w atmosferze skandalu przerwane próby do "Nie-Boskiej komedii" Olivera Frljića.

Wierzę że Maria w "Woyzecku" Georga Biichnera w reżyserii Mariusza Grzegorzka okaże się dla Nieradkiewicz godnym "krakowskim" początkiem.

MARCIN CZARNIK

Zdecydowanie zbyt wiele miejsca poświęcono przeciętnemu spektaklowi Jana Klaty "Do Damaszku" według Strindberga, Zamiast awantur należało się raczej ziewanie.

Jednak nawet w tym nijakim przedstawieniu trudno nie docenić aktorskiej klasy Marcina Czarnika. To bardzo silna osobowość, która przez wiele sezonów w dużym stopniu stanowiła o jakości wrocławskich przedstawień Jana Klaty. W "Starym" jako Feliks Dzierżyński [na zdjęciu] w "Bitwie Warszawskiej 1920" Moniki Strzępki, Czarnik był charyzmatyczny i ostry, w "Do Damaszku" wyprofilował everymana na wzór ikon kilku epok, od Zbyszka Cybulskiego do Bono z U2.

Pojawił się także w "Drogówce" Smarzowskiego, zagrał w świetnym serialu "Głęboka woda". A to dopiero początek.

JERZY TRELA

Głupio wyszło. Niekulturalnie, bez klasy. Jerzego Trele, nie tylko najwybitniejszego aktora pracującego obecnie w Narodowym Starym Teatrze, ale prawdopodobnie jednego z największych artystów związanych z tą sceną w całej historii, wypadałoby pożegnać z należnymi fanfarami. Zamiast tego mieliśmy pogardliwe wzruszenie ramion.

Trela odszedł ze "Starego" z właściwą sobie godnością, spokojem i skromnością.

Wielki artysta i wspaniały człowiek.

Tym bardziej żal, że ostatni spektakl w "Starym" z jego udziałem: "Chłopcy" według Grochowiaka, zupełnie się nie udał. Na szczęście Trela będzie grał dalej, William Luce w "Wielkim Johnie Barrymore" w Teatrze STU to rola czysto dekoracyjna, za to płyta z monologami Jerzego Treli i z muzyką Zbigniewa Preisnera jest wydarzeniem.

W kinie wystarczyła Treli zaledwie jedna scena w "Idzie" Pawła Pawlikowskiego, żeby nikt z widzów nie miał żadnych wątpliwości, z jakim artystą ma do czynienia.

GRZEGORZ MIELCZAREK

Nie zawsze zgadzam się na typ aktorstwa, który prezentuje. Mam często wrażenie że Mielczarek zbyt często ufa łatwości scenicznego przetwarzania skrajnych emocji: gniewu, smutku, histerii. Na scenie jest go za dużo i nie zawsze w dobrym guście.

Ale ostatni sezon teatralny był dla aktora fantastyczny, być może najciekawszy w karierze. Wciąż w repertuarze Teatru Słowackiego jest "Kochanek" Pintera w reżyserii Józefa Opalskiego, w którym Mielczarek stworzył pasjonujący duet aktorski z Dominiką Bednarczyk, świetny jest także w "W mrocznym mrocznym domu" LeBute'a w reżyserii Marcina Hycnara, ale największym aktorskim osiągnięciem aktora jest tytułowa rola w nowej sztuce Anny Burzyńskiej "Niżyński. Zapiski z otchłani", również w reżyserii Opalskiego,

Jeżeli dodamy do tego fertycznego Pana Młodego w "Weselu" Wyspiańskiego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego w STU oraz ważną kreację w głośnym filmie "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy, możemy mówić o fantastycznym prawie serii.

BOŻENA ADAMEK

Kiedy niedawno w "Małopolskim Ogrodzie Sztuki", w cyklu "Przywrócone arcydzieła", razem z twórcami oglądałem "Rozmowę z człowiekiem z szafy", debiut filmowy Mariusza Grzegorzka z 1993 roku z wielką kreacją Bożeny Adamek, pomyślałem, jak często niesprawiedliwie układają się filmowe kariery w naszym kraju, Adamek nigdy później nie otrzymała już w kinie porównywalnej roli, ale również rodzimy Teatr Słowackiego przez lata nie wykorzystywał należycie talentu aktorki.

A przecież Adamek potrafi uwiarygodnić emocje skrajne: skowyt neurotyczki i spokój myśliciela. Takie zadania stawia przed nią Iwona Kempa, Zwłaszcza w "Za chwilę" Asmussena aktorka znalazła prawdziwie satysfakcjonujące wyzwanie-

Wróciła także do kina - ostatnio wystąpiła w "Moim biegunie" i "Bilecie na księżyc", a razem z Andrzejem Grabowskim wydała płytę z wierszami Achmatowej, które sama przetłumaczyła. Słucham ich często, z ogromną przyjemnością.

URSZULA GRABOWSKA

Odkąd zobaczyłem Grabowską w spektaklu dyplomowym, "Kto się boi Wirginii Woolf" Albee'go w reżyserii Jana Peszka, nie miałem wątpliwości, że pojawiła się nowa aktorka o ogromnym talencie i zniewalającej wręcz urodzie.

Została w Krakowie, do stolicy wyjeżdża do kina i seriali, ale zawsze wraca. I jest lojalna wobec Teatru "Bagatela", któremu aktorsko zawdzięcza prawie wszystko. Inna sprawa, że w ostatnich latach ciekawych artystycznie wyzwań teatralnych ma jak na lekarstwo. Nie mogła wybronić Nastazji Filipowny w "Idiocie" Dostojewskiego, ponieważ najwyraźniej sam reżyser nie bardzo wiedział, kim jest postać i jaką pełni funkcję w przedstawieniu, z kolei Zofia w "Pokoju na godziny" Landovsky'ego w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza to jedynie zręczna teatralna konfekcja.

Czekając na ciekawsze role w teatrze, Grabowską z powodzeniem gra w serialach ("Na krawędzi", "Przepis na życie") oraz w kinie ("Syberiada polska", "Układ zamknięty").

DARIUSZ STARCZEWSKI

Rozsadzają go ambicje. Reżyserskie, adaptatorskie, także menedżerskie.

W ostatnim sezonie grał sporo, wprawdzie można chyba zapomnieć o jego Rogożynie w "Idiocie" w reżyserii Norberta Rakowskiego, ale za to świetnie wypadł jako Eddie w "Układzie" Kazana w "Bagateli", wystąpił także w kolejnym słodko-gorzkim programie Rafała Kmity - "Jeszcze nie pora nam spać" oraz w "Romie i Julianie", komediowym widowisku Krzysztofa Jasińskiego w "STU". Najważniejszą artystyczną przygodą Dariusza Starczewskiego okazała się jednak reżyseria i aktorski udział w "Postrzale" według sztuki Ingrid Lausund. Pięciu aktorów gra w niewielkiej przestrzeni mieszkalnego pokoju dla kilkunastu widzów. Fantazja improwizacji i szaleństwo metody. "Postrzał" ma w sobie coś ze zmysłowej atmosfery prywatnych teatralnych spotkań u Mirona Białoszewskiego. No i zawsze komplety na widowni!

DOROTA POMYKAŁA

Za dyrekcji Mikołaja Grabowskiego prawie nie wychodziła na scenę. Niektórzy nawet zapomnieli, że Pomykała wciąż jest w zespole "Starego".

Dopiero Monika Strzępka przypomniała o Pomykale i obsadziła ją w roli Polskiej Mamy w "Bitwie Warszawskiej 1920".

Od razu zrozumieliśmy, jak wiele stracił teatr w Krakowie rezygnując z tak wspaniałej artystki. Czekając na kolejną rolę Pomykały, tym razem w "Woyzecku" w reżyserii Mariusza Grzegorzka, możemy cieszyć się z jej sukcesów w serialach, etiudach studenckich czy w filmach (na premierę czeka "Wybraniec" Michała Węgrzyna). W Teatrze Polonia Krystyny Jandy Pomykała wystąpiła niedawno w gwiazdorsko pomyślanej "Babie Chanel" Nikołaja Kolady w reżyserii Izabelli Cywińskiej. Chyba nie muszę dodawać, kto w tym spektaklu był aktorsko najlepszy.

TOMASZ SCHIMSCHEINER

Niekwestionowana gwiazda Teatru Ludowego. Uśmiechnięty, pogodny, sprawia wrażenie brata łaty, z którym każdy chciałby się napić piwa i zaprzyjaźnić.

Jego najpopularniejsze przedstawienia: "Zwierzenia pornogwiazdy" czy "Prywatna klinika" ciągle przyciągają tłumy widzów, ale Schimscheiner stara się urozmaicać repertuar. Pojawia się w kinie i w telewizji (filmy "Nad życie", "Wszystkie kobiety Mateusza"), gra w serialach na czele z TVN-owskim "Na Wspólnej".

Razem z żoną, Beatą Schimscheiner, również aktorką "Ludowego", gościnnie w Teatrze STU zagrał w sztuce "Dziecko dla odważnych" według Leszka K. Talki. Każdy rodzic, niezależnie od indywidualnych doświadczeń, bez trudu odnajdzie się w dylematach bohaterów sztuki. Dziecko to naprawdę duży, chociaż wspaniały problem, raczej dla odważnych - co z wielkim wdziękiem pokazują Schimscheinerowie.

MARIAN DZIĘDZIEL

Poza skalą i poza kategoriami. W polskim kinie w zasadzie jednoosobowo wypełnia zamówienie na dojrzałych facetów po przejściach. Jako ojciec lub coraz częściej dziadek może być okrutny albo wspaniałomyślny, w każdym z tych wcieleń stuprocentowo wiarygodny.

W szczerych, błękitnych oczach Dziędziela kryje się prawda, z którą nie ma polemiki. To prawda grzechów i zwycięstw, ludzkich i zawodowych.

Marian Dziędziel zniknął zupełnie z krakowskiego teatru (wielka strata), ale za to w kinie i w telewizji odnosi jedno zwycięstwo za drugim. Niedawno oglądaliśmy go w "Drogówce", "Pod Mocnym Aniołem", "Piątej porze życia", "Miłości", wkrótce kinowe premiery "Kamieni na szaniec", "Pani z przedszkola", "Warsaw by Night" oraz "Watahy". Moje największe marzenie na 2014? Monodram Dziędziela w Krakowie. Może Pinter, może Roth; "Ostatnie rozdanie" Myśliwskiego albo "Moskwa Pietuszki" Jerofiejewa. Sukces murowany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji