Artykuły

Polska szóstego piętra

Przydałoby się, żeby Michał Żebrowski czasem wysiadł z windy, która wozi go na szóste piętro Pałacu Kultury, i zobaczył, jak wygląda życie na dole. Zanim ktoś mu tę windę zablokuje - pisze Roman Pawłowski w felietonie dla Gazety Wyborczej - Stołecznej.

Wiedziałem, że ludzie teatru bywają oderwani od rzeczywistości, jednak to, co Michał Żebrowski opowiadał o polskiej transformacji w niedawnym programie Andrzeja Morozowskiego w TVN, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. W dyskusji z Pawłem Demirskim, dramatopisarzem i członkiem "Krytyki Politycznej", aktor i dyrektor Teatru 6. Piętro, bezkrytycznie chwalił przemiany lat 90. Za koronny dowód, że transformacja się udała, uznał swoje gospodarstwo rolne, które prowadzi od niedawna na Podhalu. "Ja mam krowy, konie, świnie, kury, właśnie dzięki temu, że się zmieniła" - mówił świeżo upieczony rolnik z Marszałkowskiej. Kiedy Demirski stwierdził, że Żebrowski może sobie pozwolić na ten kaprys, bo należy do wąskiej elity beneficjentów przemian, aktor zaperzył się: "Kto mi to dał, pan mi to dał? Pan grał Skrzetuskiego?". A potem składał wylewne podziękowania ojcom polskiej demokracji: Wałęsie, Lityńskiemu, Bujakowi za to, że zmienili Polskę, dzięki czemu w spokoju może prowadzić prywatny teatr i hodować prywatne kury.

Brak solidarności z ludźmi

Żebrowskiego kompromituje nawet nie to, że bezkrytycznie ocenia przemiany lat 90. Wielu poważnych intelektualistów uległo mirażowi wolnego rynku, który miał rozwiązać wszystkie problemy, tymczasem przyniósł wykluczenie i rozwarstwienie. Dziś wycofują się z dawnych przekonań: Marcin Król w wywiadzie dla "Gazety Świątecznej" mówi wprost o swoim poparciu dla neoliberalizmu: "Byliśmy głupi". To, co zarzucam Michałowi Żebrowskiemu, to brak solidarności z ludźmi, których kapitalizm wyrzucił na margines. O dwóch milionach Polaków, którzy wyemigrowali w ostatniej dekadzie na Zachód, aktor powiedział, że to przedsiębiorczy ludzie, którzy chcą budować dla siebie lepszą przyszłość. Dlaczego budują ją w Wielkiej Brytanii, a nie w Polsce - tego już nie wyjaśnił. A przecież zdecydowana większość nie miała wyboru: wyjeżdżali, bo w Polsce czekało ich strukturalne bezrobocie i przekazywana z pokolenia na pokolenie bieda. Aktor chce im dzisiaj podać symbolicznie rękę, ale dopóki nie uzna, że zostali poszkodowani przez nowy system, będzie to tylko pusty gest.

Słuchając Żebrowskiego, w pamięci miałem relację brytyjskiego pisarza Jonathana Rabana, który w początkach lat 90., czyli w apogeum neoliberalizmu, odwiedził Nowy Jork. Pisał o dwóch plemionach zaludniających to miasto: ludziach powietrza i ludziach ulicy. Ci pierwsi zamieszkują najwyższe piętra budynków. Ich głównym środkiem transportu są windy, będące symbolem wysokiego statusu. Środowiskiem tych drugich jest ulica. Jedni i drudzy żyją w kompletnie różnych światach, co sprzyja konfliktom i wrogości. Przydałoby się, żeby Michał Żebrowski czasem wysiadł z windy, która wozi go na szóste piętro Pałacu Kultury, i zobaczył, jak wygląda życie na dole. Zanim ktoś mu tę windę zablokuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji