Artykuły

Polska klasyka dla Polaków

- Ja nie chcę Mickiewicza odbrązawiać, przeciwnie - chcę mu stawiać pomniki, bo te, które są, są liche, gipsowe - zapowiada Michał Zadara przed premierą I części "Dziadów" w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

On stoi, chce się przebić. Nie wiesz, co zrobi, dla ciebie to jest samobójca, jak facet, który chce skoczyć z mostu, rozumiesz? - Michał Zadara stoi na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu. Jest wczesne piątkowe popołudnie, próba IV części "Dziadów" właśnie dobiega końca. Większość aktorów korzysta z przerwy, na scenie zostali już tylko dwaj - Wiesław Cichy i grający rolę Gustawa Bartosz Porczyk.

- Wyobraź sobie, idziesz przez miasto, widzisz faceta, który chce skoczyć z mostu - Zadara podchodzi do Cichego, ściskając w rękach egzemplarz "Dziadów". - Próbujesz go ratować, więc podchodzisz bliżej i bliżej. Ale on skacze. I jaka jest twoja reakcja?

-Ok...

- No właśnie. "Ok..., facet skoczył". A nie: "O Boże! On skoczył!" Chcemy prawdy, prawdziwych reakcji. Rzeczy, które są oczywiste, w ogóle nie należy grać, trzeba to mówić po prostu. Wiesz, czego tu szukamy? Szukamy chamstwa i bezczelności, w żadnym wypadku nie szukamy romantyzmu.

Gustaw się zakochał

O tym, że Zadara zamierza wystawić "Dziady", jest głośno już od jakiegoś czasu. Reżyser stał się równie znany z zamiłowania do klasyki, co ze śmiałych interpretacji. Pod przykrywką teatru nieskomplikowanego formalnie, bez wizualnych fajerwerków reinterpretuje najważniejsze polskie teksty.

- Polska tradycja teatralna to tradycja geniuszy inscenizatorów - mówi Zadara, pochłaniając ryż ze śliwkami, gdy kilka godzin po próbie spotykamy się w bufecie na piętrze teatru. - Chętnie się odetnę od tej tradycji. Skoro to bardzo ważny tekst dla polskiej kultury, to wystawmy go i zobaczmy, co on nam mówi.

- A co mówi? - pytam.

- Dokładnie to, co napisał Mickiewicz. Czyli na pewno nie to, że Polacy są wyjątkowi, święci i są Chrystusem narodów.

A przecież "Dziady" to jądro polskiego mesjanizmu. Dyskutowano z nim od czasów Stanisława Wyspiańskiego, który w 1901 roku jako pierwszy połączył wszystkie części, aż po "Dziady. Ekshumację" Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki sprzed kilku lat. Po 1989 roku po tekst Mickiewicza sięgano rzadziej. Dopiero ostatnio, kiedy temperatura polskich sporów znowu wzrosła, teatr sobie o nim przypomniał. - Sam nie wiem, czybym "Dziady" wystawiał, gdybym był reżyserem - mówi prof. Grzegorz Niziołek z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Mam wrażenie, że ten tekst miał po wojnie i może dalej ma moc znieczulania na wiele rzeczywistych doświadczeń społecznych. Ja bym jednak próbował podważać to ciążenie polskiej kultury w kierunku romantyzmu, bez wikłania się w wielkie, ideowe polemiki.

Na pierwszy rzut oka Zadara wcale nie zamierza się w nie wikłać. Zapewnia, że chce tylko wystawić tekst dramatu, tak jak napisał go Mickiewicz. Ale czyta go wbrew tradycji. - Przekonujesz, że nie chcesz robić rewolucji, ale to przecież rewolucyjny pomysł - mówię. "Dziady" to nie tylko najważniejszy polski dramat. To równocześnie długa tradycja opowiadania o polskich mitach - budowania ich, spierania się z nimi. Cokolwiek próbowano z "Dziadami" zrobić, zwykle kończyło się na dyskusji o Polsce. Zadara ucieka od niej, ale tylko pozornie.

- To utwór, w którym w częściach I, II i IV słowo "Polska" pada tylko raz - w odniesieniu do zabaw dziecięcych Gustawa - wyjaśnia reżyser. - "Dziady" zapoczątkowały tradycję mesjanistyczną, chociaż nie są jej częścią. Zaczynamy od mniej znanych części, można zobaczyć, jak dużo materiału Mickiewicz napisał, ani przez chwilę nie dotykając tematu narodowego. Moim zdaniem nawet temat wspólnoty nie jest tam tak istotny. Siedzimy losy ludzi, którzy są z niej wykluczeni.

W "Dziadach" Zadara zobaczył uniwersalną, egzystencjalną historię o poczuciu wykluczenia, o niedopasowaniu. - Cały utwór otwiera monolog dziewczyny, w którym ona mówi, że nie ma się do kogo odezwać, że każda cząstka w kosmosie ma swą kontrcząstkę, tylko nie ona - tłumaczy Zadara. - To jest uwertura "Dziadów", która rezonuje do końca tego utworu. Postaci nie są w stanie dostosować się do zasad, jakie świat stwarza - w tym sensie jest to bardzo podobne do absurdu, tak jak go definiował Camus - że świat obiecuje ci jakąś odpowiedź, lecz jej nie daje. Spójrz na bohaterów "Dziadów". Gustaw tak się zakochał, że nawet te kosmiczne reguły gry, w myśl których człowiek umiera, przestały istnieć, tak był zakochany. Albo widma. Każde z widm zostało ukarane, ponieważ za życia robiło coś, co uznawało za właściwe.

Douczyć biskupów, douczyć polonistów

Zadara jest znany z zamiłowania do polskiej klasyki. Wystawiał "Odprawę posłów greckich" Kochanowskiego, "Nocleg w Apeninach" Fredry, brał się także za romantyków, m.in. "Aktora" Norwida. Nie próbował na siłę uwspółcześniać tekstów, za każdym razem jednak dawał im współczesny kontekst - jak w "Księdzu Marku", który stał się dla niego pretekstem do dyskusji o antysemityzmie i sensie Powstania Warszawskiego.

- Moim marzeniem jest, żeby ludzie w Polsce chodzili do teatru na polską klasykę, dyskutowali o niej i na tej podstawie budowali swoją tożsamość - mówi Zadara. - "Dziady" rozsadzają wszelkie modele poprawności. Polacy powinni wziąć je sobie do serca. Nie mieszczą się w żadnym kanonie sztuki dramatopisarskiej. IV część jest jak Beckett: w małym domku siedzi ksiądz, który ma dzieci i gada z trupem o miłości. To się nie mieści w żadnych kanonach literackich, obyczajowych.

Entuzjazm, z jakim wystawiano "Dziady" w czasach PRL, po 1989 roku przygasł. Nowe pokolenie reżyserów, które w ostatnich dekadach stanowiło o sile polskiego teatru, szukało inspiracji gdzie indziej. Grzegorz Jarzyna czy Krzysztof Warlikowski ani razu nie sięgnęli po teksty z kręgu polskiej klasyki romantycznej.

- Reżyserzy z tej formacji chcieli być Europejczykami - mówi Zadara. - To jest coś postkolonialnego w nas. Jesteśmy wewnętrznie skolonizowani. To problem, bo przecież naszym pierwszym językiem jest polski. Dorastasz, mówiąc po polsku, ale masz poczucie, że najfajniejsze utwory powstał po angielsku, bo w tym języku pisał Szekspir, albo po niemiecku, bo to Goethe i Schiller. W związku z tym twój język - a wiec twój umysł - jest nieco gorszy, bo nie masz Szekspira. Tu rodzi się kompleks.

Zadara myśli zupełnie inaczej. Dzieciństwo spędził w Niemczech i Austrii, studiował w USA. Interesował się polską kulturą, tym bardziej że długo obserwował ją z zewnątrz. Perspektywa outsidera pozwoliła mu patrzeć inaczej niż przez pryzmat narodowych narracji. Od lat próbuje uwolnić klasyczne teksty od ich interpretacji, czyta je na nowo, dostrzega rzeczy, które wcześniej mało kto zauważał. - Czasami trzeba budzić demony, żeby je wykończyć - powtarza, kiedy rozmawiamy o polskim antysemityzmie. Kiedy pytam o "Nie-Boską komedię" Krasińskiego, inny wielki dramat romantyczny, przyznaje, że kilkakrotnie zastanawiał się nad jego wystawieniem. Ale na początku trzeba by jasno powiedzieć, że wieszcz był antysemitą. Dopiero wtedy można wziąć się za jego dzieło.

Zadara od lat powtarza, że w Polsce nikt nie czyta klasyków. Tak jak lekturę Biblii zastępują kazania księdza, tak zamiast poznawać literaturę, skupiamy się na jej interpretacjach. Tradycyjnie miłość do literatury ustępuje miłości do Polski, bo to jej ta literatura miała służyć. - To kwestia braku kompetencji kulturowych - twierdzi Zadara. - Fani mesjanizmu i tak nie przejmą się moim spektaklem. Tradycja prawicowo-mesjanistyczna nic potrzebuje Mickiewicza czy Słowackiego, bo karmi się swoimi wyobrażeniami na ich temat. Ta tradycja polskiej wyjątkowości jest banalna. Mickiewicz nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś uważa, że Polska jest świętością.

Nawet w III części "Dziadów", której premiera jest zapowiedziana na przyszły rok, Zadara dostrzega wątki egzystencjalne. - III część oczywiście jest polityczna, bo śledzi losy ludzi, którzy cierpią na skutek działań politycznych. Ale tu na pierwszym planie znów jest ten beckettowski wątek: paru facetów chce zbawić świat, ale siedzą w więzieniu i mogą tylko o tym gadać. Mickiewicz jest zawsze dialektyczny - nawet "Wielka improwizacja" zawiera swoje zaprzeczenie. Jest facet, który siedzi wwiezieniu, a mówi, że kocha swój naród, mówi, że czuje się z nim połączony. To tak jak hipis, który pali trawę i wydaje mu się, że jest połączony z kosmosem.

- Tym bardziej czekam na premierę - przerywam mu. - Część publiczności na pewno będzie przekonana, że Zadara szarga narodowe świętości.

- Uznaliśmy, że to, iż nigdy "Dziady" nie zostały wystawione w całości, jest totalną słabością kultury polskiej - mówi. - Nikt nigdy nie poczuł potrzeby, aby przyjrzeć się temu w szczegółach, od A do Z. Mnie nie napędza to, że mam coś ważnego do powiedzenia przez "Dziady". Napędza mnie to, że chciałbym jako Polak pójść do teatru i obejrzeć ekscytującą inscenizację "Dziadów". Ja chcę zobaczyć Gustawa w XIX wieku w więzieniu Wilnie, jak się zmaga ze swoimi demonami. Nie wyrzucajmy Mickiewicza z kanonu, wręcz przeciwnie, zacznijmy go wreszcie czytać. Ja bym chciał, żeby ktoś brał "Dziady" i nie czytał o cierpiącej Polsce, tylko o dziewczynie, której jest trudno żyć, bo nie ma się do kogo odezwać.

Mickiewicz potrafił te dramaty opisać w sposób zupełnie wyjątkowy. Ja nie chcę Mickiewicza odbrązawiać, przeciwnie - chcę mu stawiać pomniki, bo te, które są, są liche, gipsowe. Ludzie myśleli, że to natchniony, patriarchalny gość, który każe ci kochać Polskę. A tymczasem Mickiewicz jest bardzo klasycznym w umiarze, bardzo wykształconym, ale jednak anarchistą.

- A może to, co robisz, nie jest nikomu potrzebne? - pytam. - Może wygodniej jest zostawić Mickiewicza tam, gdzie był?

- To zupełnie inna sprawa. I o wiele szersza. Największym polskim problemem jest niedokształcenie. Konsekwencje tego widzisz na co dzień. Ataki na "Tęczę" itp. Nie jestem w stanie douczyć biskupów o współczesnej nauce. Ale jestem w stanie pokazać wrocławskim polonistom, o czym są "Dziady".

Na zdjęciu: ptaki, fragment scenografii do spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji