Wojna i wąż
Wiele kontrowersji swego czasu wywołał apel papieża do kobiet w Jugosławii, aby rodziły dzieci poczęte z gwałtów w czasie wojny. Slobodan Snajder, chorwacki dramatopisarz, napisał sztukę, której bohaterka, Bośniaczka, takiego dziecka oczekuje.
Dramat "Skóra węża" wystawił w Teatrze Rozmaitości Piotr Cieplak - reżyser, który kilkoma spektaklami dowiódł, że nieobca mu jest wrażliwość religijna, daleka wszakże od dogmatyzmu. Ale dramat Śnajdera to tekst wyjątkowo trudny, bo silnie zakorzeniony w mitologii bałkańskiej, którą współtworzą religie, kultury, języki kilku narodów.
Można by "Skórę węża" traktować jako bajkę o kobiecie, która ma urodzić węża. Jest zresztą taka opowieść w legendach południowych Słowian. Ale Śnajderowi służy ona tylko jako metafora, która kryje w sobie rzeczywistość straszliwych zbrodni. Autor nie pokazuje ich wprost, o zbiorowych gwałtach wspominają tylko bohaterowie sztuki. Historię Azry Śnajder zapisuje w formie alegorii, z której Piotr Cieplak w swoim przedstawieniu wydobył przede wszystkim motywy chrześcijańskie.
Azra (Halina Chmielarz), jej opiekunowie Marta (Magdalena Kuta) i Hasan (Mariusz Saternik) tworzą jakby świętą rodzinę. Przybywają nawet do niej Trzej Królowie - wysłannicy zachodniego świata z ofertą kupna noworodka. Dziecka jednak nikt nie chce sprzedać. Ale czy zawiązane w zbrodni przymierze ofiar - matki i dziecka - może przynieść zbawienie? Syn Azry stanie się także żołnierzem. Bo jak mówi się w sztuce: "Twój los zapisany jest we krwi. I jeśli będzie trzeba, a wszystko wskazuje na to, że tak się stanie, zapiszesz go krwią na swoim sztandarze".
Przedstawienie Cieplaka nie jest tak efektowne jak wcześniejsze jego spektakle. Mimo dobrej gry aktorów nie wywołuje silniejszych emocji i wzruszeń. Ale może teatr nie jest w stanie inaczej opowiadać o tragediach, które zdarzyły się naprawdę nie tak dawno temu, niedaleko od nas?