Artykuły

Niezły macie "Burdel" w tej Warszawie!

Piosenki ze Studenckiego Teatru Satyryków czy teksty z kabaretu Dudek trwają do dziś. Były zapisem swoich czasów, dawały oddech od codzienności, ale twórcom udało się też złapać uniwersalny rys Polaków. Zawrzeć coś ponadczasowego, co jest w naszym charakterze niezmienne. Czy wspomnienie o Pożarze w Burdelu też przetrwa dłużej niż sezon? - zastanawia się Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej.

Czy kabaret może być dziś jeszcze zabawny, a nie tylko rubaszny? Pożar w Burdelu rozpalił miasto stołeczne. "Nie uznają świętości. Kpią z polityków, teatrów publicznych, "słoików" i dziewczyn z KIK-u"; "Warszawski Monty Python" - zachęcali się znajomi. "Najlepsze towary w mieście" - reklamowali się artyści. Na pierwsze spektakle ludzie szli z rezerwą. Jednak już po kilku chwilach, kiedy okazywało się, że "Pożarowi w Burdelu" bliżej do Kabaretu Olgi Lipińskiej (temu dawniejszemu, z panem Tureckim) niż do dowcipu biesiadnego - byli kupieni. Fama o brawurowym kabarecie szybko się rozeszła, już na trzeci odcinek nie można było dostać biletów.

Pierwsze występy - w piwnicy Klubu Komediowego Chłodna, nieistniejącej już klubokawiarni na warszawskiej Woli. Chłodna była miejscem spotkań aktywistów młodej niezależnej Warszawy, gdzie debatowano o mieście i sposobach na jego zmianę. I w kolejnych odsłonach "Pożaru..." skecze dotyczyły tych problemów, o których ludzie chwilę wcześniej prowadzili poważne dyskusje. Siedzieli ściśnięci w kilkunastu rzędach, do ostatnich minut dostawiano plastikowe krzesła, bo chętnych było więcej niż miejsc.

Burdeltata: Lejdis and dżentleman, madam i mesje. Mówią o nas różnie: wesoła trupa, dziwki, dom schadzek, dom złego prowadzenia się. Jak co roku w styczniu warszawiacy wpadają w depresję. Nie udało się wypełnić postanowień noworocznych, znowu piję, biorę dragi. Nie rozpaczaj, nie wyrzucaj kasy na terapeutę, przyjdź do burdelu artystycznego! Specjalnie dla was przygotowaliśmy noworoczną Burdelszopkę. Zadamy pytanie o polską rodzinę. O reklamę wielkoformatową. O Gender. Przed wami wieczór magii i ściemy, będą biskupi, będą syreny. Odsłania się kurtyna, przedstawienie się zaczyna!

Od ich debiutu minęło półtora roku. Grali już w Barze Studio w Pałacu Kultury i w Teatrze Warsawy na Nowym Mieście. Ostatni odcinek "Degeneracja, albo śmieci Warszawy" - 10 razy przy pełnej 300-osobowej widowni. Od warszawskiej "Gazety Co Jest Grane" dostali tytuł Wydarzenia Roku 2013.

Postawili sobie trudne zadanie: raz na miesiąc-dwa, przygotowują nowy odcinek kabaretu, w którym pokazują, jak widzą Warszawę. Właśnie zaczęli próby do 15. odcinka, który od 15 marca będzie grany w Muzeum Historii Żydów Polskich. - Muzeum poprosiło nas, żebyśmy pomogli przy rekonstrukcji "Inwazji dybuków", cudem odnalezionego arcydzieła kina klasy B sprzed wojny, które zachowało się w strzępach... - mówi Michał Walczak. - A tak na serio - zależy nam, żeby dotykać drażliwych miejsc miasta. Takich jak przerwana historia społeczności żydowskiej w Warszawie - dodaje.

Teksty powstają na gorąco, do ostatniej chwili. Przedstawienia noszą znamiona improwizacji. Na małej scenie, w chaosie, między aktorami fruwają kartki z ich kwestiami. Konferansjer Burdeltata (w tej roli Andrzej Konopka) trzyma tempo i uwodzi publiczność - niezależnie czy na widowni są Krystyna Janda i Monika Olejnik czy 40 osadzonych, jak podczas występów w świetlicy więzienia na Rakowieckiej.

Scenariusze piszą Michał Walczak oraz Maciej Łubieński, varsavianista i dziennikarz, który wciela się też w postać profesora Maxa Hardcore'a. Walczak to jeden z ciekawszych twórców z pokolenia 30-latków, jego sztuki "Podróż do wnętrza pokoju" czy "Pierwszy raz" grało wiele scen w Polsce.

Burdeltrupę stworzyli z aktorami, którzy inaczej nie mieliby szansy spotkać się na scenie. Na co dzień każdy związany jest z innym teatrem: Monika Babula i Mariusz Laskowski grają w Teatrze Lalka, Oskar Hamerski w Narodowym, Andrzej Konopka w prywatnej IM-ce, a Anna Smołowik i Agnieszka Przepiórska współpracują m.in. z niezależnym Teatrem Konsekwentnym. Role pisane są specjalnie dla nich, więc każdy ma szansę zabłysnąć w jakimś numerze, a właściwie, jak mówią twórcy, "w numerku".

Przedstawienia "Pożaru..." wpisują się w historię humoru stolicy. "Nam nie jest wszystko jedno!" - tytuł jednego ze spektakli Studenckiego Teatru Satyryków STS, który komentował rzeczywistość, mógłby być mottem "Burdelu". Ale ich spektakle mają w sobie też coś, co widać na archiwalnych nagraniach Kabaretu Dudek. W kawiarni Nowy Świat grali Kobuszewski, Dziewoński, Michnikowski, Gołas, byli blisko widzów, często zwracali się wprost do nich, a tą publicznością była warszawska inteligencja. Autorzy "Pożaru..." przyznają, że najbardziej inspiruje ich atmosfera przedwojennej Warszawy. Michał Walczak: - To było miasto karnawału. Dziś brakuje nowoczesnej rozrywki. Mamy patetyczny główny nurt sztuki i kolejne wystawienia "Zemsty", a zdrowemu miastu potrzebne krzywe zwierciadło. Nie wiem, czy kogoś bierze ciągłe oglądanie idoli naszych rodziców? Rozrywka nie jest czymś nostalgicznym, każde pokolenie musi mieć swoją własną.

Maciej Łubieński: - Warszawa jest miastem poważnym i nadąsanym - to jest jakiś błąd tej epoki! Tu trzeba przypajacować trochę. Tak zdiagnozowali stolicę rok temu. Ich terapia to: przymrużenie oka, ironia, ale też całe bogactwo środków: skecze, piosenki, choreografia, kuplety, surrealistyczne dialogi.

Świątynia Opatrzności: - Czuję niepokój, kiedy się tak wijesz wokół mnie, Traso Toruńska. Trasa Toruńska: - Bo mnie kręcisz, szelmo. Świątynia Opatrzności: - Au, au, nie drażnij mi kopuły... A wy, kurduple, czego? Dlaczego jesteście gołe, małe zboki? Domki Fińskie: - Burmistrz Śródmieścia nas rozbiera!

Trasa Toruńska trafiła na wokandę, gdy zalana deszczem utopiła kilkanaście samochodów. Domki fińskie, niezwykłe drewniane osiedle na Jazdowie, w ścisłym centrum miasta - gdy zapadła decyzja o ich rozbiórce, a w obywatelską obronę włączył się nawet ambasador Finlandii. Każdy odcinek ma kilka składników: aktualne wydarzenia, sezonowe mody na miejsca, bohaterzy jednej chwili, ale też tzw. cechy narodowe. - W każdy odcinek wkładamy tyle odniesień, ile się da. I do współczesności, i do historii. Nie dostosowujemy się do rozeznania widzów komentowanej rzeczywistości, raczej naciskamy ich, zachęcamy, by biegli za naszymi skojarzeniami - mówi Michał Walczak. Maciej Łubieński: - Gramy spektakl na wyjazdach, ostatnio w Szczecinie. Robimy reaserch i wrzucamy do odcinków coś lokalnego. Ale nie zawsze się to sprawdza, zresztą nie jest potrzebne. Inne miasta przeglądają się w stolicy, bo mają podobne problemy: sklepy i banki wypierają miejsca kultury, mieszkańcy nie zgadzają się z decyzjami władz.

- Są socjologiczne teorie, że dziś ludzie częściej myślą o rzeczywistości miastem niż państwem. A nasze historie wypełnia ekspresja naszych aktorów, którzy są w stanie przekazać globalny sens lokalnych żartów - dodaje Walczak. Stałą bohaterką "Pożaru..." jest symbol próżności - kawiarnia Charlotte z placu Zbawiciela (Lena Piękniewska); jest duszpasterz hipsterów ksiądz Marek (Andrzej Konopka); są budowniczowie metra, którzy wiodą pod ziemią ukryte, dwuznaczne życie (Tomasz Drabek i Mariusz Laskowski), jest Warszawska Syrenka z depresją (Monika Babula), psychoterapeuta miasta dr Janusz Fak (Oskar Hamerski), Gender wcielony (Mariusz Laskowski) czy wrażliwa młoda aktorka z Radomia Ania z Polski (Anna Smołowik).

Muzykę do spektaklu pisze Wiktor Stokowski, z kilkuosobowym zespołem gra ją na żywo. Bawią się gatunkami: były utwory rockowe, punkowe, songi o rewolucji. Ale są i momenty liryczne. Kiedy w internecie zaczynały krążyć memy o nowym idolu kina Ryanie Goslingu, musiał pojawić się też w Burdelu. Dla Ani z Polski aktor zszedł z ekranu, a ona oprowadzała go po Warszawie. Piosenka, w której Ania opisuje tę przygodę, na YouTube ma blisko 100 tysięcy odsłon.

Spotkałam cię w kinie / Któregoś wieczora / Byłeś na ekranie / A ja byłam chora / Ryan. Ryan Gosling / To ja, Ania z Polski / Jestem na widowni / A ty na ekranie / Nie mogę wysiedzieć / Kochany Ryanie / Gdy zejdziesz z ekranu / Boję się, co będzie / Gdy spojrzysz swym wzrokiem / Stanę się jagnięciem / Pokażę ci Warszawę / Plan Be i Łazienki / Przekąski Zakąski / Metro i Powązki.

Gdy odbywało się konklawe, specjalny wysłannik z Watykanu szukał w Warszawie następcy Benedykta XVI, bo przecież jeśli papież, to tylko Polak. W odcinku walentynkowym zakwitł romans między pomnikami: Warszawską Syrenką i królem Zygmuntem III Wazą. Stałą bohaterką kabaretu jest prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, nazywana HGW (w tej roli Agnieszka Przepiórska). Jako królowa i jako zatroskana mama - śpiewa piosenkę do Smyka (budynku), żeby założył na siebie reklamę wielkoformatową, bo jak tak będzie stał nieubrany na mrozie, to się przeziębi. Pani prezydent nie widziano na widowni żadnego z odcinków, ale podobno pracownicy ratusza nagrywają fragmenty spektakli. Zdarza się, że na widowni siedzi pierwowzór bohatera, np. Grzegorz Piątek, były naczelnik wydziału estetyki. Kiedy w "Burdelszopce" pojawił się jego duch straszący panią prezydent za złe decyzje estetyczne, Piątek na widowni zwijał się ze śmiechu.

Burdel żartuje ze wszystkich po równo - radnych i Krytyki Politycznej, modnej młodzieży i duchowieństwa, ale nie obraża. W kolejnych odcinkach wracały przygody bohaterów serialu teatralnego "Szepty i krzyki spod bazyliki", czyli sceny z życia Pauli i Zdzisława, małżeństwa "słoików" mieszkających na strzeżonym osiedlu w Wilanowie.

Paula: Dlaczego choć w apartamencie czysto/ Chciałabym się taplać w błocie nad Wisłą / Zdegeneruj mnie/ Spędźmy tę noc na dnie / Każ mi robić brzydkie rzeczy / Może to mnie dziś uleczy/ Świątynio Opatrzności uratuj mnie / Słyszysz do ciebie modlę się / Widzę cię podczas śniadania / Dostałaś 6 milionów dofinansowania / Życie w realu to męka / Z Pauli rodzi się syrenka / Po Wilanowie błąkam się bez celu / Kurwa, nie wytrzymam, idę do burdelu.

Ostatni odcinek "Degeneracja, albo śmieci Warszawy. Mokotowska punk opera" przygotowali w Nowym Teatrze Krzysztofa Warlikowskiego. To, o czym "Kabaret warszawski" - ostatni spektakl zespołu Warlikowskiego - opowiada serio, "Burdel" mówi za pomocą lekkiej formy. Lęk przed nacjonalizmem i ksenofobią "Pożar" kanalizuje w śmiechu, pozwala okiełznać go, oswoić. Kiedy po raz pierwszy spalono Tęczę z placu Zbawiciela - notorycznie niszczoną przez nacjonalistów widzących w niej symbol LGBT - na scenie pojawił się Podpalacz Tęczy (Mariusz Laskowski). Ze złotymi łańcuchami na klacie i w rozpiętej bluzie dresowej, śpiewał komiczną piosenkę o mroku i swej nienawiści do świata.

"Burdel" rozładowuje też napięcia, które pojawiają się w mieście przy okazji rocznic. Na przykład 1 sierpnia. Powstanie warszawskie to ryzykowny temat na kabaret. W odcinku "Gorączka powstańczej nocy", który przygotowano z tej okazji, specjalny wysłaniec z 1944 roku przedostał się czasoprzestrzennym kanałem do Warszawy A.D. 2013. Szukał w niej artystów chętnych do udziału w powstaniu. A tu wszyscy żyli przedreferendalnymi zmianami w niepopularnym miejskim biurze kulturze. Jednak w środku tego rozemocjonowania aktualnymi sprawami Lena wykonała piosenkę, podczas której na widowni zapanowała przeszywająca cisza.

Choć tego miasta już nie ma / Tam wciąż jeszcze trwa zabawa / Kochane miasto nieistniejące / Nazywam je Niewarszawa / Niejedno marzenie tu prysło / Niejedno powstanie tu zgasło / To zawsze było i będzie / Szalone i wolne miasto

Piosenki ze Studenckiego Teatru Satyryków czy teksty z kabaretu Dudek trwają do dziś. Były zapisem swoich czasów, dawały oddech od codzienności, ale twórcom udało się też złapać uniwersalny rys Polaków. Zawrzeć coś ponadczasowego, co jest w naszym charakterze niezmienne. Czy wspomnienie o "Pożarze..." też przetrwa dłużej niż sezon? Pierwszym sprawdzianem przywiązania publiczności będzie wakacyjny festiwal "Pożaru w Burdelu" w lipcu w Teatrze Studio.

Na zdjęciu: "Degeneracja, albo śmieci Warszawy. Mokotowska punk opera"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji