Artykuły

To czas na nowe wyzwania

- Myślę, że dobrze jest się do tej sztuki przygotować, pójść na nią świadomie. Przeczytać, o czym ona tak naprawdę jest. Jeśli ktoś idzie z małżonką w niedzielę po obiedzie do teatru "na Zielińską i Fraszyńska", i nie daj Bóg ma jeszcze zbyt ciasno zawiązany krawat, może przeżyć szok... - JOLANTA FRASZYŃSKA mówi o "Sofii de Magico" w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie.

Widzowie znają ją z roli sympatycznej doktor Moniki Zybert z serialu "Na dobre i na złe". Jednak to, co pokazuje w spektaklu "Sofia de Magico" w Teatrze Roma, to wyższa szkoła aktorskiej jazdy i pokaz komediowego kunsztu. Przesycony lubieżnością i czarnym humorem spektakl przyprawia o pruderyjny pąs i mocno wbija w teatralny fotel...

Wiekową ciocię, czy sąsiadki po sześćdziesiątce zaprosiłabyś na spektakl "Sofia de Magico"?

- Moi znajomi i bliscy nie należą do osób pruderyjnych. Chyba trudno byłoby znaleźć środek wyrazu czy treści, które mogłyby ich zniesmaczyć czy zszokować. Oczywiście mówimy o artystycznych środkach wyrazu. Ludzie dla mnie ważni, akceptują też moje poczucie humoru, gust i wybory, którymi się kieruję także w pracy, więc chyba nie byłoby problemu z zaproszeniem kogokolwiek, nawet pań w wieku naszych mam czy ciotek. Zresztą znając przesłanie tej sztuki, nie miałabym żadnych oporów, by pokazać ją komukolwiek.

Ale już młodszej córki na spektakl byś nie zabrała...

- Chyba jedynie bym się trzymała tej dolnej granicy wieku. Trzeba jednak mieć pewną dorosłą wrażliwość i radzić sobie z pojęciem absurdu czy groteski. W "Sofia de Magico" jest sporo treści, które są adresowane do dorosłego widza, bo jeśli niektóre z nich zostałyby odebrane zbyt dosłownie, mogłyby narobić w głowie młodego odbiorcy niezłego zamieszania.

Grałaś u największych reżyserów, Jarockiego, Warlikowskiego, "brałaś na warsztat" tematy trudne, bolesne, aktorsko niesamowicie wymagające, gdzie trzeba się było emocjonalnie obnażyć. Zastanawiam się, czego od Ciebie wymaga sztuka "Sofia de Magico"?

- To jest spektakl bacujący na twórczości angielskiego zespołu Tiger Lillies. Wcześniej nie znałam tej kapeli, może dlatego tak ochoczo zgodziłam się na pracę przy tej sztuce. Kiedy dostawałam kolejne tłumaczenia tekstów, nie ukrywam, że przechodziłam "małe wstrząsy". Czasami się buntowałam, że być może jest zbyt ostro, mimo że nie należę do osób, które czerwienią się słysząc przekleństwo. Przyznaję, że musiałam kilka razy przełamać się i dłużej trwało, zanim zaakceptowałam treści moich piosenek. W tej chwili, wychodząc na scenę mam już wyłącznie satysfakcję i dużo radości. Wiem, że zrobiliśmy wartościową rzecz.

No właśnie, ale widzowie nie zawsze taką wiedzę mają...

- Zgadza się. Myślę, że dobrze jest się do tej sztuki przygotować, pójść na nią świadomie. Przeczytać, o czym ona tak naprawdę jest. Jeśli ktoś idzie z małżonką w niedzielę po obiedzie do teatru "na Zielińską i Fraszyńska", i nie daj Bóg ma jeszcze zbyt ciasno zawiązany krawat, może przeżyć szok... To mądra sztuka- bo pod płaszczykiem czarnego humoru, groteski, a momentami i obrzydliwości, kryje się to, o czym boimy się mówić głośno, a z czym mamy do czynienia... Że jesteśmy słabi, że toczy nas rak, a w show-biznesie nie ma litości...

Ten spektakl to energetyczna bomba! Wyczerpująca dla aktora?

- Już dawno temu powiedziałam, że wyjście na scenę to dla mnie możliwość, by dać ujście energii, której mam nadmiar {śmiech). "Sofia de Magico", to historia umieszczona w cyrkowym świecie, w świecie klaunów, dziwadeł i akrobatów. Najbardziej wymagające kondycji i sprawności fizycznej fragmenty należą do Kasi Zielińskiej, ale ona sobie z nimi doskonale radzi. Spektakl owszem, jest wyczerpujący, ale ja chyba jestem do tego przyzwyczajona.

A tęsknisz za spokojną, grzeczną i miłą doktor Moniką Zybert? Widzowie chętnie zobaczyliby ją ponownie w stałej obsadzie medycznego serialu...

- Czasami tęsknię. To miłe. Z Moniką Zybert byłam związana przeszło 10 lat, to kawał czasu... Ale wszystko się kończy, aby w to miejsce mogło powstać coś nowego. Ten etap już za mną, czas na kolejne wyzwania, telewizyjne, chociaż teraz głównie teatralne.

A odpoczynek, dalsze plany?

- Trzydzieści spektakli miesięcznie... Taki miałam marzec. Nie ma czasu na odpoczynek, ani planowanie czegokolwiek w dalekiej przyszłości. Skupiam się wyłącznie na tym, co jest tu i teraz... i tak jest dobrze...

Gdy kto myśli, że komedia, to rzecz błaha jest, igraszka... Zdanie zmieni, gdy zobaczy, co na scenie czyni Fraszka! Bardzo Ci dziękuję za szczerą rozmowę.

- Dziękuję również.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji