Artykuły

Człowiek, który głosił prawdy bolesne

Różewicz nauczył nas innego odbioru struktur dramaturgicznych, zwrócił uwagę, że one mogą być opowiadane we fragmentach, które pojawiają się i znikają, a potem dopiero się okazuje, że ta z pozoru rozproszona mozaika układa się w bardzo logiczną całość. Aktor Olgierd Łukaszewicz o swoich szczególnych związkach z poetą i dramaturgiem Tadeuszem Różewiczem - opowiada Janowi Bończy-Szabłowskiemu z Rzeczpospolitej.

Rz: Każdy dramaturg marzy o napisaniu swojego "Hamleta". Różewicz z pewnością też...

Olgierd Łukaszewicz: Nie tylko marzył, ale napisał. To była oczywiście "Kartoteka", jeden z najważniejszych polskich dramatów XX wieku. Bohater "Kartoteki" był właśnie takim Hamletem naszej epoki. Widziałem w tej roli Holoubka, Łomnickiego, Siemiona. Ten utwór był rewolucyjny w historii teatru. Różewicz nauczył nas innego odbioru struktur dramaturgicznych, zwrócił uwagę, że one mogą być opowiadane we fragmentach, które pojawiają się i znikają, a potem dopiero się okazuje, że ta z pozoru rozproszona mozaika układa się w bardzo logiczną całość.

Różewicza odsądzano od czci i wiary. Po "Białym małżeństwie" czy "Do piachu" niemal go ukamienowano.

- Potrafił głosić prawdy bolesne. Walczył z mitami i kołtuństwem. Niektóre utwory stwarzały wrażenie prowokacji. Tak było też z "Na czworakach" czy "Stara kobieta wysiaduje". Nowatorstwo Różewicza, jego aspiracja do odkryć były dla reżyserów i aktorów obligujące. Żyliśmy w przekonaniu, że wszystko nowe musi być odkryciem. Różewicz nigdy nie napisał dwóch podobnych do siebie sztuk.

Jak poznał pan Różewicza?

- Pośrednikiem był Wojtek Pszoniak, mój serdeczny przyjaciel i kolega z roku. Dzięki niemu wszedłem w krąg relacji niemal rodzinnych, bo właściwie Różewicz ojcował Wojtkowi. Byłem więc przyjęty z ogromną sympatią.

Używając tytułu spektaklu, można powiedzieć, że był pan przez Różewicza "Złowiony".

- To była niezwykła inscenizacja Grzegorzewskiego utworu "Et in Arcadia ego", na końcu której mówiłem wiersz "Złowiony". Premiera była tuż przed pożarem Teatru Polskiego we Wrocławiu. A po pożarze reżyser postanowił, by grać w nadpalonej scenografii. Robiło to niezwykle przygnębiające wrażenie. Pan Tadeusz obejrzał jeden ze spektakli i powiedział, że zamierza napisać sztukę dla mnie i Wiesława Michnikowskiego. Myślałem, że to żart, ale dowiedziałem się, że myślał o tym poważnie.

Aż czterokrotnie zagrał pan bohatera "Pułapki" Franza Kafkę...

- To z pewnością było moje największe aktorskie doświadczenie i to u tak różnych reżyserów, jak Stanisław Różewicz, Jerzy Jarocki oraz Jerzy Grzegorzewski, u którego wystąpiłem w polskiej i niemieckiej wersji utworu. Za każdym razem była to trochę inna opowieść o losie "poety-głodomora-clowna", bo tak widział swój los Różewicz. On, odludek, samotnik, który odegrał niezwykle istotną rolę w życiu duchowym narodu. Tylko rozumiał ją inaczej niż poeci romantyczni. Był tym, który kształtuje wrażliwość i zadaje trudne pytania, choćby takie, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje, jeżeli pozwolił na wojnę i inne tragedie. Nie tylko poeta, ale i filozof, który buntuje się przeciw wszelkim zastanym światopoglądom. Ośmieszał poezję, która łatwo dawała narodowi recepty do boju, albo ferowała różne patriotyczne kawałki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji