Artykuły

Deklamacje w dekoracjach

Po trzykroć zgrzeszył reżyser Jaro­sław Kilian swym "Snem nocy let­niej" wobec Szekspira. Po pierw­sze, pozbawił tę komedię o miłości i rozmaitych jej przejawach aury zmy­słowości. Po drugie, pozwolił, by wśród licznych efektów inscenizacyj­nych uleciały gdzieś poezja i filuterność tekstu (i przekładu, przekładu Gałczyńskiego!), a wreszcie - nie wy­zwolił w aktorach dostatecznej siły ko­micznej, przez co działania rzemieślni­ków ateńskich, a zwłaszcza "Nudny i krótki dyalog Pirama z kochanką Tysbe, śmieszny i tragiczny" śmiesznym tak, jak powinien, nie był.

Co w zamian? Pogodne widowisko z deklamacjami, pełne radosnej krzą­taniny, pogoni za miłością, za zdoby­ciem chłopca skradzionego indyjskie­mu księciu... Słowu Szekspira na sce­nie Polskiego brak siły. Aktorzy deklamują swoje kwestie bez wyrazu i bez wdzięku. Niezależnie od tego, czy są to wymyślania niewiernego ko­chanka lub zdradzonej dziewczyny, sprzeczka między Oberonem a Tytanią, tyrady Puka czy miłosne zauro­czenie Tytanii... Umykają podteksty, gi­nie plastyka, pasja i dosadność Szek­spirowskiego języka. W tej sytuacji najbardziej pamiętne pozostaje par­skanie Spodka-osła. Można skwitować to krótkim - aktorzy nie stanęli na wy­sokości zadania. I jest to prawda. Są­dzę jednak, że zawinił również reży­ser, który zaproponował im udział nie w prawdziwym dramacie, ale w bajce dla grzecznych dzieci. W bajce, w któ­rej umiar, prostota przekazu i przeko­nanie, że ludzie są dobrzy, a świat zmierza ku powszechnej szczęśliwo­ści, liczy się przede wszystkim.

Jarosław Kilian zrealizował swoje przedstawienie najwyraźniej w opo­zycji do znanych z górą trzydzieści lat spostrzeżeń Jana Kotta, który dowo­dził, że "Sen..." jest najbardziej ero­tyczną ze wszystkich sztuk Szekspira, pełną zwierzęcej zmysłowości, jurności i mrocznych podtekstów. Tyle, że świadomie pozbawiając spektakl tych właśnie aspektów, reżyser nie potrafił stworzyć dla nich dostatecz­nie atrakcyjnej przeciwwagi. Bajki już bywały.

Można by dla takiej koncepcji reży­serskiej znaleźć jeszcze inne wytłuma­czenie: Jarosław Kilian uległ sile wy­obraźni plastycznej swego ojca Ada­ma. Bowiem właśnie scenografia - utkana ze sznurka, wikliny i trzciny - jest tym, co przykuwa uwagę podczas Szekspirowskiego wieczoru. Już roz­poczynający go pląs sobótkowych płonących wianków, które krążą po obrzeżach obrotowej sceny, stanowi dobre wprowadzenie w noc cudów i miłości, w bajkowy świat według Adama Kiliana. Ten las wyobraźni bar­dziej jest mazowiecki niż podateński. Tworzą go uformowane w kształcie lej­ków sznurowe siatki, przypominające te na motyle. Rozmaitej wielkości, opuszczane raz po raz w różnych miejscach sceny, tworzą zarówno pu­łapki, jak i zaciszne odosobnienia, w których bohaterowie mogą znaleźć schronienia. Wśród nich będą błądzić zakochani oraz Oberon z Tytanią i jej orszakiem. Tu i ówdzie unoszą się nie­sforne źdźbła trzcin, migają ozdoby z wikliny, z której scenograf potrafi wy­czarować prawdziwe cuda.

Widownia potrafi to docenić. Na zmiany scenografii reaguje śmiechem i brawami. A mistrz Adam nie szczędzi zaskoczeń i błyskotliwych pomysłów, takich choćby jak coraz większe plestiglasowe "bańki mydlane" wpadają­ce na scenę... W tym przedstawieniu scenograf zdominował autora i reżyse­ra. Wybierając się na "Sen nocy let­niej" do Teatru Polskiego trzeba mieć świadomość, że idzie się nie na Szek­spira, ale na Kiliana. Adama.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji