Artykuły

Królewna Śnieżka i...

Rozmowa z Krzysztofem Kolbergerem, reżyserem sobotniej premiery w Operze i Operetce.

- W pewnym momencie pań­skiej kariery granie ustąpiło miej­sca reżyserii na scenie muzycznej...

- Sławomir Pietras zaproponował mi w 1991 roku wyreżyserowanie "Krakowiaków i górali" w Operze Wro­cławskiej. A więc o moich reżyser­skich próbach zadecydował przypa­dek, choć o reżyserii myślałem już wcześniej.

- Przyszedł pan do opery z te­atru dramatycznego i filmu, ma pan więc skalę porównań. Na czym polega specyfika pracy na scenie muzycznej.

- Moja rola polega przede wszyst­kim na dawaniu śpiewakom zadań ak­torskich i uczeniu ich mówienia tek­stu. Moje dotychczasowe zabawy w reżyserię polegały na łączeniu mó­wienia, śpiewania, tańczenia, a więc tego, co w swoim zawodzie w mniej­szym lub większym stopniu uprawia­łem.

- To co pan zrealizował do tej pory, to pogranicze dramatu mó­wionego i muzycznego - śpiewogra, musical itp. Czy nie ma pan ochoty wyreżyserować prawdziwej opery, gdzie się od początku do końca tylko śpiewa?

- Nauczyłem się nie mieć planów. Wolę się poddawać planowaniu "od­górnemu"; temu, co los przynosi. Staram się natomiast dokonywać przemyślanych wyborów spośród te­go, co podsuwa życie.

- Najnowszym pana wyborem jest sobotnia premiera "Królewny Śnieżki i krasnoludków" w Operze i Operetce. Czy to przedstawienie jest repliką tego, co pokazywano przed paru laty w warszawskim Te­atrze Komedia?

- I tak, i nie. Kształt, układ scena­riusza pozostaje ten sam. Pozostaje muzyka z filmu disnejowskiego i pio­senki Zbyszka Wodeckiego. Wiado­mo, że inni wykonawcy automatycz­nie zmieniają sposób budowania ro­li, a co za tym idzie - przedstawienia.

- Ale zasada decydująca o atrak­cyjności tego spektaklu jest taka sama w Warszawie i Szczecinie. Po­stanowiliście przenieść młodzieżo­wych idoli - Piaska i Natalię Kukulską - ze świata show-biznesu w świat baśni.

- Natalka Kukulska grała już Śnież­kę w Warszawie. Teraz wraca do przedstawienia już jako gwiazda - jak pan mówi - show-biznesu. Nowym od­twórcą jest natomiast Piasek - idol młodzieży. To niewątpliwie ukłon w stronę młodej widowni.

- No tak, ale czy nie obawia się pan, że to będzie "inna bajka"? Przecież obecność tak nośnych na­zwisk, utożsamianych z konkretnymi przebojami i stylem muzycz­nym, może rozsadzić konwencję w drobny mak.

- Myślę, że nie tylko Piasek, ale w innych obsadach także Dziani, Darek Kordek dobrze się wpiszą w kon­wencję, a jeśli przyniosą jeszcze coś cennego ze świata show-biznesu...

- ...na przykład pod względem marketingowym.

- Nie ukrywam, że to też ma zna­czenie. Bo przecież moim celem i wszystkich, z którymi współpracuję, jest przyciągnięcie do teatru widza. Gdy startowałem z "Krakowiakami i góralami", wszyscy się dziwili, dlaczego biorę się za taką ramotę - prze­cież nikt nie będzie chciał na to przyjść. Stąd decyzje obsadowe. W wiodącej roli Doroty wystąpiła... Ma­ryla Rodowicz, która nadała przed­stawieniu operowemu trochę inną sty­listykę.

- Nie lubi pan stylistyki opero­wej?

- Tradycyjnej dziewiętnastowiecznej nie. Dla mnie liczy się przede wszystkim teatr, obojętnie czy się w nim mówi, czy śpiewa. Każda osobowość na scenie - niezależnie z ja­kiego gatunku scenicznego wywodzi swoje korzenie - jeśli jest prawdziwą osobowością (a Rodowicz i paru in­nym osobom nie można tego od­mówić), to efekty są bardzo pozy­tywne, i tak właśnie było w przypad­ku tych przedstawień.

- "Królewnę Śnieżkę" przygoto­wuje pan we współpracy z Zofią Czernicką. Kto w tym związku ar­tystycznym jest wizjonerem, a kto koordynatorem działań?

- Kapitan na statku może być je­den, ale bez np. bosmana sobie nie poradzi. Zosia Czernicką jest współ­pracownikiem reżysera. Jej rozległym kontaktom zawdzięczamy to, że wy­stąpią w tym przedstawieniu znani ar­tyści.

- Pomieszanie stylistyk, zaanga­żowanie gwiazd, scenariusz we­dług braci Grimm - wszystko to słu­ży chyba też maksymalnemu roz­szerzeniu kręgu odbiorców spek­taklu. Na jaką publiczność liczy pan najbardziej?

- Na każdą. Chcemy, żeby przy­chodzili widzowie w różnym wieku i z różnym nastawieniem. Jedni przyj­dą dla samej baśni, inni tylko po to, żeby zobaczyć Natalkę i Piaska. Jed­nak najważniejsze jest to, żeby po­wstał gustowny, sprawny warsztato­wo teatr. To jest warunkiem powo­dzenia u każdej publiczności - dzie­cięcej i dorosłej. Gdy wychowywałem swoją córkę, nigdy nie mówiłem do niej zdrabniając. Zawsze rozmawiali­śmy z nią pełnymi zdaniami i trakto­waliśmy poważnie, i tak też będzie podczas tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji