Artykuły

Kolejny odcinek serialu o wspaniałych kobietach

W niedzielę, 25 maja, na scenę Opery Bałtyckiej powróci słynna "Tosca" w zupełnie nowej inscenizacji. Jaki miał pomysł na ten klasyczny tekst operowy opowiada czytelnikom "Gazety Wyborczej - Trójmiasto", reżyser przedstawienia, Marek Weiss.

Przemysław Gulda: Od obietnicy, ze zrealizuje Pan własną wersję "Toski" rozpoczął Pan swoje urzędowanie na fotelu dyrektora gdańskiej opery. Proszę przypomnieć tę historię.

Marek Weiss: Pierwszy spektakl, jaki widziałem w Operze Bałtyckiej, podczas realizacji "Fausta", to była "Tosca", bardzo już zaniedbana muzycznie i scenicznie, w obsadzie dalekiej od zamiarów kompozytora. Pierwszą moją decyzją, jako nowego dyrektora było zdjęcie z afisza tego tytułu i zapowiedź, że postaram się go w nowej inscenizacji przywrócić, kiedy to tylko będzie możliwe. Taką możliwość daje mi obsada trzech głównych postaci i obecność Tadeusza Kozłowskiego za pulpitem. Czy tym dobrym okolicznościom sprosta moja reżyseria wspierana przez scenografię Hani Szymczak, zobaczymy za kilka dni.

Wielokrotnie podkreślał Pan, że "Tosca" jest Pana ulubiona operą. Dlaczego?

"Tosca" należy do ścisłej czołówki arcydzieł operowych wszech czasów. Kompozytor napisał ją tak precyzyjnie, że pojawienie się postaci na scenie, zejście z niej, prawie każdy krok, reakcja emocjonalna, zmiana relacji pomiędzy protagonistami - wszystko to jest zapisane w muzyce z dokładnością co do sekundy. Dla reżysera to bardzo trudne wyzwanie, bo jeśli nie będzie tego respektował, to prędzej, czy później się wywali na zakręcie. To moja ulubiona opera również z tego powodu, że jest w niej najpiękniejsza aria świata.

Deklarował Pan, że Pańska inscenizacja będzie znacznie bardziej nowocześniejsza od poprzedniej. Dziś możemy już pomówić o konkretach - na czym będzie polegać ta nowoczesność?

- Słowo "nowoczesna" nie jest jakimś moim ulubionym określeniem. Zwłaszcza w tak dostojnym i związanym z tradycją gatunku jak opera. Ale teatr wymaga, by patetyczne tematy i dążenie do identyfikacji tragedii scenicznej z odczuciami widza i jego wiedzą o podobnych dylematach i dramatycznych decyzjach, były wiarygodne. Współczesny kostium jest bardzo ważnym łącznikiem emocjonalnym pomiędzy bohaterami, a widzem. Jeśli mamy potrzebę traktowania poważnie bohaterów i ich tragedii, to nie mogą być przebrani w coś, co nasuwa komiczne skojarzenia. Tak jak w teatrze Szekspira, gdzie Perykles i Koriolan nie grali w szatach antycznych, tylko w kostiumie elżbietańskim. Współczesna też musi być interpretacja psychologiczna bohaterów. Wiemy o człowieku nieporównanie więcej niż za niedawnych czasów Pucciniego. Okrucieństwo, przemoc, erotyka są dzisiaj zupełnie inne i inaczej muszą być pokazywane. Również symbolika przestrzeni jest dzisiaj inna w teatrze. Mniej ważne jest odtworzenie prawdziwej architektury rzymskich pomieszczeń, a bardziej istotne staje się znaczenie poetyckie oglądanej na scenie przestrzeni.

Często zabiera Pan swoimi realizacjami zdanie na konkretny, ważny dla współczesności temat - tak jak było w przypadku poprzedniej realizacji, poświęconej kwestii patriarchalnego, seksistowskiego wymiaru dzisiejszego świata. Jaki temat podejmuje Pan tym razem?

- "Tosca" jest kolejnym "odcinkiem" mojego "serialu" o wielkich, wspaniałych kobietach, które ratują świat przed głupotą i agresywnym marnowaniem życia przez mężczyzn. To kobieta, która instynktownie próbuje wygrać ze śmiercią i wierzy, że można ją w tej grze oszukać i uniknąć jej bezwzględnego wyroku. To artystka, która wierzy, że życie można kształtować tak jak sztukę w teatrze i do końca z pasją realizuje tę swoją rolę niepomna na to, że za chwilę, tak jak w teatrze, spadnie kurtyna i jej gra się skończy. Ta naiwna wiara w możliwość oszukania śmierci jest dla mnie w tej operze najbardziej przejmującym wątkiem.

Giacomo Puccini "Tosca", reżyseria Marek Weiss, kierownictwo Tadeusz Kozłowski, scenografia Hanna Szymczak, przygotowanie chóru Anna Michalak, obsada: Katarzyna Hołysz, Lilla Lee, Paweł Skałuba, Jacek Laszczkowski, Leszek Skrla, Mikołaj Zalasiński, Piotr Nowacki, Szymon Kobyliński, Daniel Borowski i inni, Opera Bałtycka (Gdańsk, al. Zwycięstwa 15). Premiera: niedziela, 25 maja, godz. 19, bilety: 60-100 zł, kolejne spektakle: wtorek, 27 maja i środa, 28 maja, godz. 19, bilety: ulgowe - 25-50 zł, normalne - 40-60 zł,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji