Artykuły

Życie w kapeluszu

- Mnie uwierzono, że jestem warszawską przekupką i to jest mój sukces. Dziunia to kobieta żyjąca dniem codziennym, zmieniająca się wraz z czasami. Te teksty są satyrą polityczną, obyczajową, przepuszczoną przez pryzmat paniusi w kapeluszu - mówi HANKA BIELICKA.

- Dziecinko, raczej współczuć mi należy, bo nie sądziłam, że jestem taka stara. Z matematyki zawsze miałam "pałę", więc wykłócałam się ostatnio, że 9 listopada dopiero zacznę 90 lat, a wszyscy mi mówią, że skończę!

"Hanka Bielicka, królowa estrady kabaretu, skończyła wczoraj 90 lat. Zadzwoniłam do niej, z urodzinowymi życzeniami i gratulacjami związanymi z przyznaniem Medalu Gloria Artis. Ucieszyła się ogromnie, że Kraków o niej nie zapomniał, witając mnie głosem rześkim, wręcz młodzieńczym, jakże innym od tego, który usłyszałam przed kilkoma miesiącami, rozmawiając z artystką niedługo po jej wypadku i operacji.

- Całe życie chorowałam na gardło, a teraz mam taki głos, że wrzeszczę jak kapitan na statku. Żebym tylko tak z trumny nie gadała, bo zakłócę spokój sąsiadom. Na szczęście zbieram się po tym okropnym wypadku. Upadłam przed koncertem, doznałam obrażeń wewnętrznych, pokroili mnie jak kurczaka, potem wpuścili jakąś bakterię - co tu dużo gadać, nie było dobrze. Ale trzeba zabierać się za życie. Właśnie wróciłam o trzeciej nad ranem z koncertu pod Lublinem - to ten, który musiałam "oddać", bo nie odbył się z powodu wypadku. Do końca roku mam zaplanowane kolejne występy - oby Bóg dał siły, bo widzę, że publiczność nadal czeka na moje pyskowanie. To dzięki wam, kochani, jeszcze dycham. Nigdy nie sądziłam, że to tak długo potrwa. Kiedyś wielka Stanisława Wysocka powiedziała mi, że zapowiadam się na następczynię Mieczysławy Ćwiklińskiej i dodała: "Jeśli publiczność będzie cię lubić przez pierwsze trzydzieści lat, to potem już pójdzie". A ja, chwalić Boga, pyskuję już lat 65!

Aż trudno uwierzyć, ale ponoć do trzeciego roku życia Hanka Bielicka nie mówiła wcale. Przemówiła dopiero na widok kuzyna, który zrobił na niej ogromne wrażenie. A karierę sceniczną przepowiedział jej ksiądz. Na szkolnej akademii miała wygłosić mowę powitalną, ale zapomniała tekstu. Przeprosiła publiczność, wyszła za kotarę, opanowała się i reszta poszła jak z płatka. Wtedy usłyszała: "Będziesz artystką". I stało się. Zadebiutowała w 1939 roku w Teatrze Na Pohulance w Wilnie. Od 1949 r. była w warszawskim Teatrze Współczesnym, u Erwina Axera, który zakładała wraz z Danutą Szaflarską, Zofią Mrozowską, Andrzejem Łapickim i z mężem - Jerzym Duszyńskim. Kiedy Ludwik Sempoliński zaproponował jej rolę w "Żołnierzu królowej Madagaskaru" w teatrze "Syrena" - był to początek 45-letniej współpracy aktorki z tym teatrem. Bardzo często występowała też na estradzie, m.in. w kabaretach: "Szpak", "U Lopka", "U Kierdziołka". Wystąpiła w ponad dwudziestu filmach, m.in. w "Cafe pod Minogą", "Zakazanych piosenkach", "Wojnie domowej", "Panu Wołodyjowskim" czy w serialu "Sukces". Ale przede wszystkim znana jest jako Dziunia Pietrusińska, warszawska przekupka, "paniusia miejsko-wiejska" komentująca paradoksy naszej rzeczywistości.

- Mnie uwierzono, że jestem warszawską przekupką i to jest mój sukces. Dziunia to kobieta żyjąca dniem codziennym, zmieniająca się wraz z czasami. Te teksty są satyrą polityczną, obyczajową, przepuszczoną przez pryzmat paniusi w kapeluszu. Ona trochę się mądrzy, ale mówi wiele prostych prawd, bliskich przeciętnemu widzowi. Dlatego ci biedni ludzie, zmęczeni, sfrustrowani, wykańczani politycznymi rozgrywkami i kłopotami dnia codziennego, chętnie jej słuchają. Śmieję się razem z nimi i też zapewniam o swoich bólach, że tu i tam coś mnie strzyka.

W październiku, w Dniu Nauczyciela, minister kultury Waldemar Dąbrowski odznaczył artystkę Medalem Gloria Artis.

- Kochanieńka, to było kompletne zaskoczenie. Towarzystwo Przyjaciół Warszawy chciało na moją cześć zorganizować spotkanie. Przyszły do mnie panie mówiąc, że należąc do tego towarzystwa od 60 lat, jestem jedną z nielicznych, które płacą regularnie składki. Na co ja im odrzekłam, że solidności ojciec mnie nauczył. No to młodzież przygotowała moje piosenki, skecze - mówili powoli, delikatnie, nie to co ja. Przemiły wieczór, aż tu nagle wkracza minister z tym medalem. Nie mogłam oddychać, jak mi go zawieszono. Ale wydusiłam z siebie do tych dzieciaków: Za to pyskowanie mnie uhonorowano! Oczywiście wystąpiłam w kapeluszu, jednym z kilkudziesięciu z kolekcji. Ale też z laseczką, bo muszę bardzo uważać, żeby znów nie fiknąć kozła.

Niebawem zobaczymy aktorkę w ekranizacji powieści Katarzyny Grocholi Ja wam pokażę". W filmie wystąpią m.in. Grażyna Wolszczak, Paweł Deląg i Cezary Pazura.

- To moja pierwsza rola po wstaniu z łoża boleści, po chorobie. To taki epizod, miałam zaledwie cztery dni zdjęciowe. Zagrałam miłą ciotuchnę Hankę z Londynu. Trochę się pośmiejecie, trochę wzruszycie. No i zobaczycie starszą panią, która mima wieku jeszcze się rusza. Nie jest ze mną najgorzej. Nie ubolewam nad przemijającym czasem, bo kobieta, która potrafi sobie radzić z bólem, przeżytymi cierpieniami, powinna wręcz o tym mówić, bo to wspaniała postawa, dodająca otuchy innym. Kochani, ja wciąż wam tej otuchy dodaję i powtarzam: nie dajcie się. A jak wam smutno, to poczytajcie moją książkę "Uśmiech w kapeluszu" i od razu będzie wam weselej. A może spotkamy się na koncercie? Żebym tylko swoich monologów nie zapomniała!

Aż trudno uwierzyć, ale ponoć do trzeciego roku życia Hanka Bielicka nie mówiła wcale. Rozgadała się dopiero na widok kuzyna, który zrobił na niej ogromne wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji