Artykuły

Prasałki

Był rok 1927, gdy do północnej Italii, do willi Gabriela d'Annunzia przyjechała Tamara Łempicka - polska arystokratka, malarka. Przybyła tu specjalnie z Paryża, by namalować portret słynnego poety, w mundurze. W domu mieszka jeszcze osiem osób, w różny sposób związanych ze znanym Casanovą. Każda z nich ma jakąś tajemnicę. Przyjazd Tamary krzyżuje jednak ich plany. W jaki sposób obecność Tamary wpłynie na losy dziewięciu postaci - wyjaśni akcja dramatu.

Widowisko pod tytułem "Tamara" rozgrywa się w kil­ku miejscach jednocześnie. Do widza należy wybór, losy której postaci chce poznać, kogo chce śledzić. Dlatego też każdy widz opuszcza dom d`Annunzia z własną wersją wydarzeń.

Po raz pierwszy "Tamarę" wystawiono jako imprezę towarzyszącą festiwalowi teatralnemu w Toronto, w 1981 roku. Scenariusz napisali John Krizanc i Richard Rose. Entuzjastyczne recenzje w londyńskim "Times" i "The Wall Street Journal" przyniosły sztuce międzyna­rodowy rozgłos. Podobne zachwyty towarzyszyły pre­mierom w Los Angeles, Nowym Jorku, Buenos Aires i Rzymie. Ponieważ równamy do Europy (a poza tym bo­haterką jest nasza rodaczka), warszawski teatr Centrum Sztuki STUDIO postanowił wystawić "opowieść filmo­wą na żywo". Reżyserii podjął się Maciej Wojtyszko.

Po Warszawie - i nie tylko - krążą plotki na temat przedstawienia. A to, jaką panią w jakiej kreacji i biżuterii widziano; a to o szalonych cenach biletów i tak wyprze­danych na dwa miesiące naprzód; a to o menu w an­trakcie; czy wreszcie o tym, kto - znany - czego nie zrozumiał.

A prawda jest taka. Bilety kosztują 120 tys. zł od oso­by. Większość wykupili bogaci sponsorzy dla swoich pracowników (rodzaj premii?). Jedynie Dorota Kamiń­ska - Tamara - posiada kreacje. W antrakcie rzeczywiś­cie 120 osób zjada niewielki (szampan, przekąski, in­dyk) posiłek serwowany przez kuchnię Holiday Inn. A temu, że ktoś nie zrozumiał, nie należy się specjalnie dziwić. Akcja spektaklu nie odbywa się przecież na sce­nie, ale w różnych miejscach teatru STUDIO, czasem równolegle. Trudno śledzić wszystko jednocześnie. Poza tym, te ciągłe rozmowy w kuluarach. Chyba trzeba by iść ze cztery razy, by "mieć pogląd".

"Tamara" jest z pewnością wydarzeniem, ale czy tea­tralnym? Właściwie jej inność polega na udziwnieniu inscenizacyjnym. Jest raczej happeningiem niż trady­cyjnym spektaklem. I myślę, że na "Tamarę" chodzi się po to, by zobaczyć, czego to ludzie nie wymyślą, a nie po to, by mieć jakieś szczególne duszy poruszenia Dla­tego nie żałujcie, jeśli nie stać Was na bilet za 120 tys. zł. Pewien światowy człowiek powiedział "Polityce", że "Tamara" ma rację bytu w wielkim świecie, gdzie pu­bliczność jest już znudzona tradycyjnymi przedstawie­niami. Ale Polacy jeszcze się chyba nie znudzili?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji