Artykuły

Polskie Radio. Premiera słuchowiska "Krzywicka. Krew"

W sobotę w Teatrze I Programu Polskiego Radia prapremiera sztuki "Krzywicka. Krew" Julii Holewińskiej w reżyserii doświadczonej reżyserki radiowej Dobrosławy Bałazy.

Irena Krzywicka ze swoim barwnym życiorysem wydaje się wymarzoną bohaterką dramatu czy powieści. Przedwojenna pisarka, którą dziś wydaje "Krytyka Polityczna". Feministka i działaczka społeczna, bojowniczka o świadome macierzyństwo i edukację seksualną, partnerka Boya-Żeleńskiego. Po wojnie - członkini establishmentu, a z czasem bardziej żywy pomnik niż skandalistka.

A przecież wcześniej wzbudzała skandale - i chciała je wywoływać, budując własny mit i używając swojego wizerunku jako politycznego narzędzia. "Gorszycielka" - tak sama o sobie napisała pod koniec życia, wydając w wieku ponad dziewięćdziesięciu lat autobiografię. W ciągu dekady "Wyznania gorszycielki" doczekały się pięciu wydań.

Chór solistek

Ale w sztuce Holewińskiej sama postać Krzywickiej jest zaledwie pretekstem. Właściwie od biedy mogłoby jej tu nie być. Od czasu do czasu Irena mówi ustami którejś z siedmiu postaci dramatu. Trochę jako świadek historii, trochę jako punkt odniesienia - nie zawsze oczywisty.

Może dlatego, że jak pisała niedawno w eseju na łamach "Dialogu" prof. Małgorzata Szpakowska: "Dzisiejsza emblematyczność Ireny Krzywickiej pozostaje w luźnym związku z jej dokonaniami krytycznymi, a nawet z jej twórczością literacką".

Holewińska stara się w swoim dramacie opowiedzieć coś na kształt polskiej herstorii [w odróżnieniu od męskiej historii] XX wieku, społecznych dziejów widzianych z perspektywy kobiet. Bohaterki "Krzywickiej. Krwi" nie noszą nazwisk obecnych w encyklopediach. Ich perspektywy czasem pokrywają się z tym, co w historii Polski dziś najmocniej obecne, a czasem idą zupełnie w poprzek. To chór zbudowany z solistek których opowieści przeplatają się, rozwijają równolegle - rzadko się spotykając. Nie ma tu jednego "kobiecego doświadczenia", choć Holewińska stara się szukać go w ciele - stąd też tytułowa "krew".

Dresiara okazuje się lesbijką

W "Krzywickiej. Krwi" spotkamy więc emigrantkę z Marca 1968. Ale też dziewczynę ze wsi, która nagle awansuje u progu Polski Ludowej i cieszy się życiem w odbudowywanej stolicy, gdy dookoła trwa stalinizm. Fanatyczną zakonnicę z solidarnościową przeszłością i matkę, która by utrzymać rodzinę w III RP, musi wyjechać na Wyspy Brytyjskie. Siedem pokoleniowych opowieści? Kolaż stereotypów?

Niekoniecznie - bohaterki Holewińskiej szybko wychodzą z typowych ról. "Dresiara" z blokowiska okazuje się lesbijką. Matka Polka-emigrantka zachodzi w niechcianą ciążę z kochankiem, a po powrocie szuka możliwości jej przerwania - co pociąga za sobą dalsze komplikacje. Wreszcie heroiczna matrona z wojenną kartą decyduje się na współpracę z bezpieką. W mozaice życiorysów nic nie jest oczywiste.

A Krzywicka i jej biografia? "Nie znam. Nie ma jej na fejsbuku" - mówi najmłodsza bohaterka Holewińskiej. I choć nie jest to najlepszy dramatopisarski żart, a na najpopularniejszym portalu społecznościowym Irena Krzywicka ma 588 fanów - tę postać i tak warto sobie przypomnieć.

Emisja w sobotę, 31 maja, o godz. 17.10 w Teatrze I Programu Polskiego Radia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji