Artykuły

Pani Motyl

Najnowsza inscenizacja opery Pucciniego "Madame Butterfly" na deskach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej to jedno z najważniejszych wydarzeń mijającego sezonu. Tercet realizatorów: Enrique Diemecke (kierownictwo muzyczne, dyrygent), Mariusz Treliński (reżyseria) i Boris Kudlicka (dekoracje) stworzyli widowisko na miarę przełomu wieków. Coś, na co w Warszawie przyszło nam czekać przez kilka lat. Spektakl w sferze muzycznej jest tym, czego oczekujemy od wzorcowych wykonań Pucciniego: piękno tematów oprawione w ramy bogatej harmonii zdaje się bronić samoistnie, orkiestra i chór znakomicie wypełniają swe role akompaniatorów. Nie przytłaczają partii solowych, nie ranią naszych uszu gromkimi tutti. To co najważniejsze dzieje się na scenie. Całość utrzymana jest w duchu japońskiego teatru, nie ma pośpiechu - jest za to dbałość o gest i szczegóły. Zrezygnowano jednak ze sztampy: pergaminowych domków, samurajów oraz nieśmiertel­nego, okwieconego drzewka wiśni. W zamian mamy elementy kaligrafii, doskonałą grę świateł (genialną zwłaszcza w II i III finale). Postacie nakreślone z graficzną precyzją, wykonywane doskonale przez śpiewaków są wyraziste, ale nie przerysowane. Wielkie brawa zwłaszcza dla tytułowych bohaterek, w które wcielają się w poszczególnych obsadach: Izabela Kłosińska i Tatiana Zacharczuk. Warszawska "Madame Butterfly" zapewne stanie się przebojem tej sceny. Jednym słowem: piękne zakończenie sezonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji