Artykuły

Katowice. Ożywianie Cybulskiego w Śląskim

Do niemożliwego, ale prawdopodobnego świata starzejącego się Zbyszka Cybulskiego zapraszają nas dramaturg Jakub Roszkowski i reżyser Waldemar Patlewicz, twórcy spektaklu "W popielniczce diament", którego premiera odbędzie się w piątek w Teatrze Śląskim.

Co by było, gdyby tamtego feralnego dnia Zbigniew Cybulski nie wpadł pod koła rozpędzonego pociągu i żył dalej? Czy wciąż, pomimo upływu lat, cieszyłby się sławą i uznaniem publiczności? Czy też może popadłby w zapomnienie? Albo stał się, jak zawsze tego pragnął, wybitnym reżyserem filmowym? A może założyłby swój własny teatr, w którym produkowałby autorskie spektakle?

Czy miałby szansę utrzymać się przez prawie pięć dekad na fali popularności, którą przyniosła mu rola Maćka w "Popiele i diamencie"? Czy zachowałby status gwiazdy w erze sitcomów, seriali i internetowych portali? Czy może status ten zawdzięcza jedynie niespodziewanej śmierci?

Tego nie dowiemy się nigdy, ale od czego jest teatr, żeby podejmować próby?

Do niemożliwego, ale prawdopodobnego świata starzejącego się Cybulskiego zapraszają nas dramaturg Jakub Roszkowski i reżyser Waldemar Patlewicz, twórcy spektaklu "W popielniczce diament", którego premiera w ramach cyklu "Śląsk święty/Śląsk przeklęty" odbędzie się w piątek w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Zbigniew Cybulski nie żyje od 47 lat. Pozostawił po sobie kilka niezapomnianych ról filmowych, dorosłego syna, wspomnienia i mit o sobie samym.

Autor sztuki o starzejącym się Cybulskim pragnie rozmontować ten mit, wyrzucając z życiorysu artysty przedwczesną śmierć i pozwalając mu żyć i tworzyć dalej. Grubego i łysiejącego Zbyszka, w którego wciela się Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Śląskiego, widzowie poznają podczas kręcenia reklamy papierosów.

Praca na planie nie wychodzi mu najlepiej. Nie potrafi się skupić, z rąk wypadają mu rekwizyty, gubi się w tekście, nie nadąża za młodymi współpracownikami.

Zrezygnowany powie: "Lepiej było zginąć młodym, jak James Dean..." i postanowi poradzić się tamtego, młodszego i przystojniejszego Zbyszka z przeszłości.

O tym, czy uda mu się ta autoterapia, widzowie przekonają się podczas spektaklu, który reżyseruje Waldemar Patlewicz, miłośnik talentu Zbigniewa Cybulskiego i starego dobrego polskiego kina.

Mając na uwadze, że pamięć ludzka jest krótka, postanowił przypomnieć fenomen słynnego amanta kina powojennego, na spotkania z którym polska młodzież przychodziła w takich samych czarnych okularach, które były nieodłącznym elementem jego wizerunku.

- Takie okulary to był w tamtych czasach bardzo drogi gadżet, prawie nie do zdobycia. A jednak młodym, zafascynowanym Cybulskim udawało się go nabywać, co świadczyło o sile oddziaływania aktora. Dziś niewielu młodych kojarzy jego nazwisko i nazwiska innych wielkich aktorów tamtych czasów. Dlatego postanowiłem zrobić spektakl przywołujący pamięć o nich - wyjaśnia Patlewicz.

A dlaczego w Katowicach? Bo to właśnie tutaj mieszka jego rodzina, tu został pochowany i to w Katowicach co roku przy grobie aktora zbierają się miłośnicy jego talentu.

Premiera w piątek 6 czerwca o godz. 20. Zaraz po spektaklu odbędzie się krótkie spotkanie prowadzone przez krytyka filmowego Tomasza Raczka, w którym udział wezmą: aktorka Barbara Krafftówna, Maciej Cybulski, syn aktora, oraz Robert Talarczyk, odtwórca roli Zbyszka Cybulskiego w sztuce. Kolejne spektakle: 7, 14 i 15 czerwca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji