Artykuły

Alkoholik patriotyzmu

"Broniewski" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Julian Tuwim napisał o Broniewskim: "Ostro urżnęliśmy się czystą, Władek i ja. Władek jest twardym komunistą, gdy w czubie ma." W Teatrze Wybrzeże miała miejsce udana, choć budząca emocje premiera sztuki Radosława Paczochy.

Piłsudczyk i komunista Władysław Broniewski to trybun ludowy, ale też wspaniały liryk, autor wzruszającej poezji patriotycznej - niezrównany mistrz słowa. Moja znajoma zapewnia, że kiedy czyta wiersz "Cześć i dynamit" ma ochotę budować barykady. Dramatyczny życiorys Broniewskiego to gotowy scenariusz na hollywoodzki film. Jak na razie poetą zainteresował się teatr Wybrzeże, który wystawił sztukę Radosława Paczochy "Broniewski".

W piątek odbyła się prapremiera. Na dużej, pustej scenie rozgrywa się opowieść o losach kapitana Orlika, młodego chłopaka, który u boku Piłsudskiego walczy z bolszewikami o wolność ojczyzny. Jest wódka, są dziewczyny i bohaterska szarża na wroga, tyle że pijanego dowódcę (Broniewskiego) do ataku na bolszewików wiozą na taczkach koledzy. Żołnierskie męstwo podlane jest alkoholem. Dlatego też zapewne fragmenty piosenki "Legiony to..." zabrzmią jako piosenka biesiadna nieskładnie śpiewana przy stole. W rolę młodego Broniewskiego wcielił się Michał Jaros. Aktor ciekawie zbudował postać 17-letniego chłopaka, który wyrusza, aby walczyć o wolność Polski.

Akt drugi jednak niepodzielnie należy do Roberta Ninkiewicza, który stworzył wspaniałą tragikomiczną postać Broniewskiego u schyłku życia. Aktor balansując pomiędzy zewnętrzną śmiesznością i głębokim tragizmem, zbudował portret człowieka uzależnionego od alkoholu, wciąż po każdym ciosie od losu podnoszącego się z kolan. To żołnierz, który walczy, bo Władysław Broniewski jest przez całe życie żołnierzem. Świadomym służby - ludziom, sprawie, ojczyźnie. To żołnierz, ale polski żołnierz. Wszyscy wiedzą, że jest autorem wiersza o Stalinie, ale nie każdy dzisiaj wie, że odmówił samemu Bolesławowi Bierutowi napisania na nowo hymnu Polski.

Szkoda tylko, że reżyser Adam Orzechowski zbytnio uległ fascynacji Broniewskim: spektakl razem z przerwą trwa 3,5 godziny. Ale jednocześnie zbudował to przedstawienie prostymi środkami wyrazu, unikając przy tym dosłowności. Jest tu metafora, są piękne obrazy i wzruszenie. Interesująco rolę Anki zagrała Dorota Androsz. Nie ma jednak w tym przedstawieniu wielkich ról, aktorzy grają po kilka postaci, szkicowo zarysowanych. To, że akcja rozgrywa się na pustej scenie, powoduje, że głos często ucieka w boczne kulisy, nie dociera na widownię. Niestety, "wina" to nie tylko scenografii, ale i aktorów. Jaki to ostatecznie spektakl? Interesujący, zaskakujący, ale dla kogoś, kto nie zna twórczości i życiorysu poety. Konsekwentnie i precyzyjnie zbudowany, ze znakomitą scenografią Magdaleny Gajewskiej. Zastanawiam się jedynie, czy ktoś po tym spektaklu sięgnie po jego zapomniane liryki, by na przykład powiedzieć ukochanej: "W morze spienione, w szumiące morze gwiazdy spadały i nikły. Oto ci serce dzisiaj otworzę - to przypływ, miła, to przypływ". Czy ktoś zechce poznać jego poezję? Np. przepojone miłością ojczyzny poematy "Mazowsze" i "Wisła". Mam nadzieję, że tak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji