Artykuły

Antygona zeszła z koturnów

Jean Anouilh: Antygona,przekł.Zbigniew Stolarek.Teatr Dramatyczny.(Sala Prób),reżys.Jerzy Rakowiecki.Scenogr.A. Sadowski.

Rzadko jaka tragedia świata zrobiła taką karierę jak "Antygona" Sofoklesa w czasie 25 wieków swego istnienia.Tak,dwudziestu pięciu wieków,gdyż wierzyć się nie chce że od roku 470 przed naszą erą upłynęło 2400 lat sprawa Antygony,jej miejsca w społeczeństwie,jej stosunku do obowiązujących w państwie praw jest wciąż tak bardzo aktualna.Tą aktualnością tłumaczy się nieustające powodzenie zarówno Antygony Sofoklesa w jej pierwotnym kształcie,jak wszelkiego rodzaju wariacji tego właśnie tematu.Jean Anouilha znamy jako wspaniałego łowcę tematów dawnych.Jako tego właśnie,który te tematy potrafi przestawić na aktualny bieg wypadków i związanych z nimi zagadnień.Tak też się dzieje z jego "Antygoną" w której cały tok zdarzeń wzięty został z Sofoklesa,ale okraszony wnioskami o których się Sofoklesowi jeszcze nie śniło.Największą zdobyczą Anouilha jest bezsprzeczne przybliżenie postaci i zagadnienia tej tragedii do czasów dzisiejszych.Akcja na ogół zgodna jest z Sofoklesem.Widz ma co prawda, w jednym momencie wątpliwość,czy też autor do końca wierny będzie Sofoklesowi,czy nie zdradzi go czasami na rzecz Ajschylosa.Dzieje się to w może najkapitalniejszej scenie sztuki, w czasie rozmowy Antygony z Kreonem.U Sofoklesa nie ma od początku do końca cienia wątpliwości,że dyktator wyda wyrok śmierci na Antygonę,u Anouilha zaś jest chwila,w której zarówno Kreon,jak publiczność zaczyna się wahać.I wtedy przychodzi na myśl napisana przed "Antygoną" tragedia Ajschylosa "Siedmiu przeciw Tebom",w której Kreon traktuje czyn Antygony jako ofiarę rozbrajającą złego ducha rodu Labdakidów Alastera i powstaje wątpliwość czy Anouilh nie rozwiąże akcji raczej zgodnie z "happy endem" Ajschylosa niż zgodnie z Sofoklesem -Antygona musi jednak zginąć i ginie u Anouilha tak jak w jego sofoklesowym pierwowzorze,a widz szybko orientuje się jakie źródło miały wahania Kreona .ten inny niż antyczny Kreon to może największy triumf francuskiego autora .To już nie Perykles.którego najpewniej za wzór obrał sobie Sofokles,to nie dyktator,któremu władza co prawda ciąży chwilami i uwiera,jak korona monarchów.To znacznie więcej,bo Anouilh obdarzył swego tyrana głęboko ludzkimi uczuciami."Dawniej za czasów Edypa...lubił muzykę,pięknie oprawne książki,długie wędrówki po małych antykwariatach tebańskich" mówi jednoosobowy chór i tym tłumaczy od razu ów ludzki ton,jakim Kreon przemawia do Antygony,dowiedziawszy się o jej przestępstwie.Unowocześnienie Kreona oto jedna z zasług tej pięknej pełnej poezji sztuki.A druga to przybliżenie nam Antygony.Ta "dzieweczka" pełna słodyczy i poświecenia,którą nasz romantyzm przekazał nam w postaci Lilii Wenedy,jest tu całkiem współczesną,samowolną, upartą dziewczyną,a marzą się jej też laury bohaterki publicznej.taką Antygonę moglibyśmy spotkać na ulicy Warszawy,moglibyśmy się nawet pośmiać z jej przebrania w wiszący sweter,opadającą spódnicę,z czarnych pończoch i"trumniaków" na stopach.Ale Antygona stworzona przez Anouilha jest wzruszająca,zarówno wówczas,gdy z uporem trzyma się kurczowo swego zamiaru pogrzebania zwłok Polinejka(nie uważając tego jak sofoklesowa bohaterka jedynie za swój obowiązek,ale raczej za jakiś rewolucyjny protest przeciw krzywdzącego rozporządzenia władzy),jak wówczas gdy się zwyczajnie"po dziewczyńsku" a raczej po ludzku boi cierpień i śmierci,jak wówczas,gdy jak mała dziewczynka wypłakuje się na kolanach niani czy wreszcie,gdy rozpływa się w uczuciu miłości w ramionach Hajmona.Te wszystkie odcienie poetycznej, a jednak realnej z krwi i kości postaci wygrała w każdym calu Halina Mikołajska.Widz wychodząc z teatru miał jeszcze to ciepłe śliczne uczucie gorącego współczucia dla nie tyle koturnowo bohaterskiej,co zwykłej bliskiej mu dziewczyny.Jan Świderski był Kreonem, którego się nie zapomina.Nam przecież obok Antygony oparł autor ową bliskość postaci i Świderski nie tylko nie zawiódł autora,ale mam wrażenie wzbogacił jeszcze o parę rysów władcę,którego tragedią jest władza.***

Cóż jeszcze o tej sztuce? Zamiast chóru występuje jeden smutny i poważny pan w smokingu(bardzo interesujący Maciej Maciejewski).Ismena ubrana jest w balową suknię wprost z Paryża(pełna wdzięku Irena Laskowska).Hajmon jest całkiem nowoczesnym chłopcem(dynamicznie grał tę postać Bogusz Bilewski)piastunka,postać tak dobrze nam znana z wszystkich utworów starożytności klasycznej jest ciepłą, dobrą popłakującą nianią(jakże sympatyczna Katarzyna Żbikowska!)strażnicy mówią nieparlamentarne wyrazy z słownika nieledwie wiechowskiego (Paluszkiewicz,Dziekoński,Wroncki), a Eurydyka ukazuje się jak niemy obraz starszej pani robiącej na drutach(dawno niewidziana Hanna Parysiewicz).Cóż jeszcze?Że wiele w niej rozważań bardzo nam bliskich, że owa speakerka zastępująca Chór dodaje pieprzu intelektualnego,że wzruszają tam sceny prawdziwie poetyczne i że przedstawienie zyskałoby chyba,gdyby reżyser odnosił się do niego z mniejszym pietyzmem i gdzieniegdzie poczynił skreślenia.scenografia Sadowskiego bardzo przyjemna,nienatrętna,a pomysł z jasnym ekranem w głębi doskonały.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji