Artykuły

Morze i halny na scenie

Nie ma urlopów w kurortach. Aktorzy w Trójmieście czy Zakopanem pracują w wakacje na pełnych obrotach - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

- Jak wiadomo, najwyższą frekwencję teatry osiągają w październiku, listopadzie i grudniu - mówi "Rz" Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku. - Od pewnego czasu możemy pochwalić się tym również w lipcu.

W tym roku Wybrzeże da w wakacje sto spektakli. Każdy, kto pomyśli, że wybrano repertuar lżejszy, oparty wyłącznie na farsach i komediach, będzie w błędzie.

Premiery Trójmiasta

- Gramy większość naszych tytułów, w tym "Czarownice z Salem" Arthura Millera w reżyserii Adama Nalepy, a korzystając z letniego zainteresowania teatromanów, proponujemy im również premiery - mówi dyr. Orzechowski. - W wakacyjnym sezonie jest ich kilka. To prapremierowa sztuka Radosława Paczochy "Broniewski", "Statek szaleńców" Nikołaja Kolady w reżyserii autora, "Dwóch w twoim domu" Jeleny Grieminy.

Jedyną farsą w wakacyjnej ofercie premierowej będzie wyreżyserowana przez Jarosława Tumidajskiego sztuka pod roboczym tytułem "Przekładanka". Ten spektakl Teatr Wybrzeże pokaże premierowo w amfiteatrze w Pruszczu Gdańskim. To jedyna scena, na której daje niebiletowane pokazy. Ogląda je do 700 widzów, a całość finansuje Miasto Pruszcz Gdański.

Badania przeprowadzone przez Wybrzeże wykazały, że poza turystami, którzy wybierają głównie Scenę Kameralną w Sopocie, spektakle oglądają przede wszystkim mieszkańcy Trójmiasta.

- Cieszymy się, ponieważ udało nam się wyrobić u naszych widzów nawyk chodzenia latem do teatru nawet wtedy, gdy bywa upalnie i bezdeszczowo, jak w ubiegłym roku - dodaje dyr. Orzechowski.

Teatr Wybrzeże nie ma w tym roku konkurencji w postaci Festiwalu Szekspirowskiego, który odbywał się w Trójmieście na początku sierpnia, a w związku z otwarciem Teatru Szekspirowskiego został przesunięty na wrzesień.

Teatr Miejski w Gdyni na wakacje wyprowadza się ze swojej siedziby na plażę w Orłowie, gdzie stawia Scenę Letnią.

- Co roku z myślą o tym miejscu przygotowujemy premierę - mówi dyr. Wojciech Zieliński. - Tym razem jest to "Jeszcze bardziej zielona gęś" [na zdjęciu] Jarosława Kiliana oparta na tekstach Gałczyńskiego. W poprzednich sezonach Józef Opalski wyreżyserował "Tango Piazzola". Gramy również "Chorego z urojenia" Moliera w reżyserii Tadeusza Bradeckiego. Problem polega jedynie na tym, że scena, wokół której może zasiąść około 300 widzów, nie jest zadaszona. W tym roku trzeba było przerwać drugi pokaz "Jeszcze bardziej zielonej gęsi", bo się rozpadało. A na spektakle przychodzą nie tylko gdynianie. Dzwonią widzowie z całej Polski, przyjeżdżają wycieczki.

Opowieść na wodzie

Dużą atrakcją są też pokazy "Idąc rakiem" według Günthera Grassa w reżyserii Krzysztofa Babickiego. - Dodatkową atrakcję stanowi miejsce, w którym gramy, czyli dolny pokład "Daru Pomorza" - mówi dyr. Zieliński. - Fabuła rozgrywająca się na pokładzie łodzi podwodnej współgra z charakterem żaglowca, można poczuć zapach wody. Wokół, na skwerze Kościuszki, zawsze są tłumy.

- Nasz Teatr im. Witkacego stworzyliśmy właśnie dlatego, że mieszkając w Krakowie, przyjeżdżaliśmy do Zakopanego, żeby grać latem - mówi "Rz" dyrektor Andrzej Dziuk. - Inspirował mnie dwuwiersz naszego patrona Witkacego "Piekielne pomysły działają na zmysły/A dusza gdzieś skryta, nikt o nią nie pyta". Zmieniliśmy tę sytuację. Każdy, kto dba o duszę, ma szansę wieczorem obejrzeć spektakl. Nasz główny sezon przypada na lipiec, sierpień, wrzesień, październik. To jest u nas wyjątkowe, rewelacyjne: inne teatry w Polsce są wtedy pozamykane z obawy przed niską frekwencją, a my mamy największą. Najlepsze są sierpień i wrzesień, zaś lato zdecydowanie lepsze od zimy.

Atrakcyjność oferty Teatru im. Witkacego podniosła zakończona w grudniu, finansowana ze środków unijnych przebudowa głównej sceny, spuentowana polską premierą "Na niby - Naprawdę" Lopego de Vegi. - Każdy chce zobaczyć odrestaurowane miejsce, gdzie nowoczesna technologia jest spójna z dbałością o tradycję - uważa Andrzej Dziuk.

Dzięki spektaklom Teatru im. Witkacego można zobaczyć również miejsca tworzące pejzaż architektoniczny Zakopanego, jego tradycję artystyczną. "Nieprzyjaciel w Kolibie" grany jest w oddziale Muzeum Tatrzańskiego, miejscu utrzymanym w stylu Stanisława Witkiewicza, ojca Witkacego.

Spektakl "Ha! SIO (R), czyli nie drażnić kota" jest z kolei pokazywany w Galerii Hasiora. Harenda gości "Kruka", zaś Muzeum Sztuki Nowoczesnej przedstawienie "OK! - SZA".

Muzyczny finał

- Te miejsca współtworzą nowy typ obcowania z teatrem, tym bardziej że w czasach, gdy ubóstwia się frekwencję, my dbamy o publiczność elitarną, niszową: gramy dla 30, a czasami dla 20 osób - mówi dyrektor Teatru im. Witkacego. - Spotykamy się z nimi po spektaklu, rozmawiamy i dzięki temu wiem, jak ważny jest ten sposób przeżywania sztuki, które nazwałbym pomieszkaniem w ważnym miejscu, z ważnym tematem.

Zakopiański teatr dzięki wsparciu z funduszy europejskich jest też od niedawna właścicielem przenośnej, plenerowej zadaszonej sceny.

- Mam nadzieję, że uda nam się zaprezentować jej możliwości już w przyszłym roku, kiedy przypadać będzie 130. rocznica urodzin Witkacego i 30. powstania naszego teatru - zdradza Andrzej Dziuk. - Myślę o tytule godnym takiego spektaklu.

Finał letniego sezonu będzie mocny. Józef Skrzek z muzykami współpracującymi z Mahavishnu Orchestra i Tangerine Dream, Stevenem Kindlerem i Stevem Schroyderem, zagra na żywo wraz z zakopiańskimi aktorami w spektaklu "Halny (Niebezpieczne sny)".

- Warto już teraz rezerwować terminy, bo gramy tylko cztery razy - powiedział Andrzej Dziuk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji