Artykuły

Ekranowe inspiracje

W Poznaniu trwają prace nad "Seksmisją", która ma zostać wystawiona w 2015 r. Wtedy też stołeczna Roma pokaże spektakl "Mamma Mia". Filmowe inspiracje nie są rzadkością w teatrach muzycznych - piszą Urszula Lipińska i Jolanta Gajda-Zadworna w tygodniku W Sieci.

Na początek parę przykładów: "Skazani na Shawshank", "Skaza", "Plotka", "Hallo Szpicbródka" i planowana na jesień "Kariera Nikodema Dyzmy". To w Teatrze Syrena. Inne stołeczne sceny też lubią kino. "Miłość blondynki" (Och-Teatr), "Dziewczyny do wzięcia" (Powszechny), "Druga kobieta" (TR Warszawa), "Wenus w futrze" i wznowione w nowym miejscu "Zaklęte rewiry" (Teatr WARSawy) miały premiery raptem w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Rok temu na deskach Dramatycznego pojawił się "Absolwent". Są reżyserzy chętnie sięgający po ekranowe inspiracje. Choćby Adam Sajnuk ("Skaza", "Zaklęte rewiry"), który ma jeszcze na koncie m.in. "Zabawne gry" (na motywach "Funny Games"), a w perspektywie premierę "Chłopów" w warszawskim Teatrze Polskim. Grzegorz Jarzyna, który wziął ostatnio na warsztat "Premierę" Johna Cassavetesa (wystawił ją pt."Druga kobieta"), wcześniej zrealizował "Uroczystość" inspirowaną filmem Thomasa Vinterberga i "T.E.O.R.E.M.A.T." według fabuły Piera Paolo Pasoliniego.

Piotr Ratajczak, nim zaadaptował "Dziewczyny do wzięcia", przygotował dla teatru: "Piszczyka", "Dzień świra", "Wodzireja. Koszalin Kulturkampf" i "Stawiam na Tolka Banana". Bywa też, jak w przypadku Krystyny Jandy, która przeniosła na deski "Miłość blondynki", że nawiązanie do kina pojawia się w reżyserskim doświadczeniu okazjonalnie. Filmowe inspiracje nie są za to rzadkością w teatrach muzycznych. W Poznaniu trwają prace nad "Seksmisją", która ma zostać wystawiona w 2015 r. Mniej więcej w tym samym czasie stołeczna Roma, która sięgnęła już po "Taniec wampirów" i "Deszczową piosenkę", pokaże spektakl "Mamma Mia".

Temat do wzięcia

Twórcy różnie tłumaczą powody czerpania z dorobku kina czy telewizji. Krystyna Janda mówi: "Zatęskniłam za filmem Formana, kiedy dowiedziałam się, że Miłość blondynki grana jest w jednym z teatrów w Pradze".

W błahej z pozoru historii z lat 60. dostrzegła jako reżyserka "poetycką niepowtarzalność", której nie znalazła w licznych, często znakomicie napisanych współczesnych tekstach mówiących o samotności kobiet, niespełnionych oczekiwaniach, nieumiejętności ułożenia sobie przyszłości.

Podobne doświadczenia wydaje się mieć Piotr Ratajczak: "Trudno się konfrontować z filmem dziś uznawanym za kultowy" - opowiadał w studiu Polskiego Radia. "Zderzać z zapamiętanymi scenami czy kwestiami, ale współcześni autorzy niezbyt często podejmują tematykę międzyludzkich relacji, wyłożoną tak klarownie jak w scenariuszu Dziewczyn do wzięcia. Skupiają się raczej na szukaniu i stosowaniu różnych zabiegów dramaturgicznych, wchodzą na wyższe poziomy uogólnienia, abstrakcji, unikając najprostszych historii".

Oczywiście nie każdemu reżyserowi taka historia jest potrzebna. Jemu tak. Kiedy ogląda filmy, często łapie się na myśli, że kilka zabiegów mogłoby dany materiał dostosować, przełożyć na dzisiejszy świat. I będzie to mocne, aktualne. Takie jak w sztuce, która, bazując na filmie Janusza Kondratiuka, opowiada historię dziewczyn przyjeżdżających do Warszawy z Sobolewa, aby spotkać poznanych na Facebooku chłopców. Pochodzących z różnych miejsc młodym ludziom plączą się języki - ten prowincjonalny z tym miejskim, hipsterskim, plączą się przekonania, podejście do życia i spojrzenie na świat. Warszawa w sztuce Ratajczaka jest dokładnie tym, czym była i jest dzisiaj: stolicą, do której przyjeżdża się po lepsze jutro, pracę i nowe możliwości. Napisany w 1972 r. scenariusz filmu został na potrzeby sztuki uwspółcześniony i przyozdobiony aktualnym odniesieniami. "Janusz Kondratiuk zaakceptował zmiany" - zapewnia reżyser. "Uznał, że to dobra droga opowiedzenia tej historii dzisiejszym językiem i estetyką".

Język kina w sposób naturalny towarzyszy w teatrze Adamowi Sajnukowi. Deklaruje on: "Mam duszę filmowca, z wykształcenia jestem filmoznawcą i wychowywałem się bardziej na filmie niż teatrze. Moje życie się tak ułożyło, że pracuję i realizuję się w teatrze, natomiast inspiruję się filmem" - mówi. Chociaż w swoich zawodowych doświadczeniach równie mocno czerpie z literatury. Zarówno w przypadku "Zaklętych rewirów", jak i w szykowanej w Teatrze Polskim adaptacji "Chłopów" (premiera: 29 stycznia 2015).

Łączenie możliwości teatru i kina wydaje mu się oczywiste. "To pokrewne sztuki" -podkreśla. "Dlaczego nie mają się inspirować? Filmy też często dzieją się w jednym wnętrzu, mają parateatralną strukturę, charakter, chociażby dwa ostatnie filmy Romana Polańskiego (sztukę "Wenus w futrze" w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej od końca kwietnia możemy oglądać na deskach Teatru WARSawy, spadkobiercy Teatru Konsekwentnego).

Teatralne rewiry filmu

Prostota treści i formy okazały się atutem dla twórców nawiązujących do stylu czeskiej nowej fali. Przy okazji premiery "Miłości blondynki" Krystyna Janda mówiła dziennikarzom: "Starałam się opowiedzieć to na nowo, ale linearnie, jak najprościej".

Większość adaptatorów, czerpiąc z kina, szuka jednak czegoś więcej. Adam Sajnuk, biorąc na warsztat wieloznaczny tekst Henryka Worcella, zdecydował się na rozwiązania z pogranicza teatru i performansu. Sięgnął po zupełnie inne środki niż Janusz Majewski w pamiętnej filmowej realizacji z Markiem Kondratem w roli głównej.

"Nie tylko nie inspirowałem się filmem - zapewnia Sajnuk - ale starałem też jak najbardziej od niego odkleić, unikać skojarzeń. Przede wszystkim dlatego, że trochę na inne wątki położyłem nacisk, inną formą, mniej realistyczną się posługiwałem. Film był hiperrealistyczny. Ja postawiłem na umowność, groteskę. I znakomicie, że może powstać realistyczny film o wydarzeniach w Krakowie przed wojną, i sztuka, która jest bardziej uniwersalna, której akcja rozgrywa się w nienazwanej restauracji i w takim też mieście, w nieokreślonym bliżej czasie".

Pierwotnie reżyser planował wystawienie "Zaklętych rewirów" w prawdziwej knajpie. Ostatecznie teatralna scena została otwarta i zaaranżowana tak, że część widzów siedzi przy stolikach i jest wciągana w akcję. Inaczej niż w "Skazie" (inspirowanej erotycznym thrillerem Louis Malle'a z Jeremym Ironsem i Juliette Binoche), w której psychologiczne studium rozpadu rodziny opowiadane jest z perspektywy ograniczonej sceną sypialni.

Sajnuk mówi: "Kocham teatr za metaforę, symbol, skrót, umowność... Za to, że za pomocą jednego elementu może powiedzieć coś, co w filmie wymaga stworzenia wielkiej scenografii i gigantycznego dialogu. W teatrze można się posłużyć jednym gestem, na tyle wymownym, że opowiadającym całą historię".

Nie wszystko jednak da się pokazać w sposób symboliczny, skrótem. Na przykład kino wojenne czy fantastykę. "Marzę, żeby na scenie zrealizować SF - zdradza reżyser - żeby zaadaptować np. Lema. Na razie nie znajduję na to języka teatralnego, ale intensywnie poszukuję pomysłu. Mam nadzieję, że kiedyś dojrzeję do jego zrealizowania. Być może natchnie mnie do tego kino. Ostatnio widziałem nagrodzoną "Grawitację". Mimo fantastycznych efektów w tle film jest bardzo kameralny, miejscami o dziwnych teatralnych korzeniach: w kapsułach zamknięta dwójka aktorów, od pewnego momentu to po prostu monodram Sandry Bullock. Z dużą ilością emocji" - analizuje Sajnuk.

Do listy scenicznych planów, tych bliższych realizacji, dodaje "Wybór Zofii", dramat z 1982 r. w reżyserii Alana J. Pakuli, przy czym chciałby bardziej odnieść się do powieści Williama Styrana niż do filmu. Tekst literacki jest też podstawą teatralnego scenariusza "Chłopów", do których próby rozpoczną się na dużej scenie warszawskiego Teatru Polskiego już jesienią.

Serialowe odbicie

"Od lat marzyłem, żeby zaadaptować ten tekst. Permanentnie czytam tę powieść od wielu lat, ale nie zrobiłem jej w Teatrze Konsekwentnym (teraz WARSawy) ani na innych scenach, bo potrzebowałem odpowiedniej przestrzeni, rozmachu. Nie każdy teatr można zrobić na przysłowiowych dwóch krzesłach, w malutkiej przestrzeni" - konkluduje.

"Chłopi" wydają się bardzo filmową powieścią, rozgrywającą się w wielu różnych przestrzeniach, plenerach. Adaptator uważa jednak, że nawet taką epicką historię można w teatrze opowiedzieć. Nie ma przy tym zamiaru mierzyć z głośnym serialem (notabene odświeżanym teraz cyfrowo).

"Podejmuję próbę opowiedzenia własnej interpretacji tej powieści, przede wszystkim odniesienia jej do współczesności, opisania dzisiejszej wsi, poszukania uniwersalnego języka. Już na tym etapie przygotowań widzę, jak daleko odeszliśmy od wersji filmowej" - zapewnia.

Serialowe skojarzenia budzić będzie nie tylko adaptacja "Chłopów" wystawiona w Teatrze Polskim. Stołeczna Syrena zapowiada na 3 października premierę musicalu "Kariera Nikodema Dyzmy" na motywach powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza w adaptacji i reżyserii Wojciecha Kościelniaka. To Kościelniak jest twórcą chwalonej przez krytykę i widzów scenicznej wersji "Hallo Szpicbródka" według scenariusza Starskiego i Jahody. Najnowsze widowisko, przywołujące wspomnienie zrealizowanej w 1980 r. przez Jana Rybkowskiego telewizyjnej ekranizacji z niezapomnianą rolą Romana Wilhelmiego (w 1956 r. reżyser zrealizował kinową wersję "Kariery..." z Adolfem Dymszą), ma w zamyśle realizatorów "łączyć rzetelną rozrywkę z aktualnie brzmiącą treścią". W tytułowej roli wystąpi Tomasz Sapryk. Musicalowa adaptacja powieści Dołęgi Mostowicza to jeden z symboli nowego rozdania w Teatrze Syrena. Dyrektor sceny Wojciech Malajkat buduje repertuar, opierając się na założeniu, że życie jest i gorzkie, i śmieszne. Dlatego począwszy od "Skazanych na Shawshank", pierwszej "filmowej" premiery (inspirowanej głośną ekranizacją książki Stephena Kinga dokonaną przez Franka Darabonta), przeplata różnorodne w charakterze produkcje. Obok "Skazanych..." i "Skazy" proponując "Plotkę" z Francois Pignonem, bohaterem kilku filmów i sztuk teatralnych francuskiego reżysera Francisa Vebera (do polskich kin trafił film, w którym grali Daniel Auteuil i Gerard Depardieu), czysto rozrywkowy spektakl "Hallo Szpicbródka", a teraz "Karierę...", która poza dostarczeniem przyjemności widzom ma się stać "ważnym głosem w debacie publicznej".

Podwójny bilet do teatru

Grzegorz Jarzyna, reżyser teatralny, który odkrył kino dla prowadzonego przez siebie TR Warszawa, za pośrednictwem Teatru TV przybliża masowej publiczności autorskie widzenie teatru. Na mały ekran przygotował już "Historię" (1998) i "Bzika tropikalnego" (1999), teraz zrealizował "Między nami dobrze jest", inscenizację sztuki Doroty Masłowskiej, która w TR Warszawa wystawiona została w 2009 r., a ostatnio została nagrana jako telewizyjny spektakl, w którym zobaczymy m.in. Danutę Szaflarską, Romę Gąsiorowską, Adama Woronowicza i Rafała Maćkowiaka. Filmowa wersja "Między nami..." będzie miała premierę w lipcu, podczas 14. T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu.

Między ekranem a sceną wędruje także, choć w odwrotną stronę niż Jarzyna, Juliusz Machulski. Po raz pierwszy na telewizyjnych deskach, jako autor i reżyser sztuki "Jury", zagościł w 1995 r. Od tego czasu zrealizował osiem spektakli. W najnowszym "Branczu" zagrała m.in. Anna Seniuk. Jej rolę nagrodzono na tegorocznym festiwalu Dwa Teatry w Sopocie. Tymczasem Juliusz Machulski poza sceną telewizyjną zafundował sobie niedawno realizację w Teatrze Starym w Lublinie (wyreżyserował tam "Machię", prezentując przewrotne spojrzenie na postać Niccolo Machiavellego). To jego drugie - po "Czego nie widać" w 2003 r. - teatralne doświadczenie poza Teatrem TV. Tu występuje także jako autor sztuki. Natomiast konsultantem zdecydował się zostać przy musicalowej wersji "Seksmisji" powstającej w Poznaniu.

Machulskiego nieraz nakłaniano do nakręcenia sequela swojej komedii. "Dla mnie był to od dawna temat zamknięty. Dlatego bardzo cieszę się, że inni za to się wezmą" - zadeklarował po ogłoszeniu projektu. "Świeża krew, świeża inspiracja i energia. Na to przede wszystkim liczę". Widzowie zapewne też.

Na zdjęciu: "Zaklęte rewiry", Teatr WARSawy

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji