Jeszcze o "Paradach"
Czytelnicy gazet warszawskich i francuskich znają już niemal wszystkie dotychczasowe relacje o sukcesie zespołu Teatru Dramatycznego,który pokazał w Paryżu "Parady" Jana Potockiego. Można oczywiście raz jeszcze powtórzyć komplementy pod adresem reżysera - E. Bonackiej,scenografa - Władysława Daszewskiego i całego zespołu z B. Krafftówna i Wiesławem Gołasem na czele. Innych pochwał się już nie wymyśli i trzeba by było raz jeszcze napisać,że Francuzi określili to przedstawienie jako pełne uroku i przyjęli je niezwykle owacyjnie. Warto jednak podkreślić,że ten właśnie występ polskiego Teatru w Paryskim Teatrze Narodów po raz pierwszy był pełnym sukcesem polskiego teatru niełatwym zresztą,bo następującym po klęsce naszego baletu "Mazepa".
Wczoraj autorzy sukcesu "Parad" podejmowali kawą warszawskich dziennikarzy. Była mowa o tremie której młody zespół aktorski się,nie poddał,były podziękowania dla dyrekcji Teatru Dramatycznego od zaproszonych gościnnie na jego deski reżysera i scenografa,jak też i podziękowania dyrekcji teatru dla Bonackiej i Daszewskiego. Mowa była także oczywiście o wszystkich konkretnych wnioskach,które z tego występu polskiego teatru należy wyciągnąć na przyszłość. A więc przede wszystkim - Teatr Dramatyczny musiał pokonać spore trudności techniczne z przygotowaniem spektaklu,mając tylko jedną próbę w dniu występu. Należy i można uniknąć takich kłopotów w przyszłości. Jest jednak sprawa ważniejsza - przygotowanie przyszłorocznej reprezentacji polskiej do Teatru Narodów. Jeżeli w tym roku były jakieś głosy zawiedzionych,to przede wszystkim dlatego, że "Paradom" nie towarzyszył jakiś spektakl obrazujący nasz współczesny teatr i naszą współczesną dramaturgie,z tym oczywiście są nie byle jakie trudności - po prostu dlatego, że nie mamy polskich sztuk współczesnych. Należy się już teraz poważnie zastanowić czy nie dałoby się jednak czegoś znaleźć do pokazania w Paryżu. "Parady" w dniu wczorajszym wróciły na warszawską sceną.
