Artykuły

"Parady" triumfują w Paryżu

Paryż, 11 kwietnia

PRAWDZIWY sukces artystyczny - to można z radością i całą odpowiedzialnością powiedzieć o wczorajszym przedstawieniu "Parad" Jana Potockiego w wykonaniu Teatru Dramatycznego z Warszawy w Teatrze Narodów w Paryżu. O sukcesie mówi zainteresowanie z jakim publiczność wysłuchała całego przedstawienia,bardzo długa i bardzo gorąca owacja po jego zakończeniu i zasłyszane w przerwie opinie krytyków,które z pewnością znajdą swój wyraz w recenzjach. Oczywiście nie ma co przesadzać i robić z tego wielkiego wydarzenia teatralnego,nie była to rewelacja,która by przyniosła coś nowego i która by zadziwiła Paryż,ale takiego sukcesu i takiej jakości artystycznej należałoby życzyć zarówno wszystkim naszym występom za granicą jak i wielu innym przedstawieniom pokazywanym w Teatrze Narodów. Wiadomo było, że przedstawienie "Parad" jest uroczym cackiem teatralnym - tak przyjęto je w Warszawie,ale nie wiadomo było jak zagra to w Paryżu,w innym teatrze w innym środowisku wobec obcej publiczności. Zagrało dobrze. I tutaj "Parady" miały charakter ciekawostki literackiej o tyle banalniejszej,że wy wykorzystują one bardzo ograne motywy osiemnastowiecznej komedii francuskiej,a zarówno ich absurdalny humor jak i analogie ze współczesnością dla obcojęzycznej publiczności nie zawsze były zrozumiałe;ale może właśnie pokrewieństwo motywów zbliżyło sztukę do widowni,a atmosfera Comedii dell' arte,w jakiej przedstawienie jest utrzymane była dla widzów swojska i znajoma. Poza tym było ono przez swe elementy pantomimiczne czytelne dla publiczności,która mogła zrozumieć główny bieg bardzo prymitywnej zresztą akcji i uchwycić wiele humoru. Jeżeli same sztuczki mogły wydać się błahe to tym bardziej podziwiano robotę inscenizatora, reżysera i aktorów,którzy z tego wątłego materiału potrafili zrobić prawdziwy teatr bardzo stylowy i nowoczesny zarazem. Dekoracje Wł.Daszewskiego sześć razy zbierały oklaski przy otwartej kurtynie,bo sześć razy się zmieniały,za każdym razem tworząc małe arcydzieła dowcipu koloru i harmonii. Reżyseria Ewy Bonackiej,pełna inwencji i umiaru zarazem zjednywała prawdziwie dobrym smakiem i wyczuciem stylu. Swoisty dowcip Barbary Krafftówny i brawurowa gra Wiesława Gołasa w roli Gila zwracały powszechną uwagę na tle całego dobrze zgranego zespołu. Dobrym pomysłem było danie francuskich napisów,zapowiadających poszczególne obrazy i wtrącanie od czasu do czasu francuskich zdań z oryginału, który jak wiadomo napisany był właśnie w tym języku. Brzmiało to zabawnie i pomagało w zrozumieniu tekstu nie znającej języka polskiego publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji