Artykuły

"Dziady" po 32 latach

Gromkimi brawami zakończyła się poniedziałkowa projekcja "Dziadów" zrealizowanych przed 32 laty przez Konrada Swinarskiego w Starym Teatrze. Wśród licznie zgromadzonej publiczności było wielu aktorów biorących udział w tej legendarnej inscenizacji - każdy otrzymał piękną różę - ale też młodzież dopisała - pisze Jolanta Ciosek w Dzienniku Polskim.

Po projekcji, przy lampce wina współtwórcy spektaklu, często nie kryjąc wzruszenia, wspominali czas jego realizacji, pracę Konrada Swinarskiego, a także tych kolegów, których już zabrakło.

O refleksje towarzyszące projekcji poprosiliśmy niektórych bohaterów poniedziałkowego spotkania.

Izabela Olszewska (Pani Rollison):

- Kiedy jest się w środku przedstawienia, jego odbiór jest zupełnie inny. Dziś, siedząc w tej sali, w której graliśmy "Dziady" i oglądając je z pewnego dystansu, jeszcze bardziej doceniam ich wielkość. Ten spektakl przemawia do mnie językiem niezwykłego teatru i urodą scen. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że teatr może być misyjny, jeśli grane w nim spektakle mówią o rzeczach ważnych i w mądry sposób. Wówczas w tym budynku nie było pięknych, secesyjnych malowideł, mury były szare, zgrzebne, a przedstawienia wielkie i czarowne.

Jerzy Trela (Gustaw-Konrad):

- Z dużą zadumą oglądałem przedstawienie, przypominając sobie, jak wielka przed laty była w ludziach potrzeba takich tematów, które poruszane są w "Dziadach". Zatęskniłem za tamtymi doznaniami, kontaktem ze wspaniałym człowiekiem i artystą, jakim był Konrad, i za wspaniałym zespołem tego teatru. Pamiętam, że niejednokrotnie całymi nocami przesiadywaliśmy w jego pokoju - tam odbywały się niektóre próby - dyskutując o sztuce, bo była w nas autentyczna potrzeba tworzenia. Konrad pracował po 24 godziny na dobę, był jak w transie. Przychodził do teatru i opowiadał nam sny na temat "Dziadów", bo tak nimi był pochłonięty. A my wraz z nim. Miał też fantastyczne poczucie humoru, przede wszystkim na swój temat.

Aleksander Fabisiak (Jan Sobolewski):

- Trudno, by po takiej projekcji nie wracać znów do osoby Konrada Swinarskiego, którego wciąż nam brak. Jego mądrości, wspaniałych wizji artystycznych, ale i poczucia humoru. Powiedzieć, że kochał aktorów - to jest banał. To było coś więcej. Nie tylko pracowaliśmy, ale też wspólnie pili wódeczkę, bo on nie wstydził się bankietować z aktorami.

Anna Polony (Kobieta, Ewa):

- Jakże to było piękne przedstawienie. Nie zestarzało się ani w jednej scenie. Oglądałam je i ogarniał mnie smutek, żal, że tamten cudowny, mądry, wieloznaczny teatr już odszedł. Tęsknię za nim, za jego urodą, głębią, pięknem. Nie potrafię zaakceptować tego, co prezentuje współczesny teatr i nic na to nie poradzę. Dziś nie tylko on jest inny, ale też świat się zmienił. Ale muszę przyznać jedno: zawsze narzekałam na swoje warunki, a po obejrzeniu tego spektaklu widzę, że przecież całkiem nieźle kiedyś się prezentowałam.

Joanna Żółkowska (Dziewczyna):

- Przyjechałam na ten pokaz z Warszawy, choć w telewizyjnej wersji spektaklu nie brałam już udziału. Grałam w nim dopóki nie wyprowadziłam się z Krakowa. Dziś po raz pierwszy zobaczyłam to przedstawienie. Wcześniej, siłą rzeczy, słyszałam je jedynie z teatralnych głośników. Jestem tu i czuję, że wróciłam do źródeł, pierwszego mojego teatru. Całe życie stanęło mi przed oczami. Przypomniałam sobie Konrada, to jego genialne myślenie o sztuce, cudowne poczucie humoru, ironię. Łza mi się w oku kręci i jestem szczęśliwa, że przyjechałam, bo czuję jakbym wzięła orzeźwiającą kąpiel.

Tadeusz Malak (Duch, Adolf):

- To było dla mnie bardzo wzruszające przeżycie. W spektaklu są takie sceny, które chwytają za gardło. Szczególnie gdy oglądamy w nich kolegów dziś już nieżyjących. Szkoda, że tej inscenizacji nie rejestrował sam Konrad Swinarski, bo on dopiero potrafiłby oddać atmosferę i emocje towarzyszące temu spektaklowi.

Józef Opalski - krytyk, reżyser:

- Trudno dziś wyobrazić sobie przedstawienia, które byłyby wydarzeniem nie tylko teatralnym, ale i kulturowym. A takim właśnie były "Dziady" Swinarskiego. Wówczas gorąco dyskutowane. Do teatru przyjeżdżały całe pielgrzymki, by je zobaczyć. Ten spektakl wyrastał z największej miłości Konrada do tego utworu, czego efekty oglądamy w przedstawieniu. Wszyscy - od grających epizody po wielkie role - mówią teksty fenomenalnie. Siła przedstawienia leży w prowadzeniu aktorów. Oni grają jak w transie. Konrad był też mistrzem drugiego planu: jakże on fantastycznie ustawiał najdrobniejsze sceny.

Oglądałem "Dziady" dziesiątki razy i wciąż widzę ich urodę pod każdym względem. Cieszę się, że tak wielu studentów przyszło na dzisiejszy pokaz, bo dla nich to powinna być wielka szkoła teatru.

Michał Mizera - teatrolog:

- To przedstawienie wciąż jest gorące i przejmujące. Jestem młodym człowiekiem i nie mogłem oglądać go na scenie, dlatego cieszę się, że zostało zarejestrowane dla Teatru Telewizji. Te "Dziady" są bardzo ważne również dla nas, młodego pokolenia, bo dzięki nim możemy - choć w części - zbliżyć się do tego teatru sprzed lat. Myślę, że obowiązkiem wręcz jest przypominanie tak ważnych spektakli, bez pompy i zadęcia, ale jak dziś - w skromnej, domowej niemal atmosferze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji