Kraków. Bocelli na stadionie Cracovii
30 sierpnia o godzinie 20 na Stadionie Cracovii zaśpiewa Andrea Bocelli
Wydawało się, że nie będzie miał szczęścia w życiu. Kiedy jego matka, Alessandra Bocelli, była w ciąży, usłyszała od lekarza wyrok: dziecko jest poważnie obciążone wadami genetycznymi. Chłopiec urodził się jednak z poważną wadą wzroku - jaskrą.
Kiedy miał dwanaście lat, podczas gry w piłkę z kolegami został uderzony w głowę. Doszło do wylewu krwi do mózgu. Wtedy stracił całkowicie wzrok. Pocieszenia szukał przede wszystkim w muzyce.
Kiedy niania kupiła mu płytę włoskiego śpiewaka, Franco Corellego, chłopiec stwierdził, że w przyszłości też chce być sławnym tenorem. I robił wszystko, aby cel swój osiągnąć. Gdy, mając czternaście lat, zaśpiewał w lokalnym konkursie talentów "O Sole Mio" - został bezapelacyjnym zwycięzcą.
Tak zaczyna się historia jednego z najbardziej znanych "tenorów popkultury" - Andrei Bocellego.
Za namową rodziców postanowił jednak zdobyć solidny zawód. Dlatego skończył prawo na uniwersytecie w Pizie, a potem nawet przez rok pracował jako adwokat.
Już podczas nauki dorabiał sobie jako śpiewak w lokalnych klubach. Wypatrzyła go tam rzutka agentka - Caterina Caselli. I zaproponowała mu nagranie własnej wersji piosenki "Miserere" włoskiego gwiazdora rocka Zucchero, którą przygotował dla Luciano Pavarottiego. Tak też się stało - i dzięki wykonaniu tego utworu, Bocelli podbił w 1993 roku publiczność słynnego festiwalu w San Remo.
Kilka miesięcy później śpiewak zadebiutował w klasycznym repertuarze na deskach teatru w Reggio Emilia.
Pierwsza płyta nagrana przez młodego tenora od razu stała się bestsellerem, szybko pokrywając się we Włoszech platyną. Gdy słynna gwiazda popu i opery Sarah Brightman usłyszała przypadkowo w restauracji jedno z nagrań Bocellego, wpadła na pomysł, aby nagrać z nim duet. Wybrała piosenkę "Time To Say Goodbye", która miała zostać zrealizowana z okazji ostatniej walki słynnego niemieckiego boksera - Henry'ego Maske. Utwór niespodziewanie stał się wielkim przebojem na całym świecie - do dzisiaj sprzedało się aż dwanaście milionów egzemplarzy płyty, która go zawierała, czyniąc zeń jeden z najpopularniejszych singli w historii.
Bocelli stał się gwiazdą rozpoznawalną pod każdą szerokością geograficzną. I zaczął dawać spektakularne koncerty - na Kongresie Eucharystycznym we Włoszech, w Watykanie na rzec ofiar głodu na świecie, w centrum Kennedy'ego w Waszyngtonie. Podczas pierwszej wizyty w Ameryce tenor został przyjęty przez ówczesnego prezydenta USA, Billa Clintona, a słynny magazyn "People" zaliczył go do grona "50 najpiękniejszych ludzi świata".
Ameryka okazała się wyjątkowo ważnym przystankiem w karierze Włocha. Oprócz licznych występów, poznał tam kanadyjską gwiazdę popu, Celine Dion. Wspólny występ w telewizji i nagrania na płytę sprawiły, że ich duet "The Prayer" stał się wielkim przebojem i trafił nawet na ścieżkę dźwiękową filmu Walta Disneya "Miecz z Kamelotu".
Ukoronowaniem amerykańskich triumfów okazał się spektakularny występ artysty podczas rozdania nagród Grammy i na konwencji wyborczej partii demokratów (na zaproszenie Stevena Spielberga) w Los Angeles.
Po powrocie do ojczyzny, Bocelli był niemal dosłownie noszony na rękach. Nic więc dziwnego, że swe podwoje otworzył przed nim teatr w Weronie. Słuchała go podczas występów m.in. królowa Elżbieta, George W. Bush i Silvio Berlusconi.
Mimo iż wielu krytyków twierdzi, że tenor nie ma odpowiedniej techniki i ustawionego głosu, popularność Bocellego jest prawdziwym fenomenem. Do jego fanów należy wielu celebrytów - od Ofrah Winfrey po księcia Alberta z Monako.
"Bóg ucałował tego człowieka i błogosławię Boga za to" - powiedziała kiedyś o śpiewaku aktorka, Elizabeth Taylor.