Artykuły

Warszawa. Spotkanie poświęcone Wiercińskim w IT

13 września 2014 roku - w pięćdziesiątą dziewiątą rocznicę śmierci Edmunda Wiercińskiego - w Instytucie Teatralnym, o godzinie 18.00, w ramach cyklu "Książka w teatrze" odbędzie się wieczór poświęcony prezentacji dwutomowego wydania listów Marii i Edmunda Wiercińskich.

Książka zawiera korespondencję artysty z żoną Marią z lat 1926-52 a także ich listy do córki - Ewy Smołki z lat 1930-57 oraz listy Mieczysława Wiercińskiego, "Zeszyty wojenne" Edmunda Wiercińskiego i "Wspomnienia" Marii Wiercińskiej, pisane po śmierci męża.

W rozmowie, którą poprowadzi Patryk Kencki, wezmą udział: Anna Chojnacka, redaktorka książki "Edmund Wierciński. Notatki i teksty z lat 1921-55" ( Wiedza o Kulturze, Wrocław 1991) oraz Marek Piekut, który listy Wiercińskich przygotował do druku, opatrując przypisami i wstępem. Publikacja kilkuset listów była możliwa dzięki uprzejmości wnuka artystów. Krzysztof Smołka zgodził się udostępnić to niezwykłe świadectwo życia i pracy dwojga wybitnych ludzi teatru, będące także niezwykłą kroniką polskiej rzeczywistości lat międzywojennych i pierwszego powojennego dziesięciolecia.

Wybrane fragmenty listów przeczytają aktorzy: Anna Szawiel, Maciej Więckowski oraz Agnieszka i Wojciech Paszkowscy. Tego wieczoru książka będzie sprzedawana w promocyjnej cenie - 50 zł (oba tomy). Specjalnie na ten wieczór przygotowana zostanie multimedialna prezentacja fotografii z archiwum Marii i Edmunda, które decyzją wnuka zostało zdeponowane w Pracowni Dokumentacji Teatru. Jego bogata część jest prezentowana na wystawie "Wiercińscy - życie i teatr", którą do 13 września można oglądać w Galerii Instytutu.

Edmund Wierciński jest - obok Leona Schillera i Juliusza Osterwy - jedną z najważniejszych postaci polskiego teatru, tworzących w okresie dwudziestolecia międzywojennego i w pierwszych latach po II wojnie światowej. Aktor i reżyser, w latach 1921-27 związany z Redutą Juliusza Osterwy. W latach późniejszych pracował w teatrach we Lwowie, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu i Warszawie. W czasie wojny był jednym z twórców Tajnej Rady Teatralnej. Po wojnie współkierował Sceną Poetycką w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi.

Maria Wiercińska, aktorka i reżyserka, należała także do zespołu Reduty, grała i reżyserowała m.in. w teatrach w Poznaniu, Łodzi i Lwowie. Tworzyła poranki poetyckie w Reducie. Teatrem poetyckim zajmowała się także w czasie okupacji. Z powołania była jednak przede wszystkim pedagogiem. Jako nauczycielka kształtowała kolejne pokolenia aktorów - studentów warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.

***

ZE WSTĘPU

Głównym bohaterem tej historii rodzinnej w listach jest Edmund - nie tylko jako autor listów i ich adresat, ale - przede wszystkim - jako stale obecny (nawet jeśli milczący) punkt odniesienia. Teatr znajduje się w tle, niekiedy zaskakująco odległym. (...) Program i praktykę teatralną Wiercińskiego można opisać za pomocą dwóch par wykluczających się, zdawałoby się, pojęć: nowoczesność - tradycjonalizm i cierpliwość - niecierpliwość. Jako tradycjonalista uważał, że w teatrze najważniejszy jest aktor, jako modernista sądził, że w teatrze, podobnie jak w innych dyscyplinach artystycznych, należy stale szukać nowych środków wyrazu (dla wyrażania wciąż tych samych przecież problemów egzystencjalnych). Ze wszystkich relacji współpracujących z nim aktorów wynika, że w czasie prób był niezwykle cierpliwy, nigdy nie zawstydzał i nie upokarzał; jednocześnie znana była powszechnie zmienność jego nastrojów, granicząca często z neurastenią. Tymon Terlecki napisał o Wiercińskim: "Palił się jaskrawym płomieniem, jak świeca na przeciągu. Spalał się nadmiernie".

W istocie w postawie Wiercińskiego, i w teatrze, i w życiu, nie ma najmniejszej sprzeczności. W opinii życzliwych mu osób, którą najzwięźlej ujął Terlecki, był to "człowiek biały, czysty, skromny i prawy, nie dotknięty cynizmem, ale także nieopancerzony i bezbronny". Wierciński z pewnością był drażniąco pryncypialny. Ale jego pryncypialność miała wyraźnie zarysowane granice: granice przyzwoitości - zwykłej, ludzkiej, chciałoby się powiedzieć: naturalnej. Nawet ci mniej przychylni, i ci, którym nie starczyło odwagi, jeszcze (lub dopiero) w wiele dziesięcioleci po śmierci Wiercińskiego przyznawali mu (często w aluzyjnej formie) moralną rację, zaświadczali niezwykłą jednolitość głoszonych zasad i życiowych wyborów. Za swoją postawę, od 1939 poczynając, słono zapłacił, także po śmierci (zmarł w 1955). Bo, w istocie, niewielu chciało o nim naprawdę pamiętać: pamiętając, musieliby zarazem wstydzić się własnych wyborów.

Marek Piekut

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji