Artykuły

"Szpak Fryderyk" to nie tylko opowieść dla najmłodszych

"Szpak Fryderyk" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Lalek w Opolu. Pisze Karolina Kijek w Gazecie Wyborczej - Opole.

Co wyłania się z zakurzonego, nieco zapomnianego świata jak z antykwariatu? Lekka, przezabawna opowieść o dwójce dziwacznych ludzi, która wywoła salwy śmiechu nie tylko u dzieci, ale i - a może przede wszystkim - u dorosłych. Co najważniejsze, to jednak bardzo dobrze poprowadzona historia o przyjaźni i o tym, że nie warto zamykać się na drugiego człowieka.

Pani Maier opiekuje się szczurami. Jest nieco ekscentryczna, z całą pewnością charyzmatyczna i zwariowana. Spokojny pan Huber to ornitolog amator. Dokarmia szpaki, a szczurów nienawidzi. Wydaje się więc, że dzieli ich wszystko, a łączą jedynie dwie rzeczy: mieszkanie w starej kamienicy i wzajemne dopiekanie sobie na wszelkie możliwe sposoby.

Tak zaczyna się spektakl "Szpak Fryderyk" w reżyserii Pawła Aignera. To historia o dwojgu starszych, lekko zdziwaczałych ludzi, osadzona pośród zakurzonych, porozrzucanych starych przedmiotów.

Bo to, co właśnie jako pierwsze rzuca się w oczy, to wszechobecny bałagan. I ten panujący na scenie, gdzie rozpadająca się kanapa sąsiaduje ze stolikiem z niedojedzonym obiadem, i ten panujący w ich życiu bohaterów, które nie jest poukładane, bowiem jedną z najważniejszych dla nich rzeczy jest opieka nad zwierzętami i wynikające z tego konflikty. Pani Maier i pan Huber krzyczą na siebie i przerzucają się ciętymi - i bawiącymi publiczność do łez - ripostami.

Kiedy już wydaje się, że ten bałagan jest nieodwołalną częścią życia i nie da się go uprzątnąć, pani Maier zaczyna opowieść o tytułowym Szpaku Fryderyku. I wciąga w nią pana Hubera.

Kim jest Szpak Fryderyk? To niedoświadczony mały ptak, którego skrzydła zostają oblane smołą. Na pomoc rusza nie kto inny, a właśnie znienawidzone przez pana Hubera szczury. I tak oto Szczur Laboratoryjny, Morski oraz Książkowy wspólnie obmyślają plan, jak sprawić, aby Fryderyk mógł znów polecieć. Okazuje się, że szczury wcale nie są takie złe, jak by się mogło wydawać. Podobnie jak pani Maier nie jest taką "miotłą", jak zwykł określać ją Huber. I tak jak pomóc mogą sobie wzajemnie zwierzęta, tak mogą to zrobić ludzie, którym teoretycznie zupełnie nie po drodze.

Historia o Szpaku Fryderyku ma jednak drugą linię interpretacyjną - to metaforyczna opowieść o samotnym, nieszczęśliwym panu Huberze i chcącej mu pomóc pani Maier. To także - a może przede wszystkim - opowieść o tym, że nie warto zamykać się na drugiego człowieka, a pomoc w trudnej sytuacji może nadejść z najbardziej niespodziewanej strony.

Wydaje się, że "Szpak Fryderyk" to spektakl, na którym bawić się będą przede wszystkim dzieci - wszak to lekka, zabawna i pouczająca historia. Aigner puszcza jednak oko także do dorosłego widza. Chociażby w postaci przezabawnych kłótni Hubera i Maier, czy też żartów skierowanych stricte do dojrzałych widzów, sprytnie zakamuflowanych przed dziecięcym spojrzeniem. Pomimo świetnego tłumaczenia dialog ten nie byłby tak udany i nie wywoływałby salw śmiechu wśród publiczności, gdyby nie bardzo dobrze zarysowane, pełnokrwiste i charyzmatyczne postaci stworzone przez aktorów: Mariolę Ordak-Świątkiewicz i Andrzeja Mikoszę.

Znakomitym dopełnieniem żwawej historii na scenie jest świat zbudowany przez scenografa Pavla Hubliczkę. Zakurzony, zabałaganiony, a przede wszystkim zapomniany świat doskonale pasuje do historii tych dwojga starszych i równie zapomnianych ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji