Artykuły

Hrabia Fredro krzepi

Teatr Telewizji pokazał na żywo trzy jednoaktówki Aleksandra Fredry. Nie te najbardziej wyrafinowane opowieści o ludzkiej naturze, typu "Zemsta" czy "Pan Jowialski", lecz małe wprawki; etiudy.

Zawsze pojawia się pytanie podstawowe: czy pokazano nam coś, co przetrwało próbę czasu. Weźmy jednoaktówkę "Świeczka zgasła" w reżyserii Jerzego Stuhra. Wtedy, w XIX w., opowiastka o pani i panu, którzy zmuszeni do wspólnego postoju po wypadku dyliżansu, najpierw się nie znoszą i kłócą, a potem zauważają swoje powaby, była odkrywcza. Nikt się wcześniej takimi obserwacjami ludzkich przywar i ułomności nie zajmował, zwłaszcza w Polsce.

Potem opowiedziano nam jednak tysiące takich historii, pewnie zręczniej i z większymi komplikacjami. Mamy więc świadectwo nowatorstwa Fredry, ale co z tego, mógłby ktoś powiedzieć.

A jednak twórca przetrwał próbę czasu, bo jego najbardziej błaha i oczywista opowiastka daje aktorom pole do popisu. Mogą się bawić tekstem. Szczególnie dobrze widać to było w wyreżyserowanej przez Jana Englerta, granej w tempie farsy, rozkosznej przebierance "Nikt mnie nie zna". Piotr Adamczyk, Janusz Gajos, Ewa Bułhak, rewelacyjny Grzegorz Małecki - jak oni to robią? Często mamy w teatrze okazję do udziału w czymś takim?

Nie, i to powód, aby nie wyrzucać do magazynu staroci nie tylko "Zemsty" czy "Pana Jowialskiego", ale też tych kruchych bibelocików. Bo można je sobie przyczepić do ubrania i na pewno nie będą powodem obciachu.

A o tym, czym jest w teatrze obciach, przypomniałem sobie, czytając w tygodniku "Polityka" tekst Anny Kyzioł o teatralnych rekwizytach. Autorka dokonuje przeglądu ostatnich premier przez pryzmat dekoracji. Opowiada o wykorzystaniu na scenie krzeseł, ekranu, stołu, krzyża, łóżka, trumny czy roweru. Pod wspólnym przesłaniem: "Jest świetnie, gdy aktorzy umiejętnie ogrywają scenografię przedstawienia. Gorzej, gdy scenografia ogrywa aktorów i przytłacza zamysł reżysera".

Autorka chwilami pisze z ironią, chwilami serio, ale dla mnie, nie traktując tych premier jedną miarą, to wielkie świadectwo obciachu. Przeczytajcie ten zapis chybionych, intelektualnie pustych pomysłów. I to nie jest tak, że ja zatrzymałem się na Fredrze. Recenzentka "Polityki" zaczyna od "Krzeseł" Ionesco. Krzesła na scenie u Ionesco miały sens. To, co mamy dziś, to na ogół bełkot przykrywający umysłową bezradność.

Na tym tle hrabia Fredro krzepi. Jestem w stanie wybaczyć Englertowi czy Stuhrom - ojcu i synowi - poprawne politycznie banały w gazetach. Bo umieją się razem z Fredrą bawić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji