Artykuły

Smutny powrót z festiwali

Wśród licznych spektakli oglądanych w czasie wakacyjnych festiwali wyróżniłbym plenerowy "Czarodziejski flet" na Jeziorze Bodeńskim, repertuar Rossinowski w Pesaro oraz "Trubadura" z Salzburga - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.

Placido Domingo śpiewający barytonową partię de Luny był w pełni zdrowia i formy, Anna Netrebko jako Leonora czarowała pięknem głosu, fenomenalną techniką śpiewu, urodą i aktorstwem. Podobał się również Francesco Meli (Manrico), Marie-Nicole Lemieux (Azucena) i dyrygent Daniele Gatti. Przy tak doborowej obsadzie na dalszy plan zeszła koncepcja reżysera, potwierdzając, że w klasycznej operze najważniejszy jest śpiew, interpretacja muzyczna, a potem dopiero kwestie kto, kogo, z kim, po co, za ile, gdzie i... dlaczego tak długo.

Domingo zaśpiewał tylko dwa z pięciu zaplanowanych spektakli, po czym ogłosił złe samopoczucie i niedyspozycję. Niejednokrotnie już dowodziłem, że w teatrze robi się karierę, gdy rywal, gwiazda czy idol publiczności zaniemoże lub zachoruje. Wtedy należy natychmiast wskoczyć w jego rolę, odnieść sukces, zwrócić na siebie powszechną uwagę, skasować stosowne honorarium i oczekiwać następnych propozycji. Tak uczynił młody polski baryton Artur Ruciński, którego pamiętano z ubiegłorocznego wiedeńskiego debiutu w "Trubadurze" i wezwano dla ratowania sytuacji. Podobno znaleziono go w południe pluskającego się z rodziną na kąpielisku w Pułtusku. Wieczorem dzielny Polak już odbył awaryjną próbę w Salzburgu, a nazajutrz przeżył długo niemilknące owacje, mając całą operową Europę u stóp. Chciałoby się napomknąć, że innemu naszemu wybitnemu krajanowi podbicie Unii Europejskiej zajęło aż cały rok. Ale w polityce nie istnieje pojęcie nagłego zastępstwa.

Udając się na Festiwal Rossiniego do Pesaro, byłem pewien, że usłyszę i zobaczę wręcz wzorcowe wykonanie jego arcydzieł. Ale gdzie tam! Skądinąd światowej reputacji reżyser Luca Ronconi skiereszował rzadko grywaną "Armidę", odwalając festiwalową chałturę. Została tylko kreacja tytułowa w wykonaniu Carmen Romeu, trzech pierwszoplanowych tenorów (Siragusa, Bills, Korchak) i mistrzowski kierownik muzyczny Carlo Rizzi. Następnego dnia dano "Cyrulika sewilskiego" z rewelacyjnym argentyńskim tenorem Juanem Francisco Gatellem w partii Almavivy oraz charyzmatycznym dyrygentem Giacomo Sagripantim. Jeśli ten młody maestro nie zrobił jeszcze międzynarodowej kariery, to jest to tylko kwestia czasu. Przepełniony różnymi pomysłami reżyser przypominał pewnego pacjenta, co sam sobie wyrwał ząb, aby następnie również samodzielnie go zaplombować.

Jeszcze kilka słów o niezwykłej produkcji "Czarodziejskiego fletu", granego już drugi sezon w ramach Bregenzer Festspiele. David Pontley, dyrektor festiwalu i reżyser tego przedstawienia, jest fenomenem w skali światowej. Jego wizje inscenizacyjne jednoczą w sobie nieskrępowaną fantazję, odwagę interpretacyjną, ale i poszanowanie dla oryginału libretta i genialnej muzyki oraz dramaturgii utrzymującej tłumy widzów w nieustającym napięciu i podziwie. Na przyszły rok Pontley zapowiedział "Opowieści Hoffmana" i "Turandot". Radzę łódzkiej agencji Grand Tour już teraz rezerwować bilety i przyjmować zgłoszenia polskich melomanów.

Po powrocie do kraju smutna wiadomość. W Berlinie zmarła Barbara Miszel-Giardini, wybitny polski mezzosopran, która po debiucie w Poznaniu (1956 r.) i kilku sezonach w Warszawie resztę długiej i pięknej kariery spędziła na scenach Aten, Genewy, Bazylei, Lozanny, Lyonu, Paryża, Zurychu, Wiesbaden, Frankfurtu, Kolonii, Berlina, a zwłaszcza Deutsche Oper am Rhein w Dusseldorfie, gdzie przez wiele lat była gwiazdą i ulubienicą publiczności. Miała w repertuarze Judytę, Santuzzę, Marynę, Rozynę, Angelinę, Amneris, Ulrykę, Eboli, Azucenę, Carmen i dziesiątki innych kreacji. Była piękna na scenie i w życiu, świetnie wykształcona, repertuarowo wybredna i wymagająca.

Przyjaźniłem się z nią i jej synem, wielce utalentowanym scenografem Gilberto Giardinim, którego samotnie wychowała i była z niego dumna. Barbara niejednokrotnie skutecznie pośredniczyła w moich zawodowych kontaktach. Pogrążony w smutku, łączę się teraz z Gilbertem...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji