Artykuły

101 dalmatyńczyków we Wrocławskim Teatrze Lalek, reż. Jerzy Bielunas, prem. 21 września 2003

Spektakl Jerzego Bielunasa ma wszystko, czego potrzeba rewii: wpadającą w ucho muzykę, lśniące schody, po których żwawo pomykają artyści w papuzio kolorowych kostiumach, w fantastycznej oprawie świateł. Jeśli coś smuci, to brak w bohaterach duszy.

O ile psy mają duszę

l 01 dalmatyńczyków to musicalowa, uproszczona wersja historyjki, którą znaliśmy z filmu Disneya. Jak się ma trzy latka, problem adaptacji niewiele znaczy. Człek łyka jak żaba z rozdziawioną paszczą wszystko, co widzi. Dla smakoszy dawnej, wzruszającej story o zakochanym kompozytorze i rozumnych psach emocje jednak nie sprowadzają się do gonitw po podestach z lśniących rur i uzależnienia od gier komputerowych. To właściwie jedyna pretensja do spektaklu Bielunasa.

Szafa pełna psów

Wszystko inne jest jak z akademickiego podręcznika. Charakterystyczni bohaterowie: wstrętna Cruella de Mon (Jolanta Góralczyk) i jej niezwykli zbóje-ofermy (porywający duet Tomasz Maśląkowski, Krzysztof Grębski), czarno-cytrynowi jak kanarki Pan i Pani (Jacek Radomski, Irmina Annusewicz), okrąglutka jak pączek Gosposia (Marta Kwiek), seksowna dalmatynka Mimi (Aneta Głuch) i ciapowaty Pongo (Konrad Kujawski). Największy aplauz widowni wzbudziła szafa pełna szczeniąt - wyborny pomysł scenografa Elżbiety Terlikowskiej, która pozwoliła inscenizatorom zaoszczędzić gonitwy 99 porwanych psiaków przez scenę. Równie pięknie, jak prawdziwy, pada śnieg z pierza nad Londynem. Fascynuje komponowanie świateł (Piotr Jacyk, Krystian Kobierski, Marek Wolszczak) wśród spływającej z góry makiety mrocznego miasta. Scena, w której oglądamy odjeżdżające reflektory auta Cruelli zamiast

całego samochodu, naprawdę robi wrażenie.

Stara historia

Intryga jest klasyczna. Pan poznaje Panią, to wystarczy do miłości. Ich psy Pongo i Mimi też mają się ku sobie, więc prędko pojawiają się szczenięta. Zbóje Cruelli porywają pieski na futro dla złego babsztyla. Pongo i Mimi dzięki pomocy innych psów odzyskują szczenięta, bo zbójów Kulfona i Dryblasa pochłania gra komputerowa. Dramatyczny pościg łotrów za psią ferajną kończy się happy endem. Pan i Pani ze sforą odzyskanych piesków śpiewają hymn radości, a Cruella zmyka gdzie pieprz rośnie. Brak miejsca sprawia, że nie wszystkie atrakcyjne zdarzenia można wyliczyć. Nawet dorośli mogą się zachwycić: Patrycja Łacina jako Porucznik Kotka, igrająca z łobuzami jak kot z myszą, nie tylko świetnie prowadzi postać, ale jest niezwykle seksowna w rudawym futerku.

Na scenie jak w filmie

Pozostali aktorzy raczej są i śpiewają, niż grają. Reżyser nie bawił się w psychologię postaci czy prawdopodobieństwo zdarzeń. Wszyscy bohaterowie przypominają wycinanki z kolorowego papieru. Akcja mknie jak scenariusz kreskówki. Miłośnicy scenicznych awanturek będą zachwyceni. Fani literatury mogą czuć się zawiedzeni brakiem niuansów. Niezbyt wychowawcza wydała mi się także piosenka wzywająca maluchów na widowni do zemsty. Uważam, że to niskie uczucie. Wiem, że Cruella była świniowata, ale w Europie dziś mówi się raczej o przebaczeniu niż o zemście. Oczywiście, poza kreskówkami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji