Artykuły

Diabeł tkwi w szczegółach

"Mefistofeles" w reż. Tomasza Koniny w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Mateusz Borkowski w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Mocnymi punktami "Mefistofelesa" w Operze Krakowskiej, poza kostiumami, są świetny blisko 100-osobowy chór oraz orkiestra. Gorzej z reżyserią.

Krakowska premiera opery Arrigo Boito, pół-Polaka, pół-Włocha, to efekt współpracy krakowskiego teatru z norweską Trondheim Symphony Orchestra. Dzieło twórcy, który do historii muzyki przeszedł, nie jako kompozytor, lecz librecista oper Verdiego, zostało wykonane w Krakowie po raz pierwszy. Czteroaktowy "Mefistofeles" z 1868 roku, oparty na "Fauście" Johanna Wolfganga Goethego, nie zyskał co prawda takiej sławy jak "Faust" Charles'a Gounoda, niemniej nie brak mu - niejako zapowiadających dzieła Giacoma Pucciniego - rozwiązań interesujących pod względem muzycznym. W "Mefistofelesie" usłyszymy i polskie akcenty - obertas i rytmy mazurowe.

Krakowskiej inscenizacji podjął się Tomasz Konina, dyrektor Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, stworzył również scenografię do tego spektaklu. Twórca mający doświadczenie w operze. Z dziełem Boito zmierzył się już drugi raz (poprzednio w Operze Nova w Bydgoszczy). Zarówno wtedy, jak i teraz interesujące kostiumy stworzyła znana projektantka Joanna Klimas. Szczególnie zachwycały kostiumy dla chórzystek - nowoczesne, ale proste w formie, a także stroje dla dzieci. Zdecydowanie in plus oceniam też zaangażowanie do spektaklu stylistki fryzur Jagi Hupało oraz wyraziste makijaże wykonane przez firmę Inglot.

Symboliczna w założeniu scenografia autorstwa Koniny raziła jednak dosłownością, podobnie jak cała reżyseria. Reżyser nie miał zupełnie pomysłu na pierwszą część opery, na którą złożyły się akt I i połowa aktu II. Zbytnia statyczność, pozostawieni sami sobie śpiewacy i dłużyzny, obnażyły braki koncepcyjne w reżyserii. Jak na reżysera, który mierzy się z dziełem po raz drugi, przyznam: dość dziwne. Sytuację ratował świetnie przygotowany przez Zygmunta Magierę chór oraz pełen uroku chór cherubinków przygotowany przez Marka Kluzę. Znacznie lepiej wypadła część druga, m.in. z ciekawą sceną orgii podczas sabatu czarownic.

Świetnie w całym spektaklu brzmiała orkiestra poprowadzona przez Tomasza Tokarczyka. To m.in. dzięki jego staraniom doszło do realizacji "Mefistofelesa" w Krakowie. Najjaśniejszym punktem wtorkowej obsady była będąca w świetnej formie wokalnej i aktorskiej Katarzyna Oleś-Blacha jako Małgorzata. Wstrząsające wrażenie zrobiła scena jej śmierci, z piękną i przejmującą arią "L'altra notte in fondo". Z rudą zmierzwioną peruką wyglądała niczym Helena Bonham-Carter z filmów Tima Burtona. Nijaki aktorsko, choć wokalnie bez zarzutu - taki był tytułowy Mefistofeles, w którego wcielił się Tomasz Raff. Odwrotnie z Faustem, którego ciekawie przedstawił pochodzący z Rumunii tenor Daniel Magdal, lecz śpiewał jakby miał zaciśnięte gardło.

O "Mefistofelesa" można się spierać. To cieszy. Podobnie jak współpraca opery z Norwegami. Ciekawe, jak w maju oceni tę inscenizację tamtejsza publiczność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji