Artykuły

"Tytus, Romek i A'Tomek" na deskach Kamienicy

"Tytus, Romek i A'Tomek, czyli jak zostać artystą" w reż. Katarzyny Taracińskiej-Badury w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

- Godzina z okładem spędzona z pięcio-, sześcio- czy siedmiolatkiem (to chyba idealny wiek małego widza) przy al. Solidarności nie będzie czasem straconym.

Teatr Kamienica stara się wyglądać najbardziej teatralnie, jak to tylko możliwe. Kotary i gięte żeliwne aplikacje, abażury i afisze. Jesteś w prawdziwym teatrze - woła do mieszczańskiego odbiorcy każdy detal wnętrza prywatnej sceny przy al. Solidarności nieopodal ratusza. A gdy już widzowie zasiądą w wygodnych fotelach, Emilian Kamiński częstuje ich z reguły grubą farsą.

Dziś jednak dla odmiany zaprasza najmłodszych i przypomina klasykę polskiego komiksu młodzieżowego. Nadchodzą "Tytus, Romek i A'Tomek".

Trudno się temu dziwić. Teatr dla dzieci jest w natarciu. Rodzice z dziećmi to świetna grupa docelowa, a sceny walczą o widza. Przecież nawet zamęczeni przez rodzimego czy korporacyjnego kapitalistę rodzice mogą znaleźć ostatecznie czas między drugim etatem a trzecim zleceniem, by zapewnić latorośli kulturalną rozrywkę.

Jeśli w waszych wspomnieniach z lat szczenięcych przedstawienie dla dzieci to szarobure pacynki na zakurzonej scence, to najwyższa pora odświeżyć swój osąd. Dziś coraz częściej kładzie się nacisk na to, by małym widzom serwować produkt najwyższej klasy. Biorą się za to najlepsze sceny i uznani artyści.

Czterdzieści tomów, dwa filmy

W Kamienicy moda na teatr dla dzieci spotyka się z modą na retro. Chociaż czy "Tytus, Romek i A'Tomek" kiedykolwiek stali się przeszłością, by ich z niej wydobywać? No właśnie. Czy wannolot, harcerskie mundury mają w pierwszej kolejności przyciągnąć dzieci? A może bardziej rodziców, którzy na komiksowej sadze się wychowali - w ramach nostalgii za dzieciństwem w Polsce Ludowej?

Wymyślona przez Henryka Jerzego Chmielewskiego - bardziej znanego jako Papcio Chmiel - obrazkowa historyjka o szympansie, którego lekko postrzelony naukowiec próbuje za wszelką cenę "uczłowieczyć", doczekała się czterdziestu tomów (wliczając nienumerowane) w latach 1957-2014. Dwukrotnie przygody "Tytusa, Romka i A'Tomka" przenoszone były na ekran. Na początku lat 90. powstały dwa odcinki serialu animowanego. Później, w roku 2002, do kin trafił film pełnometrażowy. Warto wspomnieć, że jego scenariusz napisała jedna z najbardziej znanych dziś polskich dramatopisarek, Małgorzata Sikorska-Miszczuk.

Tytus rusza w podróż po Europie

Na deski teatru szympans w harcerskim mundurze trafił dopiero teraz, w 57. roku życia. Kolejny raz Profesor T. Alent nie radzi sobie z Tytusem i kolejny raz z pomocą przychodzą mu druhowie z ZHP. Nieco przerośnięci, trochę niedzisiejsi i niezgrabni ze swoją odwieczną piosnką o stokrotce polnej i o tym, że poszli w ciemny las.

Tym razem narzędziem uczłowieczenia szympansa ma być sztuka. Tytus poznaje historię malarstwa i ma stać się artystą. W tym celu, jak rasowy młody panicz, rusza w podróż po Europie. Dzisiejszej i znanej - policjantka, którą młodzieńcy napotkają na londyńskim bruku, jest swojską dziewczyną spod Tarnowa (w tej roli reżyserka przedstawienia, Katarzyna Taracińska-Badura).

Głównym elementem prostej scenografii jest tu ekran, na którym wyświetlają się kolejne pocztówki z Londynu i Paryża i kilka dzieł sztuki. To z ekranu wreszcie - dzięki wideofonicznym łączom profesora - objawi się publiczności sam Papcio Chmiel. Rafał Szałajko z wyzwaniem zagrania małpy radzi sobie, podskakując i porykując wesoło. A jeśli irytują was w teatrze dorośli grający grubą kreską dzieci (jak tutaj Maciej Makowski i Łukasz Matecki - Romka i A'Tomka), musicie być gotowi na to, że może akurat wasze pociechy to bawi.

To zupełnie inny teatr

Spektakl wytłumaczy dzieciom, że portret niekoniecznie musi być realistyczny, co to jest Luwr i horyzont w malarstwie. Ale nie łudźmy się - bardziej chodzi o ducha zgrywy i zabawy niż o jakieś edukacyjne ambicje.

Bardzo daleko małpim przygodom z Kamienicy do surowego piękna i współczesnego morału "Pinokia" z Nowego Teatru albo pełnego rozmachu scenicznego szaleństwa Agnieszki Glińskiej i Doroty Masłowskiej w Teatrze Studio. Czy choćby, by wychynąć poza stolicę, do brawurowych i dowcipnych realizacji z Białostockiego Teatru Lalek.

Ale to po prostu zupełnie inny teatr, powiedzmy: użytkowy. Godzina z okładem spędzona z pięcio-, sześcio- czy siedmiolatkiem (to chyba idealny wiek małego widza) przy al. Solidarności nie będzie czasem straconym. Warto jednak nie poprzestawać na tym w teatralnej przygodzie i na następne przedstawienie spróbować pójść gdzieś indziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji