Artykuły

Idę już własną drogą

Skąd się bierze jej fascynacja Holandią, jak ważna była dla niej postać Jirego Kyliana i jakie ma plany artystyczne na najbliższy rok opowiada szefowa Bałtyckiego Teatru Tańca, Izadora Weiss.

Przemysław Gulda: Skąd wziął się pomysł na najnowsze, potężne przedsięwzięcie Bałtyckiego Teatru Tańca, projekt Niderlandy, który swoją premierę w postaci całej serii nowych realizacji będzie miał już w listopadzie?

Izadora Weiss: Projekt Niderlandy wziął się z mojej wieloletniej fascynacji Holandią. Będąc tam wielokrotnie podziwiałam ten wspaniały kraj i jego niezwykłych mieszkańców, żyjących według reguł, którym sama hołduję. Otwartość wobec przyjezdnych, rzetelność w relacjach, brak obłudy, odsłonięte wszędzie okna na znak, że nie ma spraw ukrytych, których można by się wstydzić, niezmordowana pracowitość, solidarność społeczna, dbałość o dzieci i o dom rodzinny z cudowną skłonnością do ozdabiania go na wszystkie możliwe sposoby, oraz wiele innych cech, które podziwiam. Jestem wielbicielką holenderskiego malarstwa z jego dokładnością, nostalgią i głęboką wiedzą o człowieku. Pracując w Gdańsku zorientowałam się, że wiele cech holenderskich kultywuje się także tutaj. Niektóre zostały zaszczepione bezpośrednio przez Holendrów od dawna osiedlających się na Pomorzu. To podobieństwo dało początek myśleniu o takim projekcie. A ukoronowaniem tej więzi jest dla mnie Nederlands Dans Theater ukształtowany przez Jiriego Kyliana. To zespół, który był przez wiele lat taką latarnią morską w mojej podróży choreografa od pierwszego spektaklu w Poznaniu po ten najnowszy, który pokażę 8 listopada.

Na czym w praktyce polegać będzie ten projekt? Jakie spektakle zostaną zaprezentowane w jago ramach i jak będzie wyglądała praca nad nimi?

- Projekt składa się z dwóch wieczorów po trzy spektakle każdy. Pierwsze zrealizowaliśmy wiosną. Prezentowaliśmy je publiczności na tak zwanych pokazach przedpremierowych, bo nie mogliśmy zostawić ich w "zamrażalniku" do czasu oficjalnej premiery całego projektu. Te spektakle to słynny"Clash" Patricka Delcroix, wieloletniego tancerza Nederlands Dans Theater i asystenta Kyliana. To on wraz z Roslyn Anderson przygotowuje spektakle mistrza przed jego przyjazdem do nas i ostatnimi próbami. Dwa moje spektakle to "Fun" - ironiczna opowieść o zalotach i "Light" - opowieść o mleczarce z wsławionego wierszem Wisławy Szymborskiej obrazu Vermeera. Próbowałam na kanwie domniemanej historii pokazać jak naruszenie porządku moralnego w naszym świecie wywołuje apokaliptyczne konsekwencje. Teraz zespół Bałtyckiego Teatru Tańca pracuje nad drugim wieczorem projektu. Znajdą się w nim przede wszystkim dwie kultowe choreografie Jiriego Kyliana "Sarabanda" i "Falling Angels". Mistrz osobiście zjawi się w Gdańsku, żeby pracować z naszym zespołem nad ostatecznym kształtem bardzo trudnych spektakli, wymagających od tancerzy najwyższego kunsztu. Negocjacje na temat tej realizacji trwały dwa lata, bo Kylian stawia bardzo wysoką poprzeczkę artystycznych możliwości zespołu, zanim wyrazi zgodę na udzielenie licencji. To, że w tej chwili mamy odpowiednią obsadę do tych choreografii świadczy o poziomie zespołu i zadaje kłam jego krytykom w Gdańsku. Obok tych arcydzieł sztuki tańca pokażę swoją najnowszą choreografię. Nosi tytuł "Body Master" i jest moim hołdem dla Kyliana, a jednocześnie pożegnaniem z jego Nederlands Dans Theater, które dzisiaj przeszło gruntowne zmiany i nie jest już dla mnie tym wzorcem jakim było kiedyś.

Czy ten głęboki ukłon w stronę dorobku Jiriego Kyliana, którym w gruncie rzeczy jest ten projekt, będzie tylko jednorazowy czy zamierza Pani dalej iść drogą przetartą przez Kyliana?

- Od pewnego czasu idę już własną drogą. Sam Jiri Kylian powiedział mi, żebym się tego nie bała, bo opowiadam o swoim świecie językiem, który sama stworzyłam. Realizuję spektakle teatralne przy pomocy tańca, a więc muszę być wierna sobie, swojemu przesłaniu. To ono powinno być latarnią morską każdego artysty.

Uważni widzowie pierwszych spektakli w nowym sezonie zauważyli poważne zmiany w składzie zespołu. na czym polega i jak daleko sięgnie ta rekonstrukcja?

- Nie nazywałabym tego rekonstrukcją. Odchodzą niektórzy tancerze z powodów bardzo różnych. Tym razem odeszły dwie moje tancerki, które były dla mnie ważne. Obie zdecydowały się na porzucenie tańca na rzecz życia rodzinnego. Rozumiem je i szanuję ich wybór, ale muszę iść dalej. Nie staram się ich zastąpić naśladowczyniami. Naya i Tania są wspaniałymi artystkami, które mają swój własny styl i siłę sceniczną. Teraz pracuję dla nich i na nie ustawiam ich role. Tak jak pracuję z każdym moim tancerzem. To są żywi ludzie i dla każdego poszukuję odpowiednich dla niego środków wyrazu. Co roku mogę przyjąć na tej zasadzie dwie, trzy osoby, a zgłasza się setka z całego świata.

Czego jeszcze, oprócz "Niderlandów" spodziewać się można w tym sezonie po Bałtyckim Teatrze Tańca?

- W maju czeka nas premiera "Burzy" według Szekspira w mojej choreografii. Zapowiadałam to zaraz po premierze "Snu Nocy Letniej". To było jeszcze zanim Krzysztof Pastor wystawił ten tytuł w Amsterdamie. Słyszałam, że będzie go przenosił do Warszawy. Taka konfrontacja z wybitnym choreografem to dla mnie wielkie wyzwanie. Marzę też o spektaklu dla wszystkich pokoleń widzów, opartym na mojej ulubionej książce "Alicja w krainie czarów", ale to będzie najtrudniejsze przedsięwzięcie w mojej pracy. Wolę na razie o tym zbyt wiele nie mówić. Marzenia nie zawsze się spełniają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji