Artykuły

Damy i huzary w Opolu

Widziałem już taką realizację "Dam i huzarów", w których służące wchodziły z pudełkiem pizzy, i taką, w której Rembo gwizdał "My, pierwsza Brygada". W spektaklu Barto­sza Zaczykiewicza nie ma tego typu "pomysłów", a jednak komedia Fredry śmieszy. Może nie od początku, bo przedstawienie, chyba z powodu premierowej tremy, wolno się rozkręcało. Reżyser nie ułatwił sobie zadania ograniczając do minimum scenografię (nie był to zapewne zamierzony efekt, raczej wynik teatralnej biedy). W pustej przestrzeni sceny z zastawkami ograniczającymi ją z tyłu, aktorzy zostali sami z tekstem Fredry. I oni ostatecznie sprawili, że do znudzenia znane perypetie szczerze roz­bawiły publiczność. Oczywiście tego i owego można by się czepiać, np. taki "smukły" jak Edmund - Macieja Namysło to ja też jestem (porucznik to galant, ale trochę bezsensowny jest jego od ruch przecierania krzesła chusteczką skoro dopiero co siedziały na nim damy). Właściwie każda postać miała swój rysunek skreślony wyraźnie, wszakże bez karykaturalnej przesady. W wyrównanym ansamblu najbardziej przy­padły mi do gustu role Grażyny Misiorowskiej - Panny Anieli i Andrzeja Czernika - Rotmistrza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji