Artykuły

Mięsista historia o namiętnościach

Z Piotrem Ziniewiczem, reżyserem "Dam i huzarów", najnowszej premiery Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, rozmawia Ewa Marczak

Dlaczego wybrał pan sztu­kę Aleksandra Fredry?

A dlaczego nie? "Damy i huzary" to przepiękny tekst genialnego autora, od które­go mogę się wiele nauczyć. Mam poczucie, że to najwy­bitniejszy polski komediopi­sarz. Postawiłem sobie takie zadanie warsztatowe, żeby to udowodnić. Do tej pory nie pojawił się w Polsce drugi ta­ki komediopisarz. Fredro jest genialny, ponieważ potrafił przepięknie połączyć wartką, intrygującą fabułę z bardzo pełnymi, przewrotnymi, a jednocześnie prawdopodob­nymi psychologicznie posta­ciami. Zderzał je w zaskaku­jących, pouczających i zabaw­nych sytuacjach. Poza tym Fredro pisał bardzo pięknym językiem.

A dlaczego właśnie "Da­my i huzary"?

To była propozycja dy­rektora BTD, Zdzisława Derebeckiego. Przyjąłem ją, bo ni­gdy wcześniej, poza studia­mi, nie reżyserowałem sztuk Fredry.

Czy to będzie nowe spoj­rzenie na klasyczną ko­medię?

Nie mnie to oceniać. Chcę tak przełożyć klasykę, by w moim przekonaniu od­powiadała ona wrażliwości współczesnych widzów. Nie zmieniły się przecież proble­my i dramaty ludzi. "Damy i huzary" wciąż dotyczą relacji damsko-męskich. Można ak­centować różne elementy, choćby to, że matka chce sprzedać córkę bogatemu konkurentowi, by spłacić swe długi. Bez zmian pozostaje pytanie: jak zachować męską, kawalerską niezależność, gdy w polu widzenia pojawiają się kobiety, które chcą za­władnąć męskimi sercami. Kostiumy będą klasyczne, ale z elementami współczesny­mi. Scenografia jest bardzo surowa: kawałek podłogi, rusztowanie. Traktuję ten spektakl laboratoryjnie. Gra­my wśród widzów, bez czwartej ściany, bez kulis. Widzowie będą widzieć akto­rów czekających na swoją ko­lej. Szukamy przestrzeni stu­dyjnej, by komizm Fredry nie był rodzajowy, ale uruchomił jakiś żywioł teatralny. Chcę, by ten spektakl był przede wszystkim zabawny, bo to jest przecież komedia.

Dla kogo jest ten spek­takl?

Właściwie dla wszyst­kich, no, może poza dziećmi. Zastanawiałem się, ile ksią­żek trzeba przeczytać, by zrozumieć składnię Fredry.

Jego język jest lekko archaizujący. Ale przecież do te­atru nie przychodzą kretyni, tylko ludzie, którzy wiedzą, że tam można usłyszeć nie tylko język współczesny. Na pewno nie chcemy nikogo pouczać, nie robimy spekta­klu publicystycznego. Szu­kamy w dramacie Fredry problemów, które są obecne w naszym codziennym ży­ciu: kwestia wierności i za­zdrości w relacjach damsko-męskich, relacja matki z córką. To wszystko jest bar­dzo aktualne. Chcę, by wi­dzowie mogli współprzeżywać to, co przeżywają boha­terowie. Postaci tej komedii to ludzie z krwi i kości.

Czy liczy pan na to, że widzowie tej sztuki się­gną potem po dramaty Fredry?

O to mi chodzi. Zależy mi na tym, by ludzie po obejrzeniu "Dam i huzarów" zaczęli się zastawiać: dlacze­go ten Fredro jest w szkole uważany za ramola? Dlacze­go mówiąc o "Damach i hu­zarach" myślimy o nudnej, zakurzonej komedii o ja­kichś żołnierzykach. A tak naprawdę to jest taka mięsi­sta historia, opisująca ludz­kie namiętności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji