Artykuły

Wiele hałasu o Achillesa

W sobotę wieczorem Teatr Ka­meralny gościł towarzyską i inte­lektualną śmietankę nadwiślańskie­go grodu. Licznie przybyły nasze znakomitości powracające z wód i z zaprzyjaźnionych stolic. W pierw­szym rzędzie kronikarz wasz do­strzegł charakterystyczną sylwetkę wielebnego ojca kameduły i hrabie­go Tadeusza Brezy z Rzymu. Obok siedział Melchior Wańkowicz z N. Jorku i syn Hipolita Gliwica z mał­żonką. W drugim rzędzie siedział Antoni Słonimski z Obór oraz panie Tuwimowa, Gałczyńska i Maja Be­rezowska. Świat artystyczny repre­zentowali: hrabia Zygmunt Mycielski, baron Waldorff oraz Leon Kruczkowski, laureat wielu nagród krajowych i zagranicznych. Niemal w komplecie stawiła się literatura i sztuka; zauważyliśmy panią Kazimierzową Brandysową, panią rektorową Wnukową i ministra Wil­czka, który jak głosi oficjalny ko­munikat przeszedł do pracy twór­czej. Zabrakło jedynie obecności Ja­rosława Iwaszkiewicza, kierownika literackiego teatru i prezesa wielu towarzystw społecznych i charyta­tywnych oraz dwóch panów S., moich czcigodnych konfrerów z "Trybuny Ludu". W dalszych rzę­dach siedzieli spokojnie przedstawiciele rządu i sfer z ministrem Karolem Kurylukiem na czele. Ten wspaniały raut towarzyski urozmai­ciły występy aktorów, którzy ode­grali w przerwach sztukę "Achilles i panny".

Niech mi wybaczą czytelnicy ten styl kroniki towarzyskiej "Czasu" sprzed lat pięćdziesięciu. Ale Artur Marya Swinarski zakupił całe przedstawienie i osobiście zaprosił czterystu gości na warszawską pre­mierę swojej sztuki. Tak właśnie postępował sobie Radziwiłł "panie kochanku".

"Na teatrze - pisze o nim współ­czesny pamiętnikarz - nigdy w lo­ży nie bywał, a że naówczas krze­seł jak dziś oddzielnych nie znano, zawsze więc mieścił się na parterze, który wówczas cały zakupował dla siebie. Wtenczas idąc na teatr, ko­gokolwiek ze znajomą mniej więcej fizjognomią napotkał, choć nawet nie wiedział, jak się zowie, ciągnął ze sobą:

- Panie kochanku, proszę na teatr, pójdź waść ze mną".

Ale Radziwiłł sam nie pisał sztuk. W pańskim geście Artura Maryi Swinarskiego jest niewątpliwie coś z "ancien regime'u", z dandyzmu i ze snobizmu, ale niewątpliwie rów­nież z wielkiego dowcipu literackie­go. W zaproszeniu gości i w ich roz­mieszczeniu. Nie powstydziłby się tego dowcipu Barbey d'Aurevilly, ostatni grand seigneur zabłąkany w mieszczańską literaturę, katolicki i diaboliczny, elegancki, rycerski i wyniosły, sarkastyczny i niepodleg­ły. Swinarski był w końcu jedy­nym pisarzem wielkiego talentu, który sześć czy siedem lat temu miał odwagę wystąpić ze Związku Literatów na Krakowskim Przed­mieściu. Gesty są zawsze kosztowne, ostatni także. Ale koszt zaproszenia czterystu osób niewątpliwie wyna­grodziła Swinarskiemu przyjemność niezaproszenia piętnastu. W tej premierze na własny koszt było coś na­prawdę bardzo ładnego.

Byłem zaproszony i nie bardzo jestem pewien, czy wypada gościowi krytykować bufet i sztukę. Ale co robić, kiedy już taki mam zawód. Bufet był skromny, sztuka - nie. Wolę od razu powiedzieć, że to nie mój dowcip, tylko autora sztuki i przyjęcia. Nie tak dawno bowiem jeden z moich kolegów uniwersy­teckich z neofilologii oskarżył mnie o popełnienie plagiatu z jego roz­prawki. Bardzo byłem tym zdu­miony, bo mój kolega uniwersytecki, chociaż wielki uczony, cierpiał od młodości na swoisty rodzaj intelek­tualnej obstrukcji i przez całe życie nie ogłosił więcej niż kilkanaście stroniczek druku. Spytałem go kie­dyś co mu ukradłem? - "Jak to nie wiesz - odpowiedział wzburzo­ny. - Ukradłeś mi cytatę". - "Ja­ką cytatę?" - "Cytatę z Victora Hugo". Biedaczek!

Artur Marya Swinarski pomysł ukradł mitologii. W Dykcjonarzyku Mytologicznym, wydanym przez Groella w roku 1769, czytam: "Achilles, król Tessalii, syn Peleusza y Bogini Thetis. Matka jego dowiedziawszy się od wieszczka Kal-Kalchas, iż miał zginąć pod Troją, y że Troi dobyć inaczej nie będzie można bez niego, oddała go do dworu króla Lykomeda przestroiwszy za damę pod imieniem Pyrrhy, aby tym sposobem syna swe­go ukryła. Tam będąc, sekretnie z Deidamią, córką Lykomeda, w małżeńskie wszedł śluby, y miał z niey potym Syna imieniem Pyrrusa".

Swinarski dodał Deidamii jeszcze cztery siostrzyczki i w tym greckim fraucymerze umieścił swojego Achil­lesa, który od dzieciństwa przebra­ny w damskie szatki nie przypusz­czał nawet, że się w czymś różni od dziewczyny. Jeszcze mamę Safonę, która dawno już przestała pisać wierszyki o miłości, hoduje teraz tylko kury i jest groźną panią Dul­ską na wyspie Skiros. Na to wszy­stko przybywa Odys, aby odkryć młodej dziewczynie, że jest chłop­cem i ma być bohaterem, aby za­brać Achillesa na wyprawę, w któ­rej musi zginąć.

Pomysł jest piękny: przebudzenie wiosny na mitologicznej żeńskiej pensji, pierwiosnki uczuć i tragedii, wybór pomiędzy słodką przeciętno­ścią a heroiczną śmiercią, skandal w rodzinie królewskiej, dulszczyzna i wojna trojańska.

Po pierwszym akcie możliwe jest jeszcze wszystko: komedia poetycz­na, filozoficzna i obyczajowa, inte­lektualny żart i wielka polityczna drwina Giraudoux, Shawa i Sartre. Niestety, zostaje tylko libretto ope­retki. Ze wszystkich możliwych wątków Swinarski wybrał jeden: gine­kologiczny.

Przez cały drugi akt w lewej ku­lisie pięć córek króla Likomedesa po kolei, systematycznie i konsek­wentnie zachodzi w ciążę. Nawet sam Achilles słania się ze zmęcze­nia. Ale co ma robić: mama chce mieć wnuki, mama każe. Ten po­słuszny synek, który przez całe ży­cie macał kury, haftował serwetki i obrębiał prześcieradła, którego do­piero przybysz z kontynentu musiał uświadomić, że jest mężczyzną, któ­rego mama za każdym razem lirycz­nymi wierszykami namawiała, aby złożył dowody swojej potencji i któ­ry potem zmęczony i znudzony na­tychmiast zasypia, przypominał mi nieodparcie nasz Sejm.

Wbrew pozorom w sztuce Swi­narskiego wyszydzony został nie Achilles, ale panny. W trzecim ak­cie Achilles włoży hełm i przypasze miecz; będzie bohaterem, pójdzie pod Troję i zginie. Poprowadzi go chłopiec o gasnącej pochodni. Cała sympatia autora jest po jego stro­nie, cała pogarda spada na kobiety. Zaszły w ciążę i urodzą dzieci, nie szkodzi i tak do niczego innego nie są przydatne, nawet uczoną Safonę czeka w końcu tylko opieka nad kurnikiem.

Bardzo długo dziwiłem się obec­ności księdza kameduły na tej moc­no swawolnej komedyjce. Ale za­kończenie wszystko mi wyjaśniło. Komedia Swinarskiego rzeczywiś­cie, jak głosi afisz, jest tylko po­zornie cyniczna. Morał jest prosty: panny ródźcie dzieci bohaterom, którzy wsiąkną w wodę, albo w inny sposób się ulotnią. Niepo­trzebne są poradnie "K". Jedynym przeznaczeniem kobiety jest macie­rzyństwo. Nie powiem, aby mnie ten morał zachwycał. Ale może mi się tylko tak wydało i sztuka w ogóle nie ma morału.

Przedstawienie jest zgrabne ale mocno tradycyjne. Reżyser nie zro­bił prawie nic, aby sztuce przydać lekkości dowcipu sytuacyjnego, me­tafory scenicznej. Gogolewski jako dziewczyna był dużo brzydszy od swoich towarzyszek, jako chłopiec o wiele od nich ładniejszy. Nie wiem, czy to rozmyślnie? Jak zawsze miał masę wdzięku, ale szalenie był zażenowany swoją rolą. Nie dziwię mu się! Ciecierski grał króla Liko­medesa ze zmrużeniem powiek, z dystansem, ironicznie. Podawał dow­cipy lekko i z wdziękiem. Żabczyń­ski jako Odys i Pancewicz-Leszczyńska w roli Safony byli z wiedeńskiej farsy. Bardzo ciężcy oboje. Potrak­towali siebie jako humorystyczne postacie na serio. Karolina Lubieńska jako boginka Tetys czarowała jak zawsze swoim srebrnym głosem. Była poetycka. Ja bym wolał aby była śmieszna. Ale reżyser chciał inaczej, wziął tekst także na serio. Z panien najwięcej wdzięku i naturalności miała Alicja Pawlicka jako Maja. Kossobudzka w roli Deidamii wydała mi się sztuczna. Obie bliźniaczki Łaniewska i Bie­lińska dosyć przyjemne. Mirra (Zo­fia Komorowska) wyglądała bardzo ładnie i świetnie się ruszała. Ale najzabawniejsza ze wszystkich była niewymieniona na afiszu Ruda. Świetnie płakała.

Dekoracje bardzo secesyjne. A tak się prosiło o dowcip i metaforę plastyczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji